O składzie naszej drużyny w dzisiejszym konkursie trener poinformował nas dopiero na pierwszym tego dnia treningu. Z uśmiechem przyjął fakt, że widzi nas trzeźwych w sobotni poranek, co sam przyznał, bardzo go zdziwiło.
-Austria pokaże się dziś w następującym składzie: Jako pierwszy skakać będzie Hayböck, następny Schlierenzauer, później Kofler, a zakończy Kraft. Liczę na to, że jakoś się dogadacie, stworzycie dobrą drużynę i wygracie ten konkurs.- zakończył, gdy my z niezbyt zadowolonymi minami wpatrywaliśmy się w ścianę. Wiedziałem, że pojawienie się Gregora jest prawie nieuniknione, ale jednak liczyłem na jakiś cud. Poza tym nie skoczy z nami ani Didl, ani Poppi. Po prostu świetnie...
-Mi też się to nie podoba, ale obiecaj mi, że przełamiesz się, zostawisz wszystkie myśli na górze skoczni i oddasz tak daleki skok, na jaki cię stać.- Niecałą godzinę przed konkursem, po wszystkich treningach siedzieliśmy w pokoju, czekając na odpowiednią porę, by udać się pod skocznię. Stefan usiadł obok mnie na łóżku i objął mnie ramieniem. Mimo wczorajszego bardzo mile spędzonego wieczoru, w dalszym ciągu miałem w pamięci moje dalekie, dwudzieste miejsce. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia, czym to jest spowodowane. Może po prostu ta skocznia mi nie odpowiada?
Oparłem głowę na jego ramieniu. Przecież to nie jest takie ważne. Przecież nie każdy skok musi mi wychodzić. Przecież każdy ma czasami trochę gorszy czas. Przecież...
-Witam kolegów z drużyny, chcę pogadać.- W drzwiach naszego pokoju niespodziewanie pojawił się Gregor we własnej osobie. Stefan natychmiast zerwał się z łóżka i podszedł do niego, próbując zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz przeszkodziła mu w tym noga Schlierenzauera.
-Mnie już dawno nie obchodzi, czego ty chcesz i nie mam najmniejszej ochoty widzieć cię i tym bardziej wpuszczać do pokoju.- warknął Kraft.
-A nie chcecie stosować się do poleceń Kuttina? ,,Liczę na to, że jakoś się dogadacie, stworzycie dobrą drużynę..."- w tym momencie zmienił barwę głosu, naśladując naszego trenera.- Naprawdę nie chcecie nigdy się pogodzić?
-Uważaj, bo uwierzę, że ty chcesz.- Stefan ponowił próbę zamknięcia drzwi, lecz i tym razem była ona daremna.
-Bo co, bo mnie się od razu na szary koniec stawia, tak? A jak Markusik ślini się na widok Hayböcka, to jemu się nic nie robi, prawda?
W tym momencie i ja wstałem energiczniej, niż zamierzałem i rzuciłem się na Schlierenzauera, lecz w porę zostałem powstrzymany przez mojego ukochanego.
-Co Stefan, nie martwisz się, że on zrobi ci to samo, co ty jemu?- Na twarz Gregora powrócił ten charakterystyczny dla niego, drwiący uśmiech. W tym momencie naprawdę byłem zdolny walnąć go raz a porządnie, więc dobrze, że Krafti trzymał mnie z tyłu za ręce, bym później nie miał kłopotów przez chwilę nieopanowanych emocji.
-Gregor... Posłuchaj mnie raz i zapamiętaj sobie te słowa na zawsze...- zaczął Stefan, patrząc na Schlierenzauera poważnym spojrzeniem.- Po ostatnich wydarzeniach mam do Michiego naprawdę wielkie zaufanie i nawet tak próżna i zapatrzona w siebie osoba jak ty, nie jest w stanie tego popsuć, więc dobrze ci radzę, odwróć się teraz i wyjdź z naszego pokoju, bo nie zniosę dłużej twojego widoku i zachowania.
Ku mojemu zdziwieniu Gregor chyba po raz pierwszy został wyprowadzony z tropu, bo teraz tępo wpatrywał się w Stefana, po czym tylko pokiwał głową i opuścił pomieszczenie bez słowa, co było do niego zupełnie niepodobne. Ja również stałem nieruchomo. Nie wiedziałem, że Stefan kiedykolwiek może powiedzieć coś takiego do Gregora. Zbliżyłem się do mojego ukochanego i położyłem ręce w jego pasie.
-Naprawdę mi ufasz?- spytałem szeptem, patrząc w piękne oczy mojego ukochanego.
-W stu procentach.- Krafti przysunął się jeszcze bliżej mnie i złożył na moich ustach długi pocałunek.
CZYTASZ
Kraftboeck- miłość w skocznym świecie
Fanfiction[OPOWIADANIE ZAKOŃCZONE] ,,W tym jednym, wyjątkowym momencie liczył się tylko Stefan i jego malinowe usta. Co będzie, to będzie, ale wiem, że z moim ukochanym wszystko będzie tak, jak być powinno... Bo przecież miłość może przenieść góry." Dwóch wsp...