27. Jeden dzień

828 93 17
                                    

-A kogo się spodziewałaś? To mój telefon.- Stwierdziłem, coraz bardziej przekonany co do moich przypuszczeń.

-Kogoś innego.- odpowiedział głos w telefonie.

-Czy do cholery ktoś inny używa mojej komórki, gdy dzwoni do ciebie?- Spytałem rozdrażniony. Stefan patrzył na mnie w bezruchu.

-Nie, bo wiesz... musiał mi się pomylić numer. Nie wiedziałam, że to ty dzwonisz.- próbowała jakoś wybrnąć z sytuacji.

-Eh... Claudia powiedz mi, co chciał od ciebie Gregor.

-Kto?- dziewczyna szła w zaparte.

-Głupi nie jestem. W końcu przed chwilą podał mi mój ,,zgubiony" telefon.

-No dobrze. Po prostu chciał coś ode mnie wyciągnąć. Ale przysięgam, że nic mu nie powiedziałam.

Spojrzałem na Stefana. Czy Claudia mówi prawdę? W sumie... po co miałaby kłamać? A nawet gdyby Schlierenzauer powiedział jej coś, to czemu miałaby słuchać się jakiegoś nieznajomego głosu po drugiej stronie telefonu?

-Dobra... Powiedz mi, czy granie przez ciebie ,,Przykrywki" jest dalej aktualne?- Chciałem sprawić tę przyjemność Stefanowi. Widzę, jak on się boi, a nie chcę, by przez jakichś bezmyślnych homofobów cierpiał. A gdyby Gregorowi coś się wymsknęło, to oficjalnie obydwaj mielibyśmy dziewczyny, więc nikt nie liczyłby się ze słowami Schlierenzauera.

-Jasne.- Odpowiedziała ochoczo, próbując tym stwierdzeniem lekko złagodzić zaistniałą sytuację.

-Ale mam ostatnie pytanie. Czy na pewno tego chcesz?

-Na sto procent.

-Czyli postanowione.

-Świetnie. Spotkamy się w Bischofshofen, tam omówimy wszystko.

-Dobra.- W tym momencie rozłączyłem się. Stałem jeszcze przez chwilę z komórką w dłoni, po czym spojrzałem na Krafta.

-Wygląda na to, że tym razem nie wszystko poszło po myśli Gregora.- stwierdził sucho, przyglądając się swoim butom.

-Tak myślisz?

-No przecież Claudia nie okłamywałaby cię. Bo jaki miałaby w tym cel?

-Nie wiem.

-Na razie wszystko jest dobrze. Później się okaże.- Stefan podszedł do mnie i mocno przytulił. Obydwaj byliśmy już bardzo zmęczeni, a wypity tej nocy alkohol powoli dawał o sobie znać, więc nawet się nie myjąc, opadliśmy na łóżka i natychmiast zasnęliśmy.

***

Bisochshofen

To wspaniałe, cudowne, niepowtarzalne miasto. Chyba moje ulubione z całego cyklu Turnieju Czterech Skoczni. Może również dlatego, że tu odbywa się ostatni jego konkurs i zawsze towarzyszą mu wielkie emocje. Kto wygra w tym roku? Jeśli nie Stefan, to możecie mi uciąć rękę. Dobra, może nie, bo wtedy nie będę miał jak go pocieszać, bo uścisk z jedną ręką nie jest tak przyjemny, jak z dwoma. Wracając do tego pięknego Austriackiego miasta. Tcs jest o tyle emocjonujący, o ile za każdym razem wygrywa inna osoba. Jednak wolałbym, by jutro swoje zwycięstwo odniósł Krafti. Wtedy wygrałby na pewno. Pamiętam jego radość, gdy zaledwie tydzień temu po raz pierwszy stanął na najwyższym stopniu podium w Pucharze Świata. Ciekawe, kiedy przyjdzie czas, gdy i ja odniosę zwycięstwo.

-Mówię ci, że już niedługo.- Usłyszałem głos po mojej prawej stronie. Właśnie jechaliśmy autokarem do naszego hotelu, a ja z wlepionym nosem w szybę przyglądałem się okolicznym widokom.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz