Rozdział 41

614 50 7
                                    

Ginny wzięła gorący prysznic, który nieco ukoił jej obolałe po długim treningu mięśnie i powoli poczłapała na górę do pokoju Hardodzioba. Potrzebowała czasu, żeby pomyśleć, a to było jedyne względnie odosobnione miejsce w domu.

Ginny ukłoniła się Hardodziobowi i pogłaskała jego pokrytą pierzem głową, a potem osunęła się na ziemię obok zwierzęcia i oparła o ścianę, podpierając głowę rękami.

Waliła w worek treningowy w piwnicy do utraty tchu, ale to nie ukoiło jej nerwów. Po wyjściu Dumbledore'a spędziła pół godziny na kopaniu i uderzaniu worka, a po każdym ciosie pięścią czy stopą słyszała w głowie śmiech Toma. Słowa Dumbledore'a przewijały się w jej umyśle jak mantra: „Więź z Voldemortem, więź z Voldemortem..."

I Snape! Będą musieli spędzać czas ze Snapem! Ginny zadrżała. Nie chciała tego sukinsyna z haczykowatym nosem w swojej głowie, nawet jeśli dogadywała się z nim względnie nie najgorzej. Biedny Harry... Snape nienawidził go bardziej niż jakiegokolwiek innego Gryfona.

Czytała o Oklumencji. Podobno bardzo trudno się tego nauczyć. Mieli przerąbane.

Usłyszała skrzypnięcie drzwi. Do pokoju wszedł Syriusz. Zerknął w jej stronę, ale ukłonił się Hardodziobowi i wyciągnął w stronę hipogrfa worek wypełniony szczurami.

Ginny przyglądała się, jak Syriusz kładzie posiłek przed Hardodziobem, który energicznie zabrał się do jedzenia. Syriusz z czułością poklepał łeb zwierzęcia, po czy popatrzył na Ginny.

- Jest już zmęczony tym zamknięciem - powiedział. - Szkoda mi go.

- Mi też - odpowiedziała Ginny. - Musi być mu ciężko, ze nie może latać.

- Lepsze to niż bycie martwym, co się stanie, jeśli Ministerstwo go odnajdzie. To już chyba coś.

Ginny skinęła głową i kilka minut siedzieli w przyjemnej ciszy, podczas gdy Hardodziób wesoło pożerał szczury.

- Zamierzasz zranić mojego chrześniaka? - spytał nagle Syriusz.

- Co? - spytała zaskoczona Ginny.

- Czy zamierzasz zranić mojego chrześniaka? - powtórzył cierpliwie Syriusz. - Pytam, bo to mój chrześniak, więc jestem kimś najbliższym rodzicom kogo tu ma, a rodzice powinni się troszczyć o takie rzeczy.

- A czemu miałabym zranić Harry'ego? - spytała Ginny marszcząc brwi.

- Właśnie, czemu? - rzekł Syriusz, wyciągając przed siebie nogi. - Jesteście sobie bardzo bliscy, prawda?

- Tak - przyznała Ginny, marszcząc brwi, niepewna do czego zmierza mężczyzna. - Ale czy to znaczy, że go zranię? Bo jesteśmy dobrymi przyjaciółmi?

Rozbawiony Syriusz potrząsnął głową.

- Jesteś równie ślepa jak on - spojrzał jej w oczy. - Może powiem wprost: jesteś zakochana w moim chrześniaku.

Ginny opadła szczęka. Wyjąkałaby coś, ale nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Gapiła się wstrząśnięta na Syriusza, a jego słowa huczały jej w uszach.

- W porządku - zapewnił ją. - Uważam, że jesteś dla niego idealna. Czuj się zaaprobowana i tak dalej. Ale nie sądzę, żeby on wiedział, więc będziesz musiała...

- Nie jestem zakochana w Harrym! - powiedziała stanowczo Ginny, wreszcie odnajdując swój głos. - Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

Syriusz przechylił głowę na bok.

- Jesteście sobie bardzo bliscy. Widziałem was razem. I to jak się zachowujecie w swoim towarzystwie - wzruszył ramionami. - Po prostu przyjąłem takie założenie.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz