Rozdział 2

961 66 0
                                    


Harry wiercił się na łóżku, usiłując znaleźć wygodną pozycję. Słowa Dumbledore'a z poprzedniego wieczoru wciąż rozbrzmiewały mu w głowie. Tom Riddle opętał Ginny. A co gorsza robił to przez cały rok. Jak Harry mógł być tak ślepy? Powinien wiedzieć, że jest coś podejrzanego w tym wspomnieniu, które pokazał mu Tom Riddle.

Odrzucając przykrycie Harry wstał z łóżka i złapał pelerynę niewidkę. Zszedł po schodach do pokoju wspólnego. Ktoś już tam siedział. Ogień dogasał i drobna postać zwinęła się na dywaniku tuż przed kominkiem. Postać z długimi rudymi włosami.

- Ginny? - Harry podszedł do fotela stojącego najbliżej ognia. - Wszystko w porządku?

Zaśmiała się nieprzyjemnie, nie odrywając wzroku od zamierających płomieni.

- Pewnie. Super. Wręcz rewelacyjnie. Nigdy nie czułam się lepiej.

No tak, to było głupie pytanie.

- Racja. Przepraszam. Kiepskie pytanie.

Nie odpowiadała i przez pewien czas siedzieli w milczeniu. Potem się odezwała:

- Powinnam ci podziękować. Za to, że mnie uratowałeś.

Usiłował się uśmiechnąć, ale to chyba nie była właściwa chwila.

- Nie ma za co. Przykro mi... wiesz... że musiałaś przez to przejść.

Uśmiechnęła się słabo.

- Dzięki. To co zrobiliście z Ronem... bardzo odważne. Przepraszam, że prawie przeze mnie zginąłeś. Byłam głupia... pisząc w tym dzienniku i tak dalej.

- Ginny, to nie twoja wina, tylko Voldemorta.

- A jednak przeze mnie ludzie prawie zginęli - odezwała się cicho, jakby nie do końca mogła w to uwierzyć.

- Wszystko będzie dobrze. Dumbledore powiedział, że wywar z mandragory jest już niemal gotowy. I to nie była twoja wina.

- A jak ty byś się czuł? - spytała, obracając ku niemu wypełnione łzami oczy. - Gdybyś był na moim miejscu czy czułbyś, że to nie twoja wina?

Harry spojrzał w jej brązowe oczy i nie mógł skłamać.

- Nie - odpowiedział szczerze. - Winiłbym siebie. Dokładnie tak, jak ty.

Skinęła głową i spojrzała z powrotem w ogień. Harry zastanawiał się, co powinien teraz powiedzieć. Nie szło mu dobrze pocieszanie innych ludzi, a zwłaszcza dziewczyn. A ona nie prosiła go o nic. A jednak czuł, że powinien zrobić cokolwiek...

Ześliznął się z fotela i usiadł obok niej na dywaniku. Objął kolana ramionami, naśladując jej pozycję. I siedział przy niej bez słowa, aż ogień zgasł całkowicie, a słońce wzeszło nad horyzont.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz