-Mówię wam, Norwegia rządzi się swoimi prawami.- stwierdził Fannemel, gdy wszyscy siedzieliśmy w jednym pomieszczeniu, oczekując na przedłużające się rozpoczęcie konkursu. Mimo wcześniejszych zapowiedzi pogodnego i bezwietrznego wieczoru, warunki nam nie sprzyjały. Wiatr co chwila zmieniał kierunek, słabnął, zwiększał się. To wiał pod narty, to w plecy, to zupełnie z różnych stron. Żeby oddać dobry skok, trzeba było trafić na wspaniałe warunki, lub mieć duże umiejętności, ale i to nie wystarczało za każdym razem.
-Musisz dzisiaj dobrze skoczyć, wiesz o tym.- zwróciłem się w stronę Stefana, gdy pierwsi skoczkowie ruszyli z belki i oddali początkowe skoki dzisiejszego dnia. Kraft po ostatnich konkursach objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Tuż za nim plasowali się Freund i Prevc, którzy siedzieli mu na ogonie. Wszystko zależało od tych ostatnich konkursów w Norwegii, później w Planicy. Krafti nie mógł popełnić teraz żadnego błędu, jeśli chciał zdobyć Kryształową Kulę. Nie wiem, czy kiedykolwiek myślał realnie o jej wygraniu, ale w tym sezonie stało się to bardziej możliwe niż kiedykolwiek wcześniej. Teraz musiał jednak skupić się i dać z siebie wszystko.
-Wiem...- wyszeptał prawie niesłyszalnie, po czym spojrzał na mnie z lekkim strachem w oczach. Ten ciężar, który musiał utrzymać, dawał mu się we znaki.
-Poradzisz sobie. Tyle razy już w tym sezonie podołałeś różnym wyzwaniom, to czemu teraz miałoby być inaczej?
-Bo wtedy miałem ciebie.- Stefan odpowiedział na moje pytanie, które w zamiarze miało być raczej retorycznym. Westchnąłem głęboko i mimo wszystko uśmiechnąłem się nieznacznie.
-Teraz też masz mnie, ale jako dobrego kolegę. Nie zmieniło się wiele.
-Michi zmieniło się dużo i ty dobrze o tym wiesz... A ja...
-Po prostu nie myśl o niczym, tylko skup się na dobrym skoku.- położyłem mu dłoń na ramieniu, lecz zaraz musiałem ją zdjąć, gdyż nadeszła kolej, bym wyjechał na górę.- Trzymaj się.
-Michael...- zawołał za mną, gdy już trzymałem dłoń na klamce od drzwi.- A ty? Ty skoczysz daleko? Dla mnie?- patrzyłem na niego trochę z góry jak zawsze, ponieważ byłem od niego wyższy. Jego oczy utkwione były w mojej twarzy, tylko czekając na choćby najmniejszy ruch potwierdzający. Lecz ja tylko wykrzywiłem usta w coś, co miało być uśmiechem i opuściłem pomieszczenie.
***
Gdy usiadłem na zmienionej po raz kolejny w tym konkursie belce (widocznie Hofer bardzo dobrze się bawił), wiatr wiejący z dołu skoczki był bardzo silny. Takie podmuchy pod narty można bardzo dobrze wykorzystać, ale łatwo też zrobić parę kosztownych błędów. W końcu dostałem zielone światełko i ruszyłem. Samo wybicie z progu świadczyło o tym, że skok będzie daleki, a ja zamierzałem pokazać tym, którzy ostatnimi czasy we mnie wątpili i osiągnąć daleką odległość w pięknym stylu. 143m! Udało się! Wspaniale! Nowy rekord skoczni! Mimo aż czterdziestu odjętych punktów za wiatr osiągnąłem pierwsze miejsce. I oczywiście belka w dół.
Zaraz, gdy tylko stanąłem na miejscu dla lidera, podszedł do mnie Stefan, który już za chwilę miał wyjeżdżać na górę skoczni. W jego oczach błysnęła iskierka radości, gdy wymieniliśmy uścisk dłoni. Przypomniałem sobie, jak jeszcze jakiś czas temu za każdym razem, gdy Stefan skakał wspaniale, moje serce skakało i wywijało fikołki szczęśliwe z sukcesu ukochanego. Teraz naturalnie trzymałem za niego kciuki, ale nie byłem już aż tak podekscytowany. Zastanawiałem się, co teraz czuje Krafti. Nie byłem do końca przekonany co do jego uczuć względem mnie. Nie umiałem uwierzyć, że naprawdę chciałby wszystko naprawić, ale tak naprawdę. Z czystego serca. By nie były to tylko puste, nic nieznaczące słowa.

CZYTASZ
Kraftboeck- miłość w skocznym świecie
Fanfic[OPOWIADANIE ZAKOŃCZONE] ,,W tym jednym, wyjątkowym momencie liczył się tylko Stefan i jego malinowe usta. Co będzie, to będzie, ale wiem, że z moim ukochanym wszystko będzie tak, jak być powinno... Bo przecież miłość może przenieść góry." Dwóch wsp...