Rozdział 99

571 28 1
                                    

W Norze panowała cisza jakiej nie znano tam od kilku lat. Odkąd Voldemort został pokonany, zmniejszyła się liczba niespokojnych nocy i sennych koszmarów, a ciche kroki nieustannych nocnych patroli wokół domu nie zakłócały domownikom spoczynku. Mieszkańcy spali spokojnie, wierząc że osłony otaczające posiadłość w pełni wystarczą, żeby utrzymać z daleka natrętnych dziennikarzy i innych niepożądanych gości.

Było tak cicho, że Krzywołapa, kota Hermiony, zupełnie zaskoczył szept „Lumos", który dobiegł od schodów prowadzących do kuchni. Delikatne światło padło wprost na jego pysk. Zwierzę zamrugało, ale szybko zeskoczyło z blatu, wiedząc, że zostanie skarcone, jeśli ktoś je tam zastanie.

- Ginny? - rozległ się szept.

- Tu jestem - dobiegła równie cicha odpowiedź.

Światło przesunęło się i padło na drobną rudowłosą kobietę, która stała w drzwiach do salonu. Jej ubranie wskazywało, że jest gotowa do drogi. Prosta wełniana peleryna przykrywała dżinsy, ciężkie buty i gruby sweter. Jedną dłoń zaciskała na różdżce, a w drugiej trzymała małą torbę podróżną.

- Wyłącz światło, Harry - rzuciła poirytowana. - Mama świetnie wyczuwa takie rzeczy.

Harry wyłączył światło, ale nie wypuścił różdżki. Wycelował nią w torbę Ginny i wymamrotał szybkie zaklęcie. Bagaż skurczył się i Ginny włożyła go do kieszeni. Harry powtórzył ten manewr z własną torbą, którą schował do swojej kieszeni.

- Jesteś na to gotowa? - spytał cicho.

Skinęła głową i przysunęła się do niego. On objął ją w pasie i musnął ustami jej skroń.

- A ty? - szepnęła.

Uśmiechnął się.

- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo jestem gotowy.

Uniósł jej dłoń i pocałował delikatnie jej pierścionek ze szmaragdem, który umieścił tam niespełna dwa miesiące temu. Pierścionek był normalnie niewidoczny dla wszystkich, ale teraz Ginny usunęła zaklęcie i Harry mógł się napawać tym widokiem.

- Ruszajmy, zanim ktoś się obudzi.

Ginny wysunęła się z jego objęć i wyciągnęła złożony kawałek pergaminu z tylnej kieszeni spodni. Położyła liścik, zaadresowany do „Weasleyów i Hermiony" na kuchennym stole i bezszelestnie podeszła do tylnych drzwi, które otworzyła machnięciem różdżki.

Harry ruszył za nią, ale zatrzymał się na chwilę na werandzie, żeby jeszcze raz popatrzeć na list leżący na stole.

- Myślisz że kiedykolwiek nam to wybaczą?

Ginny wzruszyła nonszalancko ramionami, próbując ukryć, że dokładnie nad tym samym się zastanawia.

- Pewnie tak. Kiedyś. Może.

Naciągnęła kaptur na czoło i wyszła na werandę.

- Wiesz, możemy zostać - przypomniał jej. - I zrobić to wszystko po staremu.

Ginny popatrzyła na niego spode łba.

- Nie ma takiej opcji, Potter. Gadaliśmy o tym mnóstwo razy. Tak będzie najlepiej.

Harry zdołał nie zaśmiać się na głos. Zamiast tego wyszedł za nią.

- Dobrze, dobrze. Po prostu nie lubię, kiedy twoja mama się na nas złości. Będzie uważała, że pozbawiliśmy jej czegoś ważnego.

- Tym bardziej powinniśmy wyjechać - odparła Ginny. - Poza tym na pewno będziesz się w stanie wyłgać od odpowiedzialności jak wrócimy.

Harry wziął ją za rękę i zeszli z werandy na trawę. Szybko i cicho przeszli na skraj posiadłości Weasleyów, gdzie kończyły się osłony i można było znów bezpiecznie się teleportować.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz