36. Nie zasługuję

762 87 11
                                    

Już następnego dnia z samego rana wylecieliśmy do Wisły. Mieliśmy całe cztery dni, by zadomowić się w tym mieście, bo po tym czasie wyjeżdżamy bardziej na południe tego kraju. Gdy dotarliśmy do hotelu, nadszedł czas na wybranie pokojów. Niby taka niepozorna rzecz, ale po raz pierwszy była dla mnie trudnością. Gdy poszczególni skoczkowie podchodzili do lady, by wziąć klucze do swoich pokoi, my staliśmy bez ruchu, zastanawiając się, jaki wziąć pokój. Nigdy wcześniej nie mieliśmy z tym problemu, bo wiedzieliśmy, że chcemy być we dwójkę, lecz ostatnie wydarzenia postawiły przed nami pewne wątpliwości.

-Michael, ty wybierz... Ja powiem tylko, że teraz już nie chcę, byś był sam.- Kraft podszedł do mnie. Pokiwałem tylko głową, milcząc. Hayböck weź się ogarnij! Nad czym ty się zastanawiasz! Przecież kochasz go, tak? Skarciłem w głowie sam siebie, po czym podszedłem do lady i wziąłem z niej kluczyk do dwuosobowego pokoju.

Od razu, gdy weszliśmy do pomieszczenia, rzuciłem moją walizkę gdzieś obok łóżka i wyszedłem na zewnątrz. Miałem już powoli dość tego wszystkiego. Tych ciągłych spojrzeń Stefana w moją stronę. Przecież jego wzrok zdecydowanie mi nie wystarczał. Chciałem czegoś więcej. Zdecydowanie więcej. Pocieszały mnie jedynie słowa Krafta wypowiedziane do Schlierenzauera ,,Zrozumiałem, że za bardzo kocham Michaela, by robić mu coś takiego." ,,On nie jest tobą. On nie ma mnie głęboko gdzieś". Czy on naprawdę chce zacząć wszystko od nowa? I czy ja kiedykolwiek będę w stanie wypowiedzieć te dwa piekielnie trudne słowa ,,Wybaczam ci"?

Gdy po dwóch godzinach spaceru po ośnieżonych uliczkach w końcu wróciłem do hotelu, zatrzymał mnie Thomas.

-Michi chodź, pomóż mi w jednej rzeczy.- Pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju.

-Ale ja...

-Chodź, chodź, to zajmie ci dosłownie sekundę.

Weszliśmy do małego pomieszczenia, w którego rogu stało jedno łóżko i szafa. Po drugiej stronie znajdowały się dwa krzesła i mały stolik.

-Potrzymaj ten obraz przy ścianie, żebym mógł zobaczyć, gdzie go powiesić.

Trochę zaskoczyła mnie ta prośba, no ale dobra. Diethart wręczył mi obraz, przedstawiający wielką świnię na środku łąki.

-Ale ty wiesz, że za cztery dni wyjeżdżamy stąd?- Spytałem dla pewności.

-Wiem, wiem. Postanowiłem po prostu wieszać go sobie zawsze w pokojach, by dodawał im lepszego klimatu. Dostałem go na święta od rodziców. Czyż nie jest urokliwy?- Uśmiechnął się, wskazując mi jeden ze stołków. Przewróciłem tylko oczami i bez zbędnych pytań wszedłem na niego. Im prędzej zawiesimy ten obraz, tym szybciej będę mógł odpocząć w moim pokoju, w którym podejrzewałem, że jest pusto, do czego przyzwyczaiłem się już za bardzo.

-Trochę na lewo.- zaczął Thomas, oddalając się od ściany.- Nie... jednak w prawo. Za dużo, znów ciut w lewo. Teraz trochę do góry. Nie... raczej na dół. Tak delikatnie w lewo. Za dużo... wróć w prawo. Dobra, teraz wyrównaj. Hmmm... A spróbujmy na innej ścianie.

Po długich dwudziestu minutach, w ciągu których cierpliwie wykonywałem wszystkie polecenia Dietharta, w końcu spasowało mu ułożenie tego cholernego obrazu.

-Jakbyś mógł, spytaj kogoś w recepcji o gwoździe, ja pójdę po młotek do Laniska, bo podobno zawsze nosi go ze sobą.

Westchnąłem głęboko i chcąc nie chcąc, ruszyłem na parter w misji poszukiwania gwoździ. Po namyśle stwierdziłem, że i tak nie mam w tej chwili nic lepszego do roboty. Recepcjonistka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Pewnie nie często wczasowicze pytają o coś podobnego, jednak bez żadnego pytania pokazała mi kilka rodzajów. Nie miałem najmniejszego pojęcia, który spasuje Thomasowi, więc na wszelki wypadek wziąłem wszystkie.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz