Harry przekręcił się na krześle, mając nadzieję, że sztywność, jakiej nabawił się przez ostatnie trzy godziny nie zostanie permanentnie w jego plecach. Spojrzał na swoje własne łóżko w Skrzydle Szpitalnym, do którego zagoniła go Madam Pomfrey, gdy tylko wrócili po uratowaniu Syriusza. Madam Pomfrey myślała, że leżał w nim cały czas, a Harry nie miał czasu ani ochoty na wyprowadzanie jej z błędu. Ta cała sprawa z podróżowaniem w czasie była naprawdę zwariowana.
W każdym razie pielęgniarka wysłała ich do łóżek. Hermiona padła na tym ustawionym obok Ginny, ale Harry miał kłopoty ze snem, pomimo cichego chrapania dochodzącego z łóżka Rona, które z reguły wywierało na niego efekt usypiający.
Za każdym razem gdy zamykał oczy, widział to spojrzenie Ginny. To jedyne w swoim rodzaju, krótkie mgnienie uczucie, nim odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z atakującym wilkołakiem. To było spojrzenie zawierające determinację, niezłomność i odrobinę przerażenia. Spotkała się z Lupinem oko w oko, a jej magiczna tarcza ochroniła ich, ochroniła jego, przed atakiem. Nigdy nie zapomni tej chwili, gdy stała nad nim z wyciągniętą ręką i wyrazem koncentracji zastygłym na twarzy. Z rudymi włosami powiewającymi wokół jej głowy przypominała pogańską wojowniczkę z dawnych wieków.
Ginny poruszyła się. Harry błyskawicznie ujął jej dłoń.
Jej oczy uchyliły się i poruszyła niepewnie głową, by na niego spojrzeć.
- Jestem wilkołakiem?
Harry parsknął cichym śmiechem.
- Nie, Furio. Ani odrobinę.
Westchnęła i opadła na poduszkę.
- Dzięki Merlinowi.
Przekręciła się i skrzywiła, a potem podniosła rękę do obolałej głowy.
- Co się stało?
- Uderzyłaś się w głowę - wyjaśnił Harry. - Zaraz po tym, jak Lupin wyrwał się Syriuszowi i znowu cię zaatakował. Trafił cię w ramię - kontynuował, wskazując na zabandażowane miejsce po prawej stronie - ale Madam Pomfrey powiedziała, że zostanie ci tylko blizna, bo cię nie ugryzł.
- A Lupin? Nic mu nie jest? A co z Syriuszem?
Harry się skrzywił.
- Syriusz zniknął. Kiedy odpędził Lupina, Peter Pettigrew uciekł, a potem obudził się Snape i złapał Syriusza.
- Co?
Harry machnął ręką.
- Już jest w porządku... no, może nie w porządku, ale lepiej. Hermiona i ja użyliśmy zmieniacza czasu, żeby wrócić i uratować Syriusza i Hardodzioba. Odlecieli razem.
Ginny czuła, jak w jej obolałej głowie galopują myśli. Miała tysiące pytań, a każde bardziej złożone od poprzedniego. Zaczęła od najprostszego, które jej przyszło do głowy:
- Co to jest zmieniacz czasu?
Harry oparł się i położył nogi na jej łóżku.
- Lepiej ułóż się wygodnie, jeśli chcesz usłyszeć całą historię.
Ginny znalazła wygodną pozycję dla swojego uszkodzonego ramienia i głowy i słuchała, jak Harry opowiadał o pocałunku dementora, który Korneliusz Knot zaordynował dla Syriusza. Żeby go uratować, Harry i Hermiona cofnęli się w czasie, uwolnili Hardodzioba, pokonali setkę dementorów i uwolnili Syriusza z więzienia na wieży, by w końcu pożegnać się z nim i Hardodziobem.
- Kurde, Harry - burknęła Ginny. - Mogłeś mnie obudzić.
Harry potrząsnął głową.
- Nie ma mowy. Wystarczająco dużo zrobiłaś - opuścił nogi na podłogę z głuchym łoskotem. - Może pogadajmy teraz o rzucaniu się między mnie i atakującego wilkołaka.
Ginny zmrużyła oczy.
- Chyba nie zamierzasz na mnie nawrzeszczeć za to, że uratowałam ci dupsko?
Harry wstał i usiadł na krawędzi łóżka.
- Właściwie to pomyślałem, że możemy jeszcze raz spróbować tego przytulania.
Ginny niepewnie skinęła głową, a Harry położył się koło niej na boku. Objął ją oboma ramionami i przyciągnął bliżej. Na początku leżała sztywno, a potem znowu jakoś tak dziwnie stopniała i Harry'emu zaczęło być wygodnie. Położył policzek na czubku jej głowy i przytulił ją mocniej.
- Twoje włosy ładnie pachną - wymamrotał.
Zachichotała z twarzą przyciśniętą do jego ramienia.
- Dzięki.
- Ginny - Harry nerwowo przełknął ślinę. - Dziękuję. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. To jak przed nim stanęłaś, zaklęcie, które przeciwko niemu wykorzystałaś... niesamowite.
Poczuł jak wzrusza ramionami i pocałował ją lekko w czubek głosy. Dziwne. Nigdy wcześniej nie czuł takiej potrzeby.
- Więc teraz ocaliliśmy sobie nawzajem życie. Dostaniemy za to jakiś medal?
Odsunęła się lekko i spojrzała na niego.
- Jakiś medal przyjaźni? - spytała wesoło.
Uśmiechnął się szeroko.
- Właśnie. Ciekawe jak by wyglądał.
- Pewnie obrzydliwie sentymentalnie - uznała. - Króliczki, serduszka i taki badziew.
Zadygotał.
- Tylko nie króliczki, błagam.
Roześmiała się i przytulił ją jeszcze raz, a potem przewrócił się na plecy. Obejmował ją jednym ramieniem, a ona złożyła głowę na jego obojczyku.
To było niezwykle wygodne, zupełnie naturalne. Przerażające. Harry nigdy nie czuł się dobrze w towarzystwie dziewczyn, ale to coś zupełnie innego. Ginny była dziewczyną bez cienia wątpliwości, ale Harry nie czuł się niepewnie czy niezręcznie w jej towarzystwie.
Ginny poczuła, że zaraz zaśnie.
- Harry? - ziewnęła.
- Tak, Gin?
- Przykro mi z powodu Syriusza. Chyba nie będziesz mógł teraz z nim zamieszkać?
- Nie - przyznał z żalem. - Ale przynajmniej jest wolny.
- I Hardzodziób też - przypomniała mu.
- Myślisz, że go jeszcze zobaczymy?
- Oczywiście - odparła sennie. - To twój ojciec chrzestny. Nie opuści cię, skoro już cię odnalazł.
Ziewnęła jeszcze raz i wtuliła się w niego.
- Nigdy cię nie zostawię, Harry. Zawsze będę twoją przyjaciółką.
Harry spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Chyba ten eliksir uderza ci do głowy.
Ginny uniosła głowę zmieszana.
- Może. Co ja przed chwilą powiedziałam? Coś obrzydliwie sentymenntalnego?
- Tak, ale nic się nie stało. Idź spać.
- Dobranoc, Harry.
- Dobranoc, Furio.
Harry obejmował śpiącą Ginny. Czuł że coś, może ich przyjaźń, zostało właśnie zcementowane w sposób, którego chyba do końca nie rozumiał.
CZYTASZ
Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNiektóre głębokie blizny pozostają niewidoczne. Harry i Ginny zaprzyjaźniają się po wydarzeniach w Komnacie Tajemnic. Czy będą potrafili sobie pomóc? A może mrok, którym Voldemort skaził ich dusze rozdzieli ich na zawsze?Tłumaczenie z angielskiego.