-Tto ty... ty w... wiesz?- wyszeptał, drżącym głosem.Patrzyłem na niego bez ruchu. Nie umiałem wypowiedzieć ani jednego słowa. Staliśmy tak naprzeciw siebie przez chwilę, która dłużyła się w nieskończoność. W końcu odwróciłem się i ruszyłem przed siebie do pokoju. Nie wiedziałem, czy ktoś jeszcze w nim jest, ale jeśli tak, to będzie musiał wyjść. Przez chwilę miałem nadzieję, że Stefan pójdzie za mną, pośpieszy z wyjaśnieniami, choćby skłamanymi, ale nie... On został przy nim. Nie miałem najmniejszych wyrzutów sumienia za pobicie Schlierenzauera, przecież nie był bezbronny.
Gdy wpadłem do pokoju, ten już był pusty. Rzuciłem się na łóżko, wlepiając głowę w poduszkę. Z moich oczu pociekły łzy. Czemu on nie zatrzymał mnie, nawet się nie odezwał? Wolał pomóc Gregorowi... Może Schlierenzauer miał racje. Może Stefan naprawdę bardziej kocha go ode mnie. Ale czemu? Dlaczego on...
***
Poszedłem na trening, by odłączyć się od moich myśli. Wchodząc na salę, nie ujrzałem ani Stefana, ani Gregora. Zaraz na początku podszedł do mnie nasz trener z dość poważną miną.
-Michael, proszę cię na słówko.- Oznajmił Heinz i ruszył do małego pokoiku naprzeciw sali, w której odbywały się nasze treningi. Ruszyłem za nim. Przypuszczałem, czego może dotyczyć nasza rozmowa, ale nie obawiałem się tego. Nie wiedziałem tylko, jak wytłumaczyć napaść na Gregora.
-Usiądź.- Nakazał, gdy obaj znaleźliśmy się w pomieszczaniu, na którego środku stało biurko i dwa krzesła po obu jego stronach. Zająłem jedno z nich, a Kuttin zasiadł naprzeciwko.
-Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego pobiłeś swojego kolegę z drużyny?- Spytał stanowczym głosem.
-Można powiedzieć, że na to zasłużył.- Odpowiedziałem sucho. Wydawało mi się, że znów jestem w przedszkolu i tłumaczę się wychowawczyni. Brakowało tylko, abyśmy musieli z rozkazu pani podawać sobie ręce na zgodę ze straszną niechęcią i obrażonymi minami. Trener przyjrzał mi się, zagłębił w swoich myślach, coś rozważając, po czym przemówił nieco spokojniej.
-Michael co się z tobą dzieje? Jeszcze niedawno można by powiedzieć, że jesteś najszczęśliwszym człowiekiem w naszej drużynie. Ciągle uśmiechnięty, pomocny, niesprawiający problemów... A teraz? Teraz włóczysz się smętnie po korytarzach i ogrodzie, pobiłeś Schlierenzauera i to dość konkretnie, a wczoraj ponoś upiłeś się do nieprzytomności i to w dodatku sam.
Spojrzałem na niego. A to skąd niby wie?
-Rozmawiałem ze Stefanem.- Odpowiedział na pytanie, które zadałem sobie w głowie.- Opowiedział mi o twoim ostatnim zachowaniu, gdy odwoziliśmy Gregora do szpitala na obserwacje. Kraft nawet stwierdził, że to przez niego, ale nie powiedział dlaczego.- Tutaj spuściłem głowę. Przypomniały mi się ostatnie wydarzenia.- Może ty mi to wyjaśnisz.
Spojrzałem na trenera. Z jego twarzy zniknęła złość, a wymalowała się ojcowska troska. Westchnąłem tylko, nie odpowiadając na jego pytanie.
-Naprawdę nie chcę wnikać w wasze relacje, bo przypuszczam, że mógłbym się nieźle zdziwić. Nie wiem też, czym Schlierenzauer cię wyprowadził z równowagi, ale następnym razem opanuj emocje. Ze względu, że to było po raz pierwszy, przymrużę na to oko, ale jeśli to się powtórzy...- Pokiwałem głową na znak, że rozumiem, wstałem i opuściłem pokój, zaczynając trening.
***
Konkurs tego dnia został odwołany. Może i dobrze, bo mógłbym pobić rekord najgorzej skaczących na mamutach. Prawie natychmiast udałem się do mojego pokoju. Gdy otworzyłem drzwi, ujrzałem Stefana, siedzącego na łóżku. Wpatrywał się nieprzytomnie w podłogę. Nie spojrzałem na niego i ruszyłem w stronę mojej szafy, by włożyć do niej kurtkę.

CZYTASZ
Kraftboeck- miłość w skocznym świecie
Fanfic[OPOWIADANIE ZAKOŃCZONE] ,,W tym jednym, wyjątkowym momencie liczył się tylko Stefan i jego malinowe usta. Co będzie, to będzie, ale wiem, że z moim ukochanym wszystko będzie tak, jak być powinno... Bo przecież miłość może przenieść góry." Dwóch wsp...