Rozdział 27

560 42 0
                                    

Harry z powodzeniem unikał Ginny przez większość następnego dnia. Był na nią wściekły, zwłaszcza odkąd usłyszał Parvati i Lavender chichoczących i plotkujących na temat „ciacha", który pocałował Ginny o północy pod jemiołą na Balu Bożonarodzeniowym. Nie potrafił powiedzieć dlaczego właściwie jest na nią tak wściekły, nie licząc faktu, że uważał, że to dość bezczelne, że poszła sobie z innym gościem, skoro na Bal przyszła z Harrym.

Tuż przed kolacją Ginny zdołała dopaść Harry'ego w pokoju wspólnym. Unikał jej skutecznie przez cały dzień, choć wydawało mu się, że sprytnie to maskuje, a ona była zdeterminowana, by dowiedzieć się o co mu chodzi.

- Harry - powiedziała stanowczo. - Musimy porozmawiać.

Spojrzał na nią z gniewem w zielonych oczach. Zaskoczyła ją intensywność tego spojrzenia.

- Czemu?

- Bo mnie unikasz - zarzuciła mu. - A ja chcę wiedzieć czemu.

Harry wzruszył ramionami.

- A co ci zależy? Idź sobie do Cornera. Pewnie on poświęci ci mnóstwo uwagi.

Ginny zmrużyła oczy.

- Zależy mi, bo jesteś moim przyjacielem. Jeśli jesteś na mnie zły, to chciałabym wiedzieć dlaczego.

- Jakoś wczoraj wieczorem ci nie zależało - obruszył się.

Ginny zacisnęła dłonie.

- O czym ty gadasz?

- Słyszałem jakie dałaś przedstawienie, jak się przelizałaś z Michaelem Cornerem - rzucił jadowicie Harry. Odłożył gwałtownie książkę i wstał. - Dlaczego to zrobiłaś? Po prostu mi to powiedz.

- Nie muszę ci niczego wyjaśniać - odparła ostro Ginny. - Michael poprosił mnie do tańca, a ty powiedziałeś, że cię to nie obchodzi. Tańczyliśmy, on mnie pocałował. To miły gość i za kilka tygodni idziemy razem do Hogsmeade. Myślałam, że będziesz się cieszył moim szczęściem.

- Więc uważasz, że wyrywanie kolesi, kiedy jesteśmy na randce jest w porządku? - oczy Harry'ego błysnęły niebezpiecznie.

- Ale przecież NIE BYLIŚMY na randce - sapnęła Ginny. - Jasno dałeś mi do zrozumienia, że wolisz pieprzoną Cho Chang niż mnie. Zaprosiłeś mnie tylko dlatego, że ona cię odrzuciła. Powiedziałeś, że jesteśmy tam jako przyjaciele!

Harry ze złością pomyślał, że dziewczyna ma sporo racji. Faktycznie poszli jako przyjaciele i miała prawo tańczyć z innymi kolesiami. Nie była jego własnością. Ale zazdrość narastała w nim i domagała się ujścia. Tak samo wkurzało go, że choć był przekonany, że podczas ich tańca zaszło między nimi coś ważnego, ona najwyraźniej tego nie poczuła.

- Nie o to chodzi, Ginny! - wybuchnął. - Chodzi o to, że nie możesz tak po prostu podrywać obcych kolesi! Wiesz coś w ogóle o tym palancie Cornerze? Pamiętasz przecież co stało się ostatnio, gdy zaufałaś komuś nieznajomemu!

Hermiona, siedząca nieopodal, wciągnęła ze świstem powietrze, a następnie zrobiła wielkie oczy, gdy Ginny wzięła zamach i uderzyła Harry'ego pięścią w szczękę. Głowa Harry'ego odskoczyła do tyłu i instynktownie podniósł rękę, by obronić się przed następnym ciosem. Zahaczył o jej twarz i Giny zatoczyła się, opierając o pobliski stolik.

Ginny zignorowała okrzyki i spojrzenia innych obecnych osób i wyprostowała się. Harry gapił się z otwartymi ustami, a na jego szczęce pojawił się czerwony ślad. Patrzył się wstrząśnięty, jakby nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. Ginny dotknęła wargi i nie była zaskoczona, gdy odkryła strużkę krwi spływającą z kącika jej ust. Natychmiast postanowiła, że nie zezłości się, że on jej oddał. Nigdy nie chciała stać się jedną z dziewczyn, które potrafią przyłożyć, ale nie umieją znieść ciosu. To, że Harry ją uderzył, oznaczało dla niej jedynie, że byli sobie równi.

Była jednak wściekła, że Harry był taki zły na jej randkę z Michaelem Cornerem. W końcu to Harry powiedział wprost, że są tylko przyjaciółmi, a poza tym miał okazję powiedzieć, że nie chce, żeby tańczyła z Michaelem Cornerem. Z radością odrzuciłaby Michaela, jeśli Harry chciałby z nią być. Ale odrzucił ją, więc zatańczyła z Michaelem i odkryła, że jest czarującym, inteligentnym facetem. A kiedy ją pocałował to, no cóż, kim była, by odrzucać swój pierwszy pocałunek? I to jeszcze na balu?

- Ginny - wydusił z siebie Harry. - Strasznie...

- Daruj sobie, Potter - przerwała mu cicho Ginny. - Uderzyłam cię pierwsza, więc jesteśmy kwita. Ale ta rozmowa jest nie w porządku. Będę się umawiała z kim zechcę, kiedy zechcę i nic z tego nie jest twoją pieprzoną sprawą.

Zrobiła krok w przód i uderzyła go z całej siły w brzuch. Zgiął się, usiłując złapać oddech.

- A to było za twój ostatni komentarz. Jak mogłeś?

Odwróciła się i podążyła powoli ku schodom, ignorując spojrzenia innych Gryfonów. Kiedy dotarła do schodów zerwała się do biegu i popędziła na górę nie oglądając się za siebie.

Harry gapił się za nią, nie mając pojęcia jak uda mu się wszystko naprawić.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz