54. Zgadzam się

618 77 6
                                    

Kątem oka rzucałem spojrzenie na Stefana, gdy obaj byliśmy w drodze do pokoju naszych Niemieckich kolegów, jednak on wydawał się tego nie dostrzegać. Nie chciałem tam iść i słuchać tego, co uważam za totalną głupotę, jednak wiedziałem, że Stefan myśli inaczej. Naprawdę lubię Andreasów, ale jak dla mnie, nie powinni wtrącać się w nasze spawy, nawet jeśli chcą pomóc.

-Rozgośćcie się.- oznajmił Wellinger, gdy całą czwórką weszliśmy do jego pokoju. Zdziwiłem się, że wcześniej nie zwróciłem najmniejszej uwagi na drugie łóżko, najwyraźniej zajmowane przez Wanka. Czemu nigdy mnie to ani trochę nie zastanowiło? Przecież większość skoczków woli mieć osobne pokoju.

Usiadłem na tym samym turkusowym fotelu co wczoraj, gdy oglądałem ich zmagania szachowe, a Stefan zajął drugi identyczny. Niemcy usiedli na swoich łóżkach.

-No to powiedzcie, na czym polega tajemna sztuka, którą stosujecie?- Jako pierwszy odezwał się Kraft, co trochę mnie zdziwiło, bo zwykle nie miał tego w zwyczaju.

-To żadne tajemna sztuka.- Wellinger uśmiechnął się pod nosem.- Wystarczy opanować się i nie pokazywać zbyt wiele tam, gdzie ktoś może nas zobaczyć.

-Ale to jest trudne.- przyznałem i spojrzałem na Stefana, lecz on nie pokiwał głową w geście przyznania mi racji. Westchnąłem. Przecież doskonale wiem, że w dziewięćdziesięciu procentach sytuacji, to ja zaczynam.

-Rozumiem.- ciągnął Welli.- Ale trzeba się przyzwyczaić. Mnie zajęło to trochę czasu, ale Andi trzymał mnie mocną ręką, bym się nikomu nie wygadał.- zachichotał.

-Bo ty byłeś młody i głupi i z podniecenia to mogłeś wygadać każdemu.- Wank przewrócił oczami.- A to przecież nie o to chodzi. Jesteśmy osobami, których życiem interesuje się dość spora rzesza ludzi, którzy nie są, przynajmniej nie wszyscy, zbyt tolerancyjni. Poza tym, po co oznajmiać to całemu światu?

-Ale czemu mamy się przejmować innymi ludźmi skoro...

-Michi...- przerwał mi Stefan.- Wiesz, jakie jest moje zdanie na ten temat, więc uszanuj, że chcę się coś o tym dowiedzieć.

Znów westchnąłem i opadłem głębiej w fotel, zakładając ręce. Miałem tylko nadzieję, że Kraft nie weźmie sobie zbytnio tego gadania do serca, bo zaraz nie będzie chciał się ze mną gdziekolwiek pokazywać w obawie, że ktoś sobie coś pomyśli. Szczególnie ważne, by nie słuchał Wanka, który najwyraźniej trzymał jako taką dyscyplinę w tym związku.

-Do rzeczy...- zaczął starszy z Andreasów.- Dobrą metodą na fanów jest posiadanie jakiejś dziewczyny, oczywiście udawanej...- Tutaj znów przewróciłem oczami. Tą część szopki znałem aż za dobrze.- Ale z tego co wiem, wy jakieś macie, prawda?- Pokiwaliśmy głowami. Szczerze to już zupełnie zapomniałem o Claudii. Miałem za dużo spraw na głowie, by przejmować się swoją byłą partnerką, do której zupełnie nic nie czuję i nie czułem.- W każdym razie...- kontynuował.- Jak będziecie się obściskiwać na korytarzach, to to wcale wam nie pomoże. Każdy wtedy może was zobaczyć. Nie wiadomo jaki ten ktoś będzie miał stosunek do gejów, więc może się to źle skończyć.

-Już mamy takiego jednego na podorędziu.- sucho odparł Stefan.- Gregor się nazywa.

-Schlierenzauer?- zainteresował się Wellinger.- Zawsze twierdziłem, że on ma coś nierówno pod sufitem. A co zrobił?

-Szkoda gadać.- odpowiedziałem natychmiast, by przypadkiem Stefan nie zabrał się do opowiadania całej historii, bo to mogłaby się skończyć jednoznacznym wnioskiem, że powinniśmy być bardziej ostrożni.

-A kto w ogóle jeszcze o was wie?- spytał Welli, który na szczęście nie miał zamiaru kontynuować tematu, który ja zakończyłem.

-Eh... Thomas, obaj Manuelowie, Freitag i Eisenbichler... No i wy i wspomniany wcześniej Gregor.- W tym momencie Wank zaśmiał się. Zerknąłem na niego pytającym spojrzeniem.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz