23. Wiatru!

857 94 7
                                    

-A nie byliście na wczorajszej imprezie, ponieważ?- Jak zwykle Gregor próbował lekko namieszać, gdy już siedzieliśmy w poczekalni, czekając na nasz skok. ,,Bo mamy cię dość, bo chcieliśmy spędzić ten wieczór razem, bo mieliśmy taką ochotę, bo jesteśmy mądrzy i nie prowokujemy cię swoimi osobami do powiedzenia prawdy całemu światu po pijaku, bo nie chcieliśmy upić się jak dziki, bo dzisiaj konkurs?" Tyle odpowiedzi przychodziło mi do głowy, a z ust wydobyła się tylko jedna.

-Nie twój interes.

-A co tak niegrzecznie?- zaśmiał się.- Coś nie tego między wami? W razie czego to ja cię Stefan mogę pocieszyć.- zwrócił się do Krafta.

-Między nami wszytko jest, jak być powinno, jakbyś chciał wiedzieć, a swoim zachowaniem możesz mi jedynie pogorszyć humor.- Krafti odparł naburmuszony.

-Mógłbyś z łaski swojej odwalić się od nas?- warknąłem na Schlienzauera.

-Michael spokojnie, bo się zdenerwujesz, a złość piękności szkodzi. Jeszcze Krafta do siebie zniechęcisz. W sumie tym lepiej dla mnie.- wyszczerzył zęby.

Zacisnąłem pięści. Czy naprawdę taki gnojek może tak łatwo wyprowadzić mnie z równowagi? Kątem oka spojrzałem na Stefana, który tylko pokiwał głową, bym się opanował. Wiedziałem, czym może grozić mój wybuch złości, więc wziąłem dwa głębokie wdechy. Teraz w ciszy czekałem na swoją kolej.

Jedynym czynnikiem, który wprawił mnie w dość dobry nastrój, była piękna pogoda. Ten rok zaczynał się naprawdę wspaniałymi warunkami atmosferycznymi. Na niebie nie było widać ani jednak chmurki, a słońce przyjemnie grzało.

-Powodzenia.

-Na pewno zmiażdżycie wszystkich.

-Trzymam kciuki.

-Któryś z was wygra to na stówkę.

Tak żegnali nas wszyscy, którzy wyjeżdżali na górę skoczni, by niebawem oddać swój skok. To miłe, że nieważne, jakiej byli narodowości, życzyli nam powodzenia. Jednak gdy sam Simon Ammann stwierdził, że bez wątpienia będziemy wspaniali w dzisiejszym konkursie, wszystko to trochę mnie przytłoczyło. Tyle ludzi, tyle kibiców, oni wszyscy tak dużo od nas oczekują. Są pewni, że damy pokaz naprawdę dobrego skakania. A przecież co z tego, że byliśmy na podium niecały tydzień temu? Teraz mamy ciut inną sytuację. Nie jesteśmy do końca skupieni na tym, co trzeba. Nasze myśli krążą innymi torami. Ale przecież musimy wydobyć się na wyżyny naszej niepewności i po prostu oddać dobry skok. Jak to mówią, dla chcącego nic trudnego.

Całe szczęście nie miałem wielkiej konkurencji. Moim przeciwnikiem w pierwszej serii był Fin, Sami Niemi. Powinienem bez problemu go pokonać, ale nie mów hop, póki nie skoczysz daleko. Może to właśnie nadszedł ten wspaniały dzień dla fińskiego skoczka, kiedy to podczas jednego z konkursów Turnieju Czterech Skoczni pokona Michaela Hayböcka?

-Słońce świeci, ale nie przeszkadza. Wiatru praktycznie nie ma. Wszystko powinno pójść dobrze. Pamiętaj tylko, skacz jak najdalej i nie przejmuj się niczym. Pamiętaj, że cię kocham.- oznajmił Krafti, gdy żegnałem się z nim, ruszając na górę. Uśmiechnąłem się na te słowa. Przecież doskonale to wiedziałem, ale mimo tego za każdym razem robiło mi się ciepło na sercum.

-Wiatru pod narty.- Odwzajemnił mój uśmiech.

***

Patrzyłem na skok Samiego. Osiągnął on niezbyt dobrą, a nawet dość kiepską odległość 120,5m. Nie poszczęściło mu się w losowaniu przeciwników, ale może będzie miał szczęście i ja spaszczę ten skok? Kto wie...

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz