Wytrzeszczyłem oczy, wpatrując się w zarumienioną twarz Eisenbichlera. Nie... nie...nie, nie, nie! To nie może być prawda, po prostu nie może! Ja nie mogłem całować się z nim! Nie! Po prostu nie!
Markus lekko odsunął się ode mnie zmieszany, lecz ja nawet się nie poruszyłem. Chciałem go uderzyć, wyrzucić z tego pokoju, cokolwiek... Ale nie umiałem. Byłem cały sparaliżowany, nie wierzyłem w to, co przed chwilą zrobiłem. Po chwili rozejrzałem się po pokoju, by chociaż nie musieć patrzyć w te zielone oczy, które teraz znienawidziłem. Drzwi na korytarz były lekko uchylone. Co by było, gdyby ktokolwiek nas zobaczył? Przecież każdy mógł spokojnie wejść do tego pokoju. Wolałem nawet nie myśleć o tym, co by zrobił Stefan, gdyby był tego świadkiem... Przecież dopiero co mówiłem mu, że może mi zaufać, a teraz? Teraz zawiodłem to zaufanie... Co z tego, że nie chciałem tego. Stało się, a ja nie wytrzymam z myślą, że moje usta jeszcze przed momentem dotykały ust Markusa.
-Michi ja...
-Nie mów do mnie- Stwierdziłem stanowczo i zwróciłem wzrok na Niemca.- Wyjdź stąd.- rozkazałem.
Jego twarz była cała zarumieniona. Nie miałem pojęcia, że on może posunąć się tak daleko...
-Michael przepraszam...- wyszeptał.- To było silniejsze ode mnie. Chciałem choć na chwilę spojrzeć na ciebie sam na sam, bo widziałem, że Stefan dopiero co wyszedł z pokoju i ...
-I co? Tak po prostu postanowiłeś tu przyjść i mnie pocałować?- mój ton głosu był coraz to bardziej stanowczy.
-Wszedłem do pokoju i gdy zobaczyłem cię takiego samego, nie myślałem już nad tym, co robię. Wiem, że nie powinienem, ale...- zbliżył się lekko do mnie i dotknął mojej dłoni, lecz ja odskoczyłem się do tyłu, jak oparzony.
- Ty w ogóle wiesz, co zrobiłeś?!- Moje emocje wzięły w górę. Nie mogłem na niego patrzyć. Brzydziłem się jego widokiem.- Jak mogłeś!? Jesteś nic niewartym idiotą i gnojkiem! Jesteś debilem! Frajerem! Ty wiesz, jakie dla mnie pocałunek ma znaczenie!? Ty w najmniejszym stopniu nie jesteś tego wart!
-Michael...- wyszeptał.- Michael...- Jego dłoń znów przesunęła się lekko do mojej, lecz i tym razem wyrwałem ją, odruchowo uderzając go w twarz. Niemiec lekko zachwiał się, lecz zaraz stanął prosto, patrząc na mnie ze łzami w oczach i dotykając swojego bolącego policzka.
-Nie dotykaj mnie! Nie mów do mnie! Nie patrz na mnie! ZNIKNIJ Z MOJEGO ŻYCIA!- Wrzasnąłem na cały głos.
Markus stał oniemiały w miejscu. Na moim policzku również pojawiła się łza... Przecież nikt się o tym nie musi dowiedzieć... Nikt... A już na pewno nie Stefan... Ale ja nie wytrzymam tak... Muszę mu powiedzieć... Muszę przyznać się do błędu... Jak mogłem nie zorientować się, że coś jest nie tak? Dlaczego nie wyczułem, że policzek, którego dotykałem jest inny od policzka Krafta, że ramiona, które mnie objęły tak różnią się od tych, którymi zwykle obejmuje mnie Stefan...
Usiadłem na moim łóżku, tępo wpatrując się w ścianę przede mną. Eisenbichler bardzo powoli przysunął się do mnie, lecz zachował dość znaczną odległość.
-Jeśli... kiedykolwiek będziesz coś potrzebował... powiedz.- wyszeptał i otarł pierwszą łzę z mojego policzka. Jeszcze przez krótką chwilę wpatrywał się we mnie, po czym zacisnął mocno powieki, przetarł zapłakaną twarz rękawem bluzy i opuścił pokój.
Nic nie myślałem. Moja głowa była pusta, jakby wszystko z niej wyparowało. Przecież ja nie chciałem tego pocałunku... To wina tylko i wyłącznie Markusa!
-Jak się spało?- Do pomieszczenia wszedł nie kto inny tylko Stefan. Spojrzałem na niego jak na jakiegoś ducha czy kosmitę. Na jego twarzy gościł uśmiech, a te piękne, czarne oczy patrzyły na mnie dobrodusznie.- Stało się coś?- Spytał po chwili, patrząc na mój rozkojarzony wzrok.

CZYTASZ
Kraftboeck- miłość w skocznym świecie
Fanfiction[OPOWIADANIE ZAKOŃCZONE] ,,W tym jednym, wyjątkowym momencie liczył się tylko Stefan i jego malinowe usta. Co będzie, to będzie, ale wiem, że z moim ukochanym wszystko będzie tak, jak być powinno... Bo przecież miłość może przenieść góry." Dwóch wsp...