49. Idealny

717 78 13
                                    

Nie dochodziły do mnie słowa, przed momentem wypowiedziane przez Markusa. Wszystko trawiłem powoli z coraz większym przekonaniem, że jemu bardzo na mnie zależy... Czemu ten świat jest taki niesprawiedliwy? Czemu każdemu z nas kładzie kłody pod nogi? Czemu niejednokrotnie nie umiemy ich przeskoczyć i upadamy? Żeby podołać takim przeszkodom, potrzebujemy kogoś do pomocy. Gdy ostatnimi czasy czułem większe osamotnienie niż kiedykolwiek wcześniej, już nie dawałem sobie z tym rady. Nie wiedzieć czemu słowa Markusa podniosły mnie na duchu. W tym momencie zrobiło mi się go żal. Jeszcze niedawno czułem niechęć na samo jego spojrzenie, teraz byłem mu wdzięczny, choć on sam o tym nie wiedział. Mam nadzieję, że życie postawi na jego drodze kogoś, kto pokocha go z wzajemnością, by mógł zapomnieć o mnie... Wiem, że za każdym razem, gdy mówię mu, że nie ma u mnie szans, ranię go. Wcześniej nie sprawiało mi to większego problemu, ale teraz ogarnęły mnie wielkie wyrzuty sumienia. Poczułem współczucie do Niemca. Chciałem, by był szczęśliwy, ale wiedziałem również, że nie potrafię zapewnić mu tego szczęścia, bo nigdy nie odwzajemnię jego uczuć. Wybranek mojego serca właśnie stał parę kroków ode mnie nieświadomy mojej bliskiej obecności. Wpatrywał się w jeden punku przed sobą nieprzytomnym wzrokiem. Z jego nosa w dalszym ciągu ciekła krew, lecz on zdawał się tego nie zauważać. Stał bez ruchu, podobnie jak ja błądząc w swoich myślach. W końcu spuścił głowę i bezradnie usiadł na wilgotnej ziemi. Zakrył twarz w dłoniach.

-Przeziębisz się.- wypowiedziałem cicho, wysuwając się z ukrycia. Stefan natychmiast podniósł głowę, zatapiając we mnie swoje przepiękne, czarne oczy jak w jakiejś zjawie. Na jego twarzy widniało wiele emocji, lecz w tej chwili nie umiałem ich nazwać. Wyciągnąłem rękę w jego stronę. On przez chwilę wpatrywał się w nią, po czym wstał, lecz nie skorzystał z mojej pomocy. Patrzył na mnie w ciszy, przygryzając dolną wargę.

-Słyszałeś wszystko?- spytał w końcu. Pokiwałem głową. Krafti westchnął głęboko, lecz nie minęło dużo czasu, nim odezwał się po raz drugi.- Uważasz, że jestem idiotą?

-Nie.- Moja odpowiedź była szybka, jednoznaczna, szczera. Przecież mimo wszystko wcale tak nie uważałem. Idiotą jest Gregor, ale nie mój Stefan. Wzrok mojego ukochanego znów powędrował na moją twarz, oczekując jakiegoś potwierdzenia tych słów, lecz ja nie wiedziałem, co mam jeszcze powiedzieć.

-A ja tak.- Znów zamilkł.- Jak się czułeś, gdy to wszystko słyszałeś z jego ust?

-Dziwnie.- Zamyśliłem się.- Nie myślałem, że ktokolwiek może o mnie coś takiego powiedzieć.

-Szkoda tylko, że to nie byłem ja.- stwierdził smutno, spuszczając głowę.- To ja powinienem mówić ci to wszystko, jak ważny dla mnie jesteś, że zależy mi na tobie, że...

-A zależy?- przerwałem mu. Stefan zwrócił na mnie swój wzrok jakby z pytaniem ,,A uważasz, że nie?", ale nic nie odpowiedział, tylko westchnął głęboko i pokiwał głową, po czym szybko odwrócił się i ruszył do hotelu. To miało oznaczać ,,zależy mi na tobie" czy może coś innego?

Odczekałem chwilę, patrząc, jak Stefan znika w dużych drzwiach wejściowych, po czym ruszyłem w jego ślady zagłębiony w myślach, co było już nieodłączną częścią mojego życia.

***

Siedziałem na łóżku, oparty o ścianę. Nogi trzymałem na stołku. Wzrokiem śledziłem tor lotu podrzucanej przeze mnie piłeczki tenisowej, którą znalazłem na podłodze obok dużej doniczki z kwiatkiem, stojącej na korytarzu. Żółty obiekt leciał w górę, dotykał sufitu, po czym spadał prosto do mojej dłoni.

W pokoju nie było nikogo innego, tylko ja. Stefan zaraz po powrocie wziął telefon, swój plecak i wyszedł, znów zostawiając mnie samego. Z zewnątrz, przez uchylone okno dobiegały głośne śmiechy i okrzyki po jakimś nieznanym mi języku. Chyba po norwesku. Dobrze wiedzieć, że ktoś się jednak dobrze bawi tego dnia, który jak dla mnie zaliczał się do tych nieudanych, zresztą jak wiele poprzednich.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz