Rozdział 10 - Rozmowa Z Dumbeldore

672 51 1
                                    


Ginny w milczeniu słuchała profesora Dumbledore'a, który wyjaśniał, że Voldemort zostawił w niej cząstkę siebie, gdy opętał ją za pomocą dziennika w poprzednim roku. To właśnie ta mała cząstka dawała jej umiejętność mówienia językiem węży i zapewne cała masę innych zdolności, które czekają na odkrycie.

- Zastanawiałem się, czy coś takiego się stanie - przyznał. - Ale w podobnych sytuacjach często mija dużo czasu, nim podobne efekty się ujawnią, a ja nie wiedziałem czy i jak objawią się w tym przypadku. To interesujące, że właśnie język węży okazał się tą zdolnością, która została ci przekazana.

Ginny musiała się obruszyć, bo spojrzał na nią ponad krawędzią swoich okularów, a jego oczy migotały.

- To jest interesujące, czy chcesz to przyznać czy nie - powiedział łagodnie. - Może powinnaś zapytać pana Pottera w jakich okolicznościach on został wężousty.

- Nie uważam, żeby to nie było interesujące - odparła Ginny, równie spokojnie. - Nie chcę jedynie używać słowa "zdolność". Jest zdecydowanie zbyt pozytywne, żeby określać to, co się stało.

- Bycie wężoustym to zdolność, jaką posiada niewielu czarodziejów - zauważył Dumbledore. - Nie ma najlepszej reputacji, ale może ty i pan Potter zdołacie to zmienić.

- Raczej nie zamierzam oznajmiać wszystkim, że potrafię rozmawiać z wężami - powiedziała Ginny, nieco ostrzejszym tonem niż początkowo zamierzała. - Zwłaszcza, że dostałam tą zdolność od czarnego maga.

Dumbledore oparł się wygodniej i położył dłonie na blacie swojego biurka.

- Masz więź z Tomem Riddle - rzekł bez owijania w bawełnę. - Nie sądzę, by ta więź miała wygasnąć, póki sam Voldemort nie umrze ostatecznie. Jesteśmy na nieznanych wodach, panno Weasley. Nie mam pojęcia jak rozwinie się sytuacja.

- Co pan chce mi powiedzieć?

- Chcę po prostu, żebyś stawiła czoło faktom, Ginewro. Ta więź może mieć jeszcze inne efekty i z tego co wiem nie zdołasz przed nią uciec. Musisz jednak nauczyć sie ją kontrolować, inaczej to ona będzie kontrolować ciebie.

- Jakie inne efekty?

- Jak już mówiłem, sam dokładnie nie wiem - zaczął ostrożnie dyrektor. - Ale możesz nagle rzucać niezwykle potężne zaklęcia albo odkryjesz, że masz jakąś wiedzę, choć nigdy się tego nie uczyłaś. Mówiąc wprost, nie mamy sposobu, żeby dowiedzieć się, jakie dokładnie części siebie zostawił w tobie Voldemort. Kiedy cię opętał, dzieliliście jeden umysł. Nawet jeśli był to szesnastoletni Voldemort, to zapewne już wtedy był patologiczny i złowrogi.

Ginny wstała gwałtownie i podeszła do okna. Skrzyżowała ramiona na piersi i wbiła spojrzenie w stojącą na Błoniach chatkę Hagrida. Wolałaby pójść z wizytą do gajowego Hogwartu, niż siedzieć w tym gabinecie i rozmawiać o jej więzi z Voldemortem.

Świetnie wiedziała, o czym mówi dyrektor. Już kilka razy siła jej zaklęć zaskakiwała ją, a niektóre lekcje wydawały jej się dziwnie znajome. Pomysły i wspomnienia pojawiały się z niczego. Na początku tego nie zauważała, ale powrót do Hogwartu wywołał napływ całej fali wspomnień, które nie należały do niej i Ginny zrozumiała z przerażającą pewnością, że to pozostałości po zeszłorocznym opętaniu. Czasami czuła się, jakby coś mrocznego i oślizłego zapuszczało korzenie w jej głowie. W takich chwilach musiała wytężać cała swoją wolę, by nie wrzeszczeć na wszystkich wokół niej. Zadrżała. Jak łatwo byłoby się poddać i pozwolić tej mrocznej części na przejęcie kontroli...

- On jest chory - wyznała cicho. - Niektóre z rzeczy, o których myślał i które robił... Chyba nie chciał, żebym je zobaczyła. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że połączenie będzie działało w dwie strony, gdy próbował przejąć nade mną całkowitą kontrolę. Wydaje mi się - wymamrotała, jakby do siebie - że gdyby Harry się nie pojawił, nie miałoby to wielkiego znaczenia.

Odwróciła się od okna.

- Coś jeszcze, panie profesorze?

Dumbledore spojrzał na nią badawczo.

- Nie, możesz iść. Dziękuję, że mi powiedziałaś. Ufam, że powiadomisz mnie, jeśli przydarzy ci się jeszcze coś niezwykłego?

Ginny skinęła głową i ruszyła do drzwi.

- W takim razie zobaczymy się rano na śniadaniu. Ginny, pamiętaj, że zawsze jestem do twojej dyspozycji, jeśli potrzebowałabyś pomocy. Możesz przyjść i porozmawiać ze mną o każdej porze dnia i nocy.

Ginny poczuła przypływ wdzięczności.

- Dziękuję, panie profesorze.

Uśmiechnął się i pozwolił Ginny wyjść z gabinetu.

Harry czekał na nią u stóp klatki schodowej. Wstał, kiedy zeszła na dół i ruszył wraz z nią z powrotem do Wieży Gryffindora.

- Wiesz co mi powiedział? - przerwała ciszę Ginny.

- Jeśli moje podejrzenia są słuszne, to miałem z nim dokładnie taką samą rozmowę w czerwcu - odpowiedział Harry głosem wypranym z emocji. - Przepraszam.

Ginny zerknęła na niego.

- Harry, nie masz za co przepraszać. To przez Toma, nie przez ciebie.

- Nie o to mi chodziło - zaoponował. - Chciałem powiedzieć, że przykro mi, że właśnie ciebie to spotkało.

- Acha. Dzięki w takim razie - chwila ciszy. - Przykro mi z powodu twojej więzi.

- Tak, to do dupy - przyznał Harry.

Ginny parsknęła.

- To chyba mało powiedziane.

- Ano - przyznał z uśmiechem Harry.

- A jednak - kontynuował po chwili ciszy - to całkiem miłe.

- Całkiem miłe? - powtórzyła z niedowierzaniem Ginny. - Całkiem miłe?!

- Nie o to mi chodziło - wtrącił się pospiesznie. - Chodziło mi o to, że wiesz... to dla mnie miłe... że mogę się tym z kimś podzielić. Nie jestem już jedynym wężoustym.

- Ale nie powiesz o tym nikomu, prawda?

- Nie powiem - zapewnił stanowczo Harry. - Ale ja wiem i ty wiesz i... no wiesz... to będzie taka nasza tajemnica.

- Nasz własny sekretny język - powiedziała z przekąsem.

- Tak jakby - zgodził się. Postanowił zaryzykować i zarzucił jej rękę na ramiona w braterskim geście. - Wiesz, to już kolejna rzecz, którą mamy wspólną.

- Tak - wymamrotała. - Mamy więcej wspólnego z każdym dniem.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz