18. Magia

1K 118 21
                                    

Nie wiem nawet, kiedy zasnąłem w objęciach mojego ukochanego. Jeden plus, mamy zamknięte drzwi. W śnie po raz pierwszy od wielu dni odpłynąłem białą łódką gdzieś na środek Oceanu Spokojnego, zostawiając wszelkie troski i zmartwienia na brzegu.

Gdy rozwarłem powieki, Stefan już nie spał, tylko leżał obok mnie, wpatrując się w sufit. Na widok moich otwartych oczu uśmiechnął się.

-Jak się spało?- spytał jeszcze lekko zachrypniętym po nocy głosem.

-Wspaniale.- odparłem zgodnie z prawdą i musnąłem ustami policzek ciemnowłosego.

Leżeliśmy tak w ciszy jeszcze przez dość długi czas, aż wreszcie o godzinie 9:00 postanowiliśmy zebrać się na śniadanie. Stołówka nie była zbytnio wypełniona i wiele miejsc było jeszcze pustych. Niektórzy wyjechali na święta do swoich rodzin, inni odsypiali bezsenne noce i stres spowodowany ostatnimi konkursami, a ta nieliczna grupka rannych ptaszków już zjadła swój posiłek.

Po śniadaniu stwierdziliśmy, że dobrze byłoby zrobić małe zakupy na święta, skoro chcemy urządzić sobie wigilijkę. Przed dotarciem do sklepu, który był naszym głównym celem, powłóczyliśmy się trochę po pięknym, niemieckim mieście. Biały puch, błyszczący w lekkim, zimowym słońcu wyglądał bajecznie. Na ulicach, mimo dnia roboczego było dość dużo osób. Większość z nich spieszyła się do czegoś i tylko nieliczni, w tym my, cieszyli się piękną pogodą i chwilą spędzoną na wspólnych rozmowach bez pośpiechu.

Po godzinie orzeźwiającej przechadzki wreszcie doszliśmy do supermarketu. Panował tu naprawdę duży tłok, a największy, co nie było dziwnym zjawiskiem, przy ozdobach świątecznych. Przechodząc przez dział z alkoholami spotkaliśmy Freitaga i Leyhe, naradzających się, jaka wódka najlepiej będzie prezentować się na wigilijnym stole. Poza tą jedną poszukiwaną, w ich koszyku znajdowało się już jakieś pięć różnych rodzajów.

Stefan zadeklarował, że zajmie się przyrządzaniem karpia. Spojrzałem na niego zdziwiony.

-Przyrządzałeś już kiedyś karpia?

-Nie.

-A ty w ogóle umiesz gotować.

-Nie.- zaśmiał się, a ja z uśmiechem pokręciłem głową. No ale co szkodzi spróbować. Wigilia to wigilia. Karp ważna sprawa.

Po zakupieniu ryby największy ubaw mieliśmy przy wyborze przypraw do niej. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, co dodaje się do takiego karpia. W końcu Krafti zasięgnął porady jakiejś pracownicy, która pomogła nam dokonać wyboru i nawet dała ponoć bardzo dobry przepis na wyśmienitego karpia.

Oczywiście na wigilijnym stole nie może zabraknąć pieczonych kasztanów i migdałów. Kiedyś robiłem je z mamą, więc miałem ogromną nadzieję, że i tym razem dam radę. Nie bardzo wiedzieliśmy jednak, ile mamy ich wziąć, więc poszliśmy na żywioł i zapakowaliśmy pełne dwie reklamówki. Zastanawialiśmy się również nad wyrobem pierników, ale doszliśmy do wniosku, że i tak nam nie wyjdą, więc kupiliśmy gotowe.

Spojrzawszy do koszyka, uznaliśmy, że nasza kolacja będzie dość uboga, więc zaczęliśmy pakować do niego wszystko, co wpadło nam w ręce. Między innymi wiele pudełek najróżniejszych ciasteczek, owoce wszelkiego rodzaju, jakieś sałatki ,,domowej roboty" i parę butelek czegoś, co chyba miało emitować kompot.

Gdy nie martwiliśmy się już o to, że nie będziemy mieli co zjeść, przyszła pora na elementy dekoracji. Krafti uparł się na choinkę. No, skoro chce... Zakupiliśmy więc drzewko średniej wielkości i masę najróżniejszych ozdób. Gdy koszyk już pękał w szwach, Stefan dorzucił jeszcze parę zapachowych świeczek.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz