Rozdział 96

612 33 1
                                    

Harry wiedział, że nawet w tak prostym planie sporo rzeczy mogło pójść źle. Wszystko opierało się na zgraniu czasowym. On i Snape mieli udać się świstoklikiem do punktu docelowego, zaklęcie śledzące zostanie aktywowane, pozostali podążą za nimi, a Dumbledore i Bill Weasley zdejmą osłony. Moment krytyczny nastąpi zaraz po przybyciu Snape'a i Harry'ego. Najważniejsze, żeby odbić Ginny, zanim Voldemort zorientuje się, że Snape go zdradził.

Harry poczuł łaskotanie zaklęcia śledzącego, które nałożyła na niego Hermiona i otworzył oczy. Stali przed nim Ron i Hermiona. Jego najlepszy przyjaciel ciężko przełknął ślinę, a oczy młodej czarodziejki lśniły od łez.

- To chyba już - Harry usiłował uśmiechnąć się odważnie, ale mięśnie twarzy nie chciały go słuchać.

- Będziemy zaraz za tobą, stary - odpowiedział Ron, klepiąc go lekko po ramieniu. - Nie bój nic.

- Dziwnie się czuję... idąc tam bez was - wyznał Harry.

- My też - odparła Hermiona. - Ale dogonimy cię.

- Ale... uważajcie na siebie, co? - Harry popatrzył na nich z niepokojem. - Nie dam sobie rady, jeśli coś się stanie któremuś z was.

Wyznanie tego nie przyszło mu łatwo. Z reguły nie ujawniał tak łatwo swoich uczuć, chyba że przed Ginny. Ale Ron i Hermiona trzymali się go od samego początku. Zawsze przy nim byli, nawet kiedy zachowywał się jak kompletny kretyn. Stanowili jego jedyną rodzinę, przynajmniej taką, do której się przyznawał.

Hermiona zaszlochała i rzuciła mu się w ramiona, ściskając go z całej siły. Harry poklepał ją uspokajająco po plecach i wypuścił. Ku jego zaskoczeniu Ron odsunął swoją dziewczynę i sam uściskał Harry'ego. Był to męski uścisk, składający się głównie z potężnych uderzeń w plecy, ale dla Harry'ego znaczyło to naprawdę dużo.

Harry odsunął się, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo go to wszystko wzruszyło.

- Odzyskam ją. Słowo - zapewnił stanowczo. - A potem zabiję tego skurwiela, wrócimy tu wszyscy i zrobimy wielką imprezę.

- Umowa stoi - odparł natychmiast Ron. - Ale to ja chcę dorwać fretkę.

- Jest cały twój - obiecał mu Harry z uśmiechem.

Snape sapnął niecierpliwie w rogu i Harry wiedział, że nadszedł czas.

- Muszę lecieć - powiedział. - Ale naprawdę, uważajcie na siebie. Nie dajcie się zabić, albo naprawdę się wkurzę i zrobię coś głupiego.

Ron uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały poważne. Hermiona jeszcze raz przytuliła Harry'ego, a potem prefekt naczelny podszedł do nauczyciela Eliksirów.

Snape podwinął rękaw, ukazując paskudny tatuaż Mrocznego Znaku i wyciągnął różdżkę.

- Potter, trzymaj się mocno. Nie chciałbym cię zgubić gdzieś po drodze.

Harry złapał jedną dłonią rękaw szaty Snape'a, a w drugiej mocno zaciskał różdżkę. Nauczyciel przycisnął mocno różdżkę do Mrocznego Znaku. Wytatuowany wąż zaczął wysuwać się z czaszki i wsuwać z powrotem, coraz szybciej i szybciej, jego ruch hipnotyzował.

Harry poczuł znajome szarpnięcie za pępkiem i zanim świstoklik go zabrał, spojrzał po raz ostatni na Rona i Hermionę. Ich twarze były ostatnim co zobaczył, nim świstoklik wystartował i Harry zawirował w przestrzeni. Trzymał z całej siły rękaw Snape'a, zdeterminowany, by nie puszczać, niezależnie od tego, jak szybko wirowali.

Wylądowali bezceremonialnie w korytarzu, który Harry chyba rozpoznawał, ale kiedy usiłował sobie przypomnieć skąd, jego umysł zasnuwała mgła. Puścił rękaw Snape'a i natychmiast przeszedł do działania. Przycisnął się do ściany, starając się wtopić w cienie. Obaj mężczyźni zamarli, czekając na jakiś znak, że ktoś się zorientował, ze Severus Snape przybył tu świstoklikiem z dodatkowym pasażerem.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz