70. Naprawdę?

504 67 15
                                    

-Gdzie ty właściwie byłeś tak długo poprzedniej nocy?

To pytanie Stefana bardzo mnie zdziwiło. Siedzieliśmy w pokoju razem ze wszystkimi skoczkami, którzy oczekiwali na oddanie swoich skoków w dzisiejszym konkursie, jednak my mogliśmy przyglądać się temu wszystkiemu ze spokojem, gdyż i tego dnia nie startowaliśmy w konkursie. Spojrzałem na ciemne oczy mojego ukochanego utkwione we mnie. Zdecydowanie coś było na rzeczy.

-Jak to gdzie? Byłem po twój telefon.- Nie widziałem sensu, by mówić mu o niezbyt ciekawym spotkaniu Markusa po drodze.

-Ach tak... Tyle czasu?

-Coś mnie zatrzymało.- wzruszyłem ramionami. Tym razem ja przyglądnąłem się mu uważniej.- A czemu pytasz?- Na to on tylko pokręcił głową i wpatrzył się niby z wielkim zainteresowaniem w telebim.

Po pierwszej serii wyszedłem z pomieszczenia pod pretekstem pójścia do toalety. Jednakże natychmiast ruszyłem do naszego pokoju. Gdy otworzyłem drzwi, stanąłem w nich bez ruchu. Wokół panowała niezmierna cisza. Wszyscy byli koło skoczni i choć nawet stąd słychać było krzyki kibiców, nie mogłem oprzeć się wrażeniu samotności. Wszedłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Usiadłem na łóżku i wziąłem z szafki album już zapełniony zdjęciami. Przeglądając go, wracały do mnie wydarzenia z poprzedniego dnia. Te wspaniałe chwile i atmosfera walentynek zdawała się ulatniać tak szybko, jak powietrze z balonu, który w dalszym ciągu wisiał pod sufitem w łazience. Dokładnie przypatrywałem się każdemu zdjęciu. Stefan na wszystkich wyglądał na szczęśliwego... I niewątpliwie taki był, przynajmniej w tamtych chwilach. Więc co takiego stało się, że tak nagle zmienił mu się humor? Może spotkał na drodze do fotografa kogoś... Gregora? Nie... Przecież w tym czasie widziałem go jak... Rozmawiał z Markusem. Przed moimi oczami na okrągło pojawiały się momenty z mojego snu.

Jesteś strasznie głupi Hayböck.

Słyszałem głos Schlierenzauera, jakby stał przede mną.

Ty tutaj urządzasz sobie spacerki, a Stefan płacze przez ciebie.

Pamiętam, jak po tym śnie spytałem się mojego ukochanego, czy kiedykolwiek płakał przeze mnie. Odpowiedział, że nigdy nie miał powodu. Czy to w jakiś sposób mogło się zmienić? Czy zrobiłem coś, co mogłoby w jakikolwiek sposób go zaniepokoić?

Przekartkowałem jeszcze raz album, doszukując się jakichś szczegółów i dokładniej przypominając sobie wszystkie minione chwile z poprzedniego dnia.

Co mu zrobiłeś?

Usłyszałem swój głos jakby zza mgły, lecz późniejsze słowa Gregora były już zastraszająco wyraźne i do złudzenia prawdziwe.

Ja? Raczej co TY zrobiłeś.

Nie zauważyłem nawet, jak drzwi pokoju otwierają się. Dopiero stanowcze chrząknięcie wydostało mnie z zadumy. Wystraszyłem się i upuściłem album na ziemię. Spojrzałem w stronę mężczyzny stojącego w świetle dobiegającym z korytarza. Dopiero, gdy on podszedł do leżącego na ziemi albumu i podniósł go, dostrzegłem wyraźniej jego rysy.

-Bardzo ciekawe zdjęcia.- Na wyjątkowo poważnej twarzy Wanka pojawił się cień uśmiechu, gdy przewracał strony, przyglądając się każdej fotografii.- Kogo to był pomysł?

-Jaki?- spytałem trochę zdezorientowany. W dalszym ciągu siedziałem na łóżku, teraz patrząc z góry na kucającego Niemca.

-Z wywołaniem ich wszystkich.

-Stefana.- Po tej odpowiedzi Anders spojrzał na mnie, niedowierzając, po czym wrócił wzrokiem na strony albumu.

-Byłem pewny, że twój.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz