33. Wiesz?

741 83 11
                                    

-Michi! Michael! Michi wstawaj!- Obudził mnie krzyk, dobiegający gdzieś z oddali. Z każdą chwilą stawał się coraz to głośniejszy, aż w końcu dotarł do mnie w pełni. Rozchyliłem jedną powiekę, a moje oko natychmiast podrażniło ostre światło, choć dochodziło ono z lampy, bo na zewnątrz w dalszym ciągu panował mrok.

-Michi, żyjesz ty?- Usłyszałem obok siebie bardzo dobrze znany mi głos. Spojrzałem w wystraszone oczy Stefana nieprzytomnym wzrokiem. Dopiero teraz zrozumiałem, że siedzę na podłodze, oparty o szafę. Dzięki pomocy Krafta dostałem się na łóżko. Odetchnąłem głęboko, uwalniając płuca od małej części alkoholu.

-Powiedz mi, czy ty wypiłeś sam całą tę flaszkę?- Wskazał na pustą butelkę po wódce, stojącą na stole. Pokiwałem głową. On przymknął oczy, westchnął, powoli podszedł do mnie i usiadł obok. Ukradkiem spojrzałem na zegarek, wskazujący godzinę 5:30.

-Dopiero teraz wróciłem z imprezy od Freitaga.- Wytłumaczył się szybko, spostrzegając mój ruch. Spojrzałem na niego uważnie. Nie czuć było od niego najmniejszej ilości alkoholu, a przecież każdy wie, że zabawy u Richarda nie obejdą się bez czegoś zakrapianego. Mój umysł, mimo ciągłego otumanienia bardzo sprawnie połączył fakty z rozpiętą do połowy koszulę Stefana. Westchnąłem tylko, próbując opanować się od środka. Moja głowa pękała od nadmiernaj ilości wódki. Przysunąłem się do mojego ukochanego i powoli z wielką precyzją zacząłem zapinać guziki na jego koszuli. Ten patrzył na mnie z wielkim zdziwieniem, zaskoczeniem, niezrozumieniem. Gdy skończyłem czynność, znów spojrzałem w ciemne oczy bruneta.

-Proszę, nie mów nic, jeśli masz dalej kłamać.- Stwierdziłem sucho i opadłem na łóżko, zamykając szczelnie oczy, by nie widzieć jego spojrzenia. Poczułem tylko, jak ciężar z mojego materaca ustępuje, co oznaczało, że Stefan wstał. Jeszcze mocniej zacisnąłem powieki, starając się opanować silne bicie serca. Po dość długim czasie uporczywego zmagania się z bólem głowy, który już powoli zaczynał narastać, zasnąłem.

***

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zastałem Stefana rano w pokoju. Podniosłem się energicznie i prawie natychmiast znów opadłem na poduszkę, gdyż do mojej głowy uderzył ogromny ból.

-Trzymaj tu koktajl bananowy. Ponoć pomaga.- Usłyszałem obok siebie głos Krafta. Podziękowałem lekkim, wymuszonyn uśmiechem i wypiłem słodki płyn. Zauważyłem, że Stefan cały czas mi się przygląda. Może w końcu zebrał się na to, by wyjaśnić mi wszystko.

-Michi...

-Tak?- Spojrzałem w jego oczy, lecz ten tylko spuścił głowę i nie odezwał się już ani słowem. Zawsze to samo. A w moich myślach tysiąc sytuacji, w których on przyznaje się do błędu, a ja mówię, że wybaczam i kocham go... Czy to byłoby takie łatwe? A jeśli on wcale nie uważa swoich poczynań za coś złego i po prostu cały czas chce powiedzieć mi coś w stylu ,,Już mnie nie obchodzisz"?

***

Koledzy z naszej drużyny, a konkretnie dwaj, czyli Popinger i Diethart, wpadli na wspaniały pomysł ,,spotkania towarzyskiego" jeszcze przed dzisiejszym konkursem.

-Ciągle wszyscy jesteśmy zabiegani...- Zaczął Thomas na śniadaniu.- Musimy przecież czasem tak pogadać, chociaż by wzmocnić więzi łączące drużynę.

Nie powiem, bardzo spodobała mi się ta propozycja. Naprawdę nie miałem ochoty spędzenia kolejnego popołudnia samemu w pokoju, rozmyślając o wszystkim i znów nie dochodząc do żadnych wniosków, które jakkolwiek mogłyby udobruchać moje serce. Może dobrze mi zrobi rozmowa na luzie z moimi kolegami.

-To w takim razie zapraszamy do naszego pokoju.- uśmiechnął się Stefan, spoglądając w moją stronę i spojrzeniem prosząc o zgodę. Nie miałem nic przeciwko, więc pokiwałem głową.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz