38. Kolacja

750 83 21
                                    

Stefan odstąpił ode mnie, przyglądając mi się badawczo. Na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie, które powstrzymywało wielką radość.

-Nie mówisz poważnie...

-Pamiętasz, jak mówiłem, że jestem w stanie wybaczyć ci tu i teraz? Właśnie nadszedł ten moment. Tak podpowiada mi serce i po raz pierwszy od wielu dni, zgadzam się z nim.- wyszeptałem.

-Och Michi...

***

Czas, który zyskaliśmy w zamian za drugą serię konkursową, wykorzystaliśmy na rozmowę w naszym pokoju. Taka pogawędka była mi potrzebna jak nigdy przedtem. Bardzo stęskniłem się za moim Stefanem. Za tym, że mogę bezkarnie patrzyć w jego czarne oczy z bliska, wiedząc, że one patrzą na mnie z takim samym uczuciem. Że mogę usłyszeć jego słodki śmiech i ujrzeć jego piękny uśmiech, skierowany bezpośrednio do mnie. Wypowiedzieć do niego parę słów i zobaczyć, jak się rumieni, bo to robił coraz częściej. Cały czas był lekko speszony, czego nie dało się nie zauważyć. Gdy mówił, bardzo się skupiał, by nie palnąć żadnej głupoty. Wiem, że minie sporo czasu, zanim całkowicie mu zaufam, ale niewątpliwie wszytko dąży ku lepszemu.

***

Już następnego dnia wyjechaliśmy do Zakopanego. Bardzo lubię to miasto, ponieważ zawsze panuje tu miła atmosfera.

Jak zwykle weszliśmy do hotelu, rozpakowaliśmy się i zeszliśmy na obiad, gdyż podróż zmęczyła nas trochę i każdy chciał napełnić swój pusty żołądek jak najszybciej. Dopiero gdy do stolika, przy którym siedziałem z Kraftem, dołączyli Thomas i Manuel, zrobiło się raźniej i weselej. Zwykle całe drużyny jadły posiłki wspólnie, ale od jakiegoś czasu team Austriacki przy posiłkach był podzielony na dwie grupki. Przy osobnym stole siedzieliśmy ja, Stefan, Popinger i Thomas, a inny zajmowali Gregor, drugi z Manuelów i Kofler. I niech się to nie zmienia, bo tak jak jest, bardzo mi odpowiada.

-Co tu taka cisza?- Spytał Diethart, energicznie kładąc na stół talerz z drugim daniem.

Tylko wzruszyliśmy ramionami, zagłębiając wzrok w swoich porcjach.

-Już od dłuższego czasu jesteście strasznie markotni.- Dołączył do nas Manuel.- Ja rozumiem, że mieliście mały kryzys, ale ponoć się pogodziliście.

-No tak, ale...- Zacząłem, kątem oka patrząc na Krafta.

-No rozumiemy, rozumiemy, że trudno wrócić do takich relacji, jakie mieliście wcześniej, ale Michi skoro kochasz Stefana, na pewno mu wybaczysz.- Thomas ciągnął dalej.

-Ale ty nie rozumiesz jednej rzeczy. Ja już mu wybaczyłem i jest mi z tym bardzo dobrze, ale...

-Ale musi upłynąć trochę czasu, zanim wszytko wróci do normy, wiemy...- Popinger uśmiechnął się, kończąc za mnie zdanie.

-Właśnie.

-No to my się postaramy o odpowiednią atmosferę, a reszta już sama się zrobi.- Stwierdził Diethart, wstając od stołu i ciągnąc za sobą Manuela, szepcząc mu coś pośpiesznie, choć ten bardzo niechętnie opuszczał swoją niedokończoną jeszcze zupę.

-Zrozumiałeś, o co im chodziło?- Spytał Stefan, patrząc w miejsce, w którym przed chwilą zniknęli nasi przyjaciele, bo po tym, co dla nas zrobili, zdecydowanie zasługują na miano większe niż koledzy.

-Ani trochę.- Odpowiedziałem, biorąc do ust widelec ziemniaków.

***

Po obiedzie udaliśmy się na spacer pięknymi ulicami Zakopanego. Pogoda była bardzo ładna, więc bez problemu mogliśmy podziwiać otaczające nas góry. Stefan stwierdził, że dzięki częstemu spędzaniu ze sobą czasu, na pewno znów zbliżymy się do siebie. Wcale w to nie wątpię i nigdy nie wątpiłem, ale ciągle nurtował mnie fakt, czemu właściwie musieliśmy się od siebie oddalić. Starałem się nie wracać do przeszłości, tylko cieszyć się bliskim towarzystwem mojego ukochanego.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz