Rozdział 18 - Koniec 3 Roku

621 51 2
                                    

Harry przekręcił się na krześle, mając nadzieję, że sztywność, jakiej nabawił się przez ostatnie trzy godziny nie zostanie permanentnie w jego plecach. Spojrzał na swoje własne łóżko w Skrzydle Szpitalnym, do którego zagoniła go Madam Pomfrey, gdy tylko wrócili po uratowaniu Syriusza. Madam Pomfrey myślała, że leżał w nim cały czas, a Harry nie miał czasu ani ochoty na wyprowadzanie jej z błędu. Ta cała sprawa z podróżowaniem w czasie była naprawdę zwariowana.

W każdym razie pielęgniarka wysłała ich do łóżek. Hermiona padła na tym ustawionym obok Ginny, ale Harry miał kłopoty ze snem, pomimo cichego chrapania dochodzącego z łóżka Rona, które z reguły wywierało na niego efekt usypiający.

Za każdym razem gdy zamykał oczy, widział to spojrzenie Ginny. To jedyne w swoim rodzaju, krótkie mgnienie uczucie, nim odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z atakującym wilkołakiem. To było spojrzenie zawierające determinację, niezłomność i odrobinę przerażenia. Spotkała się z Lupinem oko w oko, a jej magiczna tarcza ochroniła ich, ochroniła jego, przed atakiem. Nigdy nie zapomni tej chwili, gdy stała nad nim z wyciągniętą ręką i wyrazem koncentracji zastygłym na twarzy. Z rudymi włosami powiewającymi wokół jej głowy przypominała pogańską wojowniczkę z dawnych wieków.

Ginny poruszyła się. Harry błyskawicznie ujął jej dłoń.

Jej oczy uchyliły się i poruszyła niepewnie głową, by na niego spojrzeć.

- Jestem wilkołakiem?

Harry parsknął cichym śmiechem.

- Nie, Furio. Ani odrobinę.

Westchnęła i opadła na poduszkę.

- Dzięki Merlinowi.

Przekręciła się i skrzywiła, a potem podniosła rękę do obolałej głowy.

- Co się stało?

- Uderzyłaś się w głowę - wyjaśnił Harry. - Zaraz po tym, jak Lupin wyrwał się Syriuszowi i znowu cię zaatakował. Trafił cię w ramię - kontynuował, wskazując na zabandażowane miejsce po prawej stronie - ale Madam Pomfrey powiedziała, że zostanie ci tylko blizna, bo cię nie ugryzł.

- A Lupin? Nic mu nie jest? A co z Syriuszem?

Harry się skrzywił.

- Syriusz zniknął. Kiedy odpędził Lupina, Peter Pettigrew uciekł, a potem obudził się Snape i złapał Syriusza.

- Co?

Harry machnął ręką.

- Już jest w porządku... no, może nie w porządku, ale lepiej. Hermiona i ja użyliśmy zmieniacza czasu, żeby wrócić i uratować Syriusza i Hardodzioba. Odlecieli razem.

Ginny czuła, jak w jej obolałej głowie galopują myśli. Miała tysiące pytań, a każde bardziej złożone od poprzedniego. Zaczęła od najprostszego, które jej przyszło do głowy:

- Co to jest zmieniacz czasu?

Harry oparł się i położył nogi na jej łóżku.

- Lepiej ułóż się wygodnie, jeśli chcesz usłyszeć całą historię.

Ginny znalazła wygodną pozycję dla swojego uszkodzonego ramienia i głowy i słuchała, jak Harry opowiadał o pocałunku dementora, który Korneliusz Knot zaordynował dla Syriusza. Żeby go uratować, Harry i Hermiona cofnęli się w czasie, uwolnili Hardodzioba, pokonali setkę dementorów i uwolnili Syriusza z więzienia na wieży, by w końcu pożegnać się z nim i Hardodziobem.

- Kurde, Harry - burknęła Ginny. - Mogłeś mnie obudzić.

Harry potrząsnął głową.

- Nie ma mowy. Wystarczająco dużo zrobiłaś - opuścił nogi na podłogę z głuchym łoskotem. - Może pogadajmy teraz o rzucaniu się między mnie i atakującego wilkołaka.

Ginny zmrużyła oczy.

- Chyba nie zamierzasz na mnie nawrzeszczeć za to, że uratowałam ci dupsko?

Harry wstał i usiadł na krawędzi łóżka.

- Właściwie to pomyślałem, że możemy jeszcze raz spróbować tego przytulania.

Ginny niepewnie skinęła głową, a Harry położył się koło niej na boku. Objął ją oboma ramionami i przyciągnął bliżej. Na początku leżała sztywno, a potem znowu jakoś tak dziwnie stopniała i Harry'emu zaczęło być wygodnie. Położył policzek na czubku jej głowy i przytulił ją mocniej.

- Twoje włosy ładnie pachną - wymamrotał.

Zachichotała z twarzą przyciśniętą do jego ramienia.

- Dzięki.

- Ginny - Harry nerwowo przełknął ślinę. - Dziękuję. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. To jak przed nim stanęłaś, zaklęcie, które przeciwko niemu wykorzystałaś... niesamowite.

Poczuł jak wzrusza ramionami i pocałował ją lekko w czubek głosy. Dziwne. Nigdy wcześniej nie czuł takiej potrzeby.

- Więc teraz ocaliliśmy sobie nawzajem życie. Dostaniemy za to jakiś medal?

Odsunęła się lekko i spojrzała na niego.

- Jakiś medal przyjaźni? - spytała wesoło.

Uśmiechnął się szeroko.

- Właśnie. Ciekawe jak by wyglądał.

- Pewnie obrzydliwie sentymentalnie - uznała. - Króliczki, serduszka i taki badziew.

Zadygotał.

- Tylko nie króliczki, błagam.

Roześmiała się i przytulił ją jeszcze raz, a potem przewrócił się na plecy. Obejmował ją jednym ramieniem, a ona złożyła głowę na jego obojczyku.

To było niezwykle wygodne, zupełnie naturalne. Przerażające. Harry nigdy nie czuł się dobrze w towarzystwie dziewczyn, ale to coś zupełnie innego. Ginny była dziewczyną bez cienia wątpliwości, ale Harry nie czuł się niepewnie czy niezręcznie w jej towarzystwie.

Ginny poczuła, że zaraz zaśnie.

- Harry? - ziewnęła.

- Tak, Gin?

- Przykro mi z powodu Syriusza. Chyba nie będziesz mógł teraz z nim zamieszkać?

- Nie - przyznał z żalem. - Ale przynajmniej jest wolny.

- I Hardzodziób też - przypomniała mu.

- Myślisz, że go jeszcze zobaczymy?

- Oczywiście - odparła sennie. - To twój ojciec chrzestny. Nie opuści cię, skoro już cię odnalazł.

Ziewnęła jeszcze raz i wtuliła się w niego.

- Nigdy cię nie zostawię, Harry. Zawsze będę twoją przyjaciółką.

Harry spojrzał na nią z rozbawieniem.

- Chyba ten eliksir uderza ci do głowy.

Ginny uniosła głowę zmieszana.

- Może. Co ja przed chwilą powiedziałam? Coś obrzydliwie sentymenntalnego?

- Tak, ale nic się nie stało. Idź spać.

- Dobranoc, Harry.

- Dobranoc, Furio.

Harry obejmował śpiącą Ginny. Czuł że coś, może ich przyjaźń, zostało właśnie zcementowane w sposób, którego chyba do końca nie rozumiał.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz