50. Szalony

705 82 21
                                    

Piękne promienie zachodzącego słońca muskały moją twarz. Zamknąłem oczy, pogrążając się w tej cudownej chwili błogiego spokoju. Było bardzo ciepło. Mimo, że lato dobiegło końca, wrześniowe powietrze nadal było duszne i monotonne. Wokół czuć było słodki zapach wrzosu.

Poczułem ucisk na mojej dłoni, który natychmiast odwzajemniłem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Pogładziłem wierzch dłoni mojego ukochanego i rozłożyłem się wygodniej na suchej trawie. On przybliżył się do mnie i położył głowę na moim ramieniu. Wtuliłem twarz w jego ciemne włosy. Pachniały mieszaniną polnych kwiatów i waniliowym szamponem. Uwielbiałem ten zapach.

-Chciałbym, by już była zima.- usłyszałem głos Stefana. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zwykle ludzi ciągnie do lata, a nie tęsknią za zimą. Jednak ja doskonale rozumiałem Kraftiego, choć miałem też swoje powody, by lubić i lato.

-Wtedy nie mogę leżeć z tobą na łące, nie martwiąc się niczym.- stwierdziłem.- A wiesz, że bardzo to lubię.

-Michi, leżymy tak pierwszy raz.- zaśmiał się.- Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy.

-Ale bardzo mi się to spodobało.- pocałowałem jego czoło, na co on odpłacił mi pięknym uśmiechem.

***

Otworzyłem prawe oko z niechęcią. Natarczywy dźwięk budzika nieustannie dźwięczał w mojej głowie. Próbując go wyłączyć, zrzuciłem go na podłogę, jednak osiągnąłem swoje, bo uciszył się. Westchnąłem głęboko, usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Dziś mamy mieć pierwszy trening w Japonii. Ma się on odbyć dopiero za dwie godziny, ale zanim się ogarniemy, pewnie minie dużo czasu.

Zwróciłem zaspany wzrok w stronę łóżka Stefana. On w dalszym ciągu spał na nim nieruchomy, wtulając głowę w kołdrę. Gdy śpi, wygląda naprawdę uroczo. Uśmiechnąłem się na tę myśl. Spojrzałem w okno, zza którego patrzyły na mnie ponure chmury. Na zewnątrz widniał duży ogród, przylegający do hotelu. Wszystko w nim zamarło w bezcelowym śnie. Zero kolorów, zapachów. Pustka. Miło by było kiedyś poleżeć sobie na takiej kwiecistej łące przy zachodzie słońca, ze Stefanem obok, wdychając całym sobą piękną woń polnych kwiatów. Tak leżąc, wszystkie problemy opuściłyby nas. Wszystkie myśli odpłynęłyby daleko i nie wracały przez długi czas. Liczylibyśmy się tylko my dwaj, nasza miłość i kwiaty... Chciałbym, by już było lato...

***

-Gdzieście byli wczoraj przez cały dzień?- spytał Thomas, gdy wraz ze Stefanem usiedliśmy przy stole w jadalni, kładąc na nim miski z owsianką.- Myślałem, że się pozabijaliście.- przyznał.

-Widać się myliłeś.- Uśmiechnąłem się nieznacznie.

-Bo wiecie...- Do rozmowy wtrącił się Popinger, zajmując wolne miejsce.- Od miłości do nienawiści tylko jeden krok.- To chyba miała być forma jakiegoś żartu, ale ani ja, ani Kraft nawet nie zamierzaliśmy się zaśmiać. Trzeba przecież przyznać, że między nami w dalszym ciągu nie było na tyle dobrze, by pozwolić sobie na luźne żarty, dotyczące naszych wzajemnych uczyć.

-Oby nie.- stwierdził ostro Stefan, kończąc tę krótką rozmowę i zatapiając łyżkę w gorącej potrawie.

Ja również wolałem zachować milczenie, choć z drugiej strony pragnąłem znów usłyszeć słodki głos mojego ukochanego. Chciałem, byśmy obaj zapomnieli o wszystkim, o przeszłości, teraźniejszości i nie martwiąc się przyszłością, zagłębili się w przyjemną rozmowę, trzymając się za ręce ze szczerymi uśmiechami ozdabiającymi rumiane twarze. Tęskniłem za chwilami, gdy obaj, bez żadnych krępacji patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy obaj mogliśmy sobie nawzajem powiedzieć bez najmniejszego zastanowienia czy oporu ,,kocham cię".

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz