79. Kocha

626 68 6
                                    

,,Chciałeś, bym pomógł znaleźć ci jakieś dowody na to, że to zdjęcie to fałszywka. Z okazji twoich urodzin, najlepsze życzenia. Załącznik"

Przez chwile zastanowiłem się. Czy aby na pewno chcę teraz zobaczyć to zdjęcie? A jeśli to zepsuje mój dobry humor nabyty w przeciągu ostatnich godzin? A może to będzie pozytywna wisienka na torcie? Zresztą... Czy mogę w pełni ufać Markusowi? I czy te ,,dowody" będą wystarczająco dobre, by przekonać Krafta o mojej niewinności? I czy ja na pewno chcę go do czegokolwiek przekonywać? Tak... To jest pewne. Mimo, że on chce już przymknąć na to oko, ja muszę mu udowodnić, że nigdy nie zrobiłem czegoś, przez co nasz związek się rozpadł.

Moje serce zaczęło bić mocniej, gdy nacisnąłem na słowo ,,załącznik", by otworzyć wysłany przez Niemca obrazek. Przez chwilę wpatrywałem się w ekran telefonu, nic nie rozumiejąc. Dopiero po chwili moje myśli zaczęły się budzić i drżeć nieprzyjemnie. Jakim cudem nie przypomniałem sobie tego zdjęcia?! Przecież to było takie oczywiste! Ale skąd on je ma... To zdjęcie zrobiliśmy z Claudią, gdy jeszcze byliśmy razem. Pamiętam doskonale ten zimowy wieczór, gdy jakieś dwa lata temu namówiła mnie do cyknięcia sobie paru fotek. Od tamtej pory nie widziałem ani razu tej fotografii i nie myślałem nawet, że ona dalej znajduje się na telefonie mojej byłej dziewczyny. Miałem wtedy tą samą żółtą koszulkę z ananasem.

Drugie zdjęcie przedstawiało Markusa w tej samej pozycji i ubraniu co na tym ,,fałszywym" ze mną. Tyle że na tym zdjęciu mnie nie było. Czyli to jednak prawda. Czyli jednak nic się nie stało... To tylko... Przeróbka? Ale... Kto to zrobił i jak? Po co? Skąd miał zdjęcia?

Dopiero gdy stwierdziłem, że nie umiem odpowiedzieć na te pytania gromadzące się w mojej głowie, przyjrzałem się uważniej obu zdjęciom. U dołu fotografii przedstawiającej Markusa ujrzałem mały, własnoręczny napis, dopisany czarnym markerem w prawym dolnym rogu: ,,A oto winowajca".

***

Natychmiast wstałem z łóżka i opuściłem mój pokój. Trzymałem telefon zaciśnięty w ręce. Zastanawiałem się, gdzie pójść pierwsze. Do Markusa czy Stefana. Zdecydowanie wybrałem to drugie.

Stanowczo zapukałem do drzwi jego pokoju, lecz nikt nie odpowiedział. Powtórzyłem ruch, znów nic. Nacisnąłem klamkę, lecz nie ustąpiła. Drzwi były zamknięte. Rozejrzałem się po korytarzu. Panował na nim półmrok, wokół nie było nikogo. Spojrzałem na zegarek. Pokazywał on godzinę 2:20. Może Kraft już zasnął i nawet nie słyszał mojego pukania. Z takim wnioskiem powoli zacząłem iść w stronę mojego pokoju. Co chwila patrzyłem na ekran komórki, by mieć pewność, że to wszystko mi się nie przyśniło. Miałem dowód. Niepodważalny. Stefan teraz po prostu musiał mi uwierzyć.

Gdy dotarłem do drzwi mojego pokoju, stanąłem przed nimi w odległości około dwóch metrów. Spojrzałem na ciemny kształt osoby, która właśnie była w trakcie pukania w nie. Przyglądałem się jej przez chwilę w milczeniu do momentu, gdy i ona nie dostrzegła mojej obecności.

-Stefan... szukałem cię. Ja...- zacząłem, lecz przerwał mi, przykładając palec do ust. Faktycznie pora nie była najlepsza na głośne pogawędki na korytarzu. Pokazał ruchem głowy na drzwi mojego pokoju, po czym obaj weszliśmy do środka.- Stefan...- odezwałem się ponownie, uprzednio zamykając za sobą drzwi, ale i tym razem Austriak nie pozwolił mi dojść do głosu.

-Wiem Michi... Też dostałem od niego wiadomość.

Pokazał mi te same zdjęcia na swoim telefonie, na które zerkałem jeszcze przed chwilą u siebie. Rozszerzyłem oczy ze zdumienia. Nigdy bym nie pomyślał, że Markus zdobyłby się na taki gest. Jakaś iskierka szacunku wydobyła się w ogromnej, czarnej chmurze, która dopiero co całkowicie zasłoniła wszelką dobrą opinię o Niemcu.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz