74. Mistrz

568 62 8
                                    

Niezależnie, czy w ciągu tych następnych dni padał deszcz, śnieg, czy świeciło słońce, niezależnie czy mieliśmy trening, kwalifikacje czy w końcu nadszedł dzień konkursu, ja zaczynałem dzień, nie jak zazwyczaj od śniadania, lecz od wyruszenia do kwiaciarni za rogiem. Na szczęście zapas białych róż nie zapowiadał ich wyczerpaniu, z czego bardzo się cieszyłem. Już nawet nauczyłem się paru słów po szwedzku takich jak ,,poproszę jedną białą różę", choć i tak nie musiałem tego mówić, bo kwiaciarka w średnim wieku, gdy tylko zobaczyła mnie w drzwiach, wiedziała już doskonale, co chcę kupić.

Także właśnie nadszedł dzień 21.02.2015, w którym to ma się odbyć pierwszy konkurs mistrzostw świata w Falun. Był to już szósty dzień od tej okropnej niedzieli po walentynkach. Już sześć dni nie jestem z moim ukochanym. Prawie tydzień, niby nic, lecz serce boli coraz to mocniej. Mimo, że Kraft trzyma się ode mnie najdalej, jak potrafi, codziennie rano w jego pokoju na nocnej szafce ląduje biała róża. Na początku kładłem ją przed drzwiami, które były zamknięte, lecz od trzech dni zauważyłem, że Stefan zostawia je otwarte. Być może właśnie po to, bym mógł zrobić to, co chcę. Nie mam pojęcia, jak kończą te róże, ale postanowiłem sobie, że będę je mu dawać i pragnę tego dotrzymać.

***

Przed konkursem, jak to zwykle bywało, panowało wielkie zamieszanie. Patrząc również na to, że to nie zwykły konkurs, a Mistrzostwa Świata, ogólny niepokój wzmógł się jeszcze bardziej. Wszyscy biegali w te i wewte, szukając swoich rzeczy, czy zagubionych przyjaciół. Ja, jako jeden z nielicznych, siedziałem gotowy do wyjazdu na ławce przed hotelem. Przypatrywałem się zachowaniu Krafta, który stał niedaleko, przegadując się z Gregorem. Nie słyszałem ich rozmowy, ale widziałem wyraz twarzy Stefana. Już wcześniej stwierdziłem, że odkąd ze mną zerwał, wydaje się być szczęśliwszy. Bardzo mnie to bolało, szczególnie gdy widziałem, jak wymienia uśmiechy ze Schlierenzauerem. Zauważyłem, że Gregor już parokrotnie zbliżał się do niego, lecz Krafti póki co odpychał go, choć bałem się, że to nie potrwa zbyt długo. Zresztą... Co mnie to obchodzi, z kim Stefan teraz jest? Przecież nie mogę myśleć w taki sposób, że skoro ja nie mogę go mieć, to nikt nie może... Zdawało mi się jednak, że ta radość na jego twarzy jest dziwnie sztuczna... Mimo wszystko wciąż męczyła mnie myśl, że kończąc nasz związek, zrobił to, czego chciał od dawna. Pozbył się problemu.

-Sam tu siedzisz kochanie?- Energicznie rozejrzałem się na dźwięk tych słów.

-A od kiedy to ja jestem twoim ,,kochaniem".- zwróciłem się w stronę Markusa, przewracając oczami z rozdrażnieniem.

-Od zawsze, ale pierwszy raz tak do ciebie mówię.- posłał mi szeroki uśmiech i usiadł koło mnie na ławce.- Czyli jesteś tu sam?

-A z kim mam być, z Kraftem czy Gregorem?- warknąłem, zakładając ręce, na co Niemiec przygryzł lekko dolną wargę.

-Przepraszam... Ale wiesz, teraz już nie jesteś sam.- spojrzałem na niego, marszcząc brwi. Nie podobała mi się ta jego nagła pewność siebie.

-Nie wiem co gorsze.

-Michael powiedz mi, czemu ty jesteś do mnie nastawiony tak strasznie negatywnie. Spojrzę na ciebie, ty odwracasz wzrok. Zagadam, ty przewracasz oczami. Uśmiechnę się, ty marszczysz brwi.- Jego głos lekko zadrżał, jakby to nagłe wyznanie uczuć dużo go kosztowało.- Co jest ze mną nie tak Michi? Co mam zrobić, byś chociaż raz spojrzał na mnie w inny sposób?

-Markus...- rozejrzałem się wokół, by upewnić się, że lekko podniesiony głos Eisenbichlera nie ściągnął niepowołanych spojrzeń, ale wszyscy byli zbyt zajęci sobą, by zwracać na nas uwagę. Wydawało mi się tylko, że uchwyciłem przelotne spojrzenie Krafta, ale to chyba tylko moja wyobraźnia.- ... Musisz zrozumieć, że nie masz u mnie szans. Ja nigdy cię nie pokocham.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz