Rozdział 62

486 34 2
                                    

- Chce pan, żebyśmy co?

Harry i Ginny wpatrywali się w szoku w profesora Dumbledore. Harry nie był pewien, czy aby na pewno dobrze usłyszał dyrektora.

Kiedy stary nauczyciel poprosił ich, żeby przyszli do niego w sobotę na popołudniową herbatę, Harry uznał, że chce omówić to, co stało się w czerwcu w Ministerstwie Magii. Nigdy nie wpadłoby mu do głowy, że Dumbledore chce ich prosić o kontynuowanie GD.

- Ale proszę pana - zaczęła z powątpiewaniem Ginny - stworzyliśmy GD, bo ta ropucha Umbridge nie uczyła nas w ogóle praktycznej obrony. Teraz odzyskaliśmy profesora Lupina, więc nie ma takiej potrzeby.

- Zawsze jest potrzeba, żeby uczyć się więcej Obrony Przed Czarną Magią - odparł spokojnie Dumbledore. - Zwłaszcza w świetle tego, że Voldemort gromadzi po swojej stronie rozmaite mroczne stworzenia. Chciałbym ponownie otworzyć GD z profesorem Lupinem jako oficjalnym patronem klubu i wami dwojgiem jako prowadzącymi.

- Jest... jest pan pewien?

- Całkowicie. Może tylko zmieńmy nazwę, dobrze? Sytuacja Korneliusza Knota w Ministerstwie Magii i tak jest niepewna, nie ma potrzeby dręczyć go kolejną sprawą.

- Chyba możemy nazwać to Grupą Defensywy - odpowiedział z namysłem Harry. - Ale... czemu my? Na pewno są jacyś uczniowie z siódmego roku lepiej przygotowani do...

- Uważasz, że ktoś poza tobą i Ginny może nauczyć tych młodych ludzi czegoś więcej o bronieniu się przed Voldemortem i jego Śmierciożercami? - Dumbledore uniósł brwi i odstawił filiżankę z herbatą. Popatrzył na nich ponad okularami. - Uważam, że argumenty panny Granger za umieszczeniem was na czele klubu były znakomicie przemyślane. Kto nauczy lepiej, niż ktoś, kto zna to z własnego doświadczenia?

- Panie profesorze, a pan nie może tego prowadzić? - spytała Ginny. - Czy to nie byłoby lepsze?

- Chciałbym, żeby to była uczniowska organizacja - przypomniał jej. - Oczywiście oznacza to, że będziecie musieli otworzyć swój klub dla wszystkich, łącznie ze Ślizgonami. Powiedzmy, trzeci rok i starsi?

- To dużo ludzi do uczenia - zauważył Harry.

- Jestem pewny, że sobie poradzicie - uśmiechnął się Dumbledore. - Oczywiście nie będziecie mieli nad wszystkim takiej osobistej kontroli, niemniej jednak będziecie potrafili zrobić to efektywnie. Oczekuję, że poruszycie kwestie, których profesor Lupin nie ma czasu przerabiać na lekcjach.

Harry zerknął na Ginny, która skinęła głową. Zwrócił się z powrotem do Dumbledore'a:

- W porządku, zrobimy to. Dziękujemy, że nam pan to zaproponował.

Dumbledore lekko skinął głową.

- To ja powinienem wam dziękować - wziął kolejny łyk herbaty i delikatnie odstawił ją na biurko. - Mam jeszcze jedną prośbę.

Ginny zesztywniała, ale w oczach Dumbledore'a zatańczyły ogniki.

- Uważam, że nadszedł czas, bym zaangażował się w waszą edukację... bardziej osobiście. Chciałbym zacząć prywatne lekcje pojedynków z waszą dwójką.

Ten komunikat był niczym grom z jasnego nieba, ale Harry poczuł, że na jego twarz wpływa szeroki uśmiech. Prywatne lekcje... z Dumbledorem? To jak spełnienie marzeń. Może w końcu poczuje się gotowy, żeby mierzyć się z Voldemortem. Jak do tej pory uciekał tylko dzięki czystemu fartowi...

- Dlaczego? - pytanie Ginny było podszyte podejrzliwością i Harry spojrzał na nią z zaskoczeniem.

Dumbledore również na nią popatrzył, ale on nie wydawał się być zaskoczony.

- Voldemort czyha na was oboje - odpowiedział nie owijając w bawełnę. - Po tym co zobaczyłem w czerwcu, zrozumiałem, że nie doceniłem zawziętości, z jaką będzie ścigał was oboje. Co prawda uważam, że tamtego wieczoru udało wam się go zranić, to jednak on powróci dysząc rządzą zemsty. I na to chciałbym was przygotować.

Wzruszył ramionami.

- Być może zabrzmi to arogancko, ale nie ufam nikomu innemu tak jak sobie przy realizacji tego zadania. Oczywiście będziecie mogli przekazać GD pewne podstawowe elementy naszych lekcji, ale większość technik, które się tam nauczycie będzie musiała pozostać między nami.

Ponownie Harry i Ginny popatrzyli po sobie, porozumiewając się spojrzeniem. Według Harry'ego powinni się zgodzić, nie miał co do tego cienia wątpliwości. Ginny nie była przekonana i Harry przypomniał sobie, że miała lekką paranoją na punkcie tej mocy, którą pozostawił w niej Tom Riddle. Nawet podczas przyjacielskich pojedynków w zeszłym roku ciężko pracowała, żeby utrzymać ją pod pełną kontrolą.

- Nie martw się - syknął do niej w mowie węży. - Nikogo nie skrzywdzisz. Ufam ci.

Ginny westchnęła i spojrzała na Dumbledore'a.

- Zgoda - powiedziała po prostu.

I w ten sposób Harry i Ginny zostali uczniami Albusa Dumbledore.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz