90. Skradzione serce

1K 78 39
                                    

Letnie słońce delikatnie przebłyskiwało się przez korony drzew. Siedziałem na dużym korzeniu wystającym ponad ziemię, zaraz obok małego jeziorka niedaleko mojego domu. Kiedyś bardzo często tu przychodziłem, bywałem tu nawet codziennie, bo cień i zimna woda przyjemnie chłodziły w upalne dni takie jak ten. Nadszedł już początek czerwca. Te dwa miesiące odpoczynku sprawiły, że stałem się jak nowo narodzony. Jeszcze nigdy nie czułem aż takiej przemiany. Moja psychika uwolniona od ciągłego stresu i zagmatwanych myśli mogła skupić się na kolorowych kwiatkach czy pluskach wody po wrzuceniu do niej kamienia. Znalazłem też mnóstwo czasu, by pomóc mamie w domu, czy spędzić czas z rodzicami i braćmi, którego w ciągu sezonu nie mam zbyt wiele. Starałem się wykorzystać te wolne chwile jak najlepiej, choć nie zawsze mi to wychodziło. Najbardziej martwił mnie fakt pustki, którą odczuwałem gdzieś głęboko w sercu. Z każdym dniem ona narastała, a ja domyślałem się, czym może być spowodowana. Rozłożyłem się pod drzewem na dość wysokiej trawie. Nasunąłem czapkę z daszkiem na oczy i wsłuchałem się w ciche dźwięki wydawane przez owady. Drzewo rozgałęzione nade mną dawało przyjemny cień. Wróciłem myślami do dnia wyjazdu z hotelu zaraz po konkursie w Planicy.

***

Tak jak myślałem, okropny ból głowy obudził mnie koło południa, ale jak się później okazało, nie byłem jedynym, który pozwolił sobie na tak długi sen po wczorajszej imprezie. Wziąłem tabletki na kaca, które poprzedniego dnia zaproponował mi Leyhe, po czym wskoczyłem pod prysznic. Zimna woda rozjaśniła mój umysł, zacząłem sobie przypominać wydarzenie z zabawy. Większość scen wyglądała podobnie jak na innych imprezach, ale koniec bardzo zapadł mi w pamięci. Przypomniałem sobie moment, w którym Stefan praktycznie wykradł pocałunek z moich ust. Później przepraszał, tłumaczył się, ale ja nie chciałem o tym słyszeć. Byłem słaby, zmęczony i wściekły na niego. Rano stwierdziłem, że nie do końca potrzebnie. Widziałem w jego oczach strach na moją reakcję. Powiedział, że nie mógł się powstrzymać. Teraz, gdy myślę nad tym, trochę go rozumiem. Ja sam czułem się podobnie nie raz, gdy patrzyłem na niego i nie mogłem się oprzeć pokusie pocałowania go. Sam nie wiem, co mam o tym myśleć...

Szybko spakowałem walizkę, by jak najszybciej dostać się do autobusu. Z Planicy do mojego rodzinnego Linz są zaledwie trzy godziny drogi, które chciałem przebyć jak najszybciej. Pożegnałem się z wszystkimi, których jeszcze napotkałem na drodze i wyszedłem z hotelu.

-To do zobaczenia.- usłyszałem za sobą cichy głos. Odwróciłem się w stronę Stefana, który siedział na ławce przed głównymi drzwiami. Obok niego spoczywała spakowana walizka. Najwyraźniej czekał tutaj by się ze mną pożegnać. Wstał powoli i podszedł do mnie. Przez dość długi czas staliśmy naprzeciw siebie, milcząc. Może gdybym wtedy powiedział coś, odezwał się, teraz czułbym się lepiej, ale wtedy nie myślałem o niczym innym jak o natychmiastowym opuszczeniu tego kraju.

-Żegnaj Kraft.- rzuciłem szybko i poszedłem dalej. Stefan stał w miejscu i tylko patrzył na mnie, gdy oddalałem się, czując narastającą pustkę.

***

Nigdy nie myślałem, że mogę za kimś tak tęsknić i to za kimś, kto pozornie nic dla mnie nie znaczy. Ale z upływem długich dni coraz mniej byłem przekonany co do mojej obojętności wobec Krafta. Nieustannie przekonywałem siebie, że najlepiej o nim nie myśleć, ale tak się nie dało. Mimo, że w ciągu ostatnich miesięcy sezonu nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt dużo, czułem jego obecność, której teraz tak bardzo mi brakowało. Zastanawiałem się niekiedy, czy byłbym w stanie wybaczyć mu to wszystko, lecz zawsze znajdywałem tysiąc powodów na ,,nie". Po każdych takich przemyśleniach czułem się bardziej rozbity, więc po jakimś czasie po prostu przestawałem myśleć. Choć i tak moje myśli nieustannie zajmował Krafti.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz