Rozdział 98

648 33 3
                                    

Harry budził się powoli. Jego umysł rejestrował kolejne szczegóły otoczenia, gdy jego zmysły jeden po drugim wracały do życia. Leżał na plecach na materacu, przykryty nieskazitelnie białymi prześcieradłami o charakterystycznym szpitalnym zapachu. Gdyby nie miał wrażenia, że ktoś skleił mu usta, jęknąłby na głos. Sądząc po tych znajomych odczuciach był niemal pewien, że ponownie wylądował w Skrzydle Szpitalnym Hogwartu.

Ktoś, nie miał pojęcia kto, włożył mu do ust słomkę i młody czarodziej chciwie przełknął chłodną, odświeżającą wodę.

- Dzięki - wychrypiał, opadając na poduszkę.

Ta sama osoba wręczyła mu okulary i Harry uniósł ociężałe ręce, żeby nałożyć je na nos. Zamrugał dwukrotnie, ale w sumie niespecjalnie zaskoczył go widok Albusa Dumbledore siedzącego przy jego łóżku.

Stary nauczyciel wyglądał strasznie. Jego z reguły świetnie utrzymane szaty pokrywał brud, kurz i wypalone przez zaklęcia dziury. Połowa jego długiej, śnieżnobiałej brody została spalona, a na twarzy i dłoniach miał mnóstwo drobnych rozcięć.

Harry chciał zadać całe mnóstwo pytań. Ale jego umysł skupił się tylko na jednej kwestii. Miał pewne podejrzenia co do tego, co wydarzyło się po śmierci Voldemorta, ale mógł to rozważyć później. Czuł ból od otrzymanych obrażeń, ale tak naprawdę interesowało go tylko jedno.

- Ginny?

- Wszystko z nią w porządku - zapewnił go Dumbledore. - Leży tu, obok.

Wyciągnął rękę, a Harry podążył spojrzeniem ku następnemu łóżku. Ginny leżała tam spokojnie, jej dłonie złożono na przykryciu. Wyglądała strasznie nienaturalnie. Normalnie rozkładała się na całą szerokość łóżka.

- Pani Weasley nie była pewna, czy to właściwe, by jej jedyna córka leżała w łóżku tak blisko swojego chłopaka - odezwał się Dumbledore z błyskiem w oku. - Ale udało mi się ją przekonać, że dojdziecie do siebie szybciej, jeśli będziecie blisko siebie. Spodziewam się, że obudzi się lada moment.

- A co z Hermioną? Nagini...

- Hermiona również w pełni wyzdrowieje. Ron dostarczył ją do Świętego Munga w samą porę. Rana nie okazała się zbyt głęboka, a dzięki podobnemu ugryzieniu Artura Weasleya dwa lata temu, wiedzieli dokładnie jak ją leczyć.

Harry wypuścił z ulgą oddech. Do tej pory nawet nie zdawał sobie sprawy, że go wstrzymywał. Dyrektor oparł się wygodniej na krześle ustawionym obok łóżka Harry'ego i również westchnął z ulgą.

- Naprawdę cieszę się, że się wreszcie przebudziłeś.

- Jak długo byłem nieprzytomny? - spytał z wysiłkiem Harry. Ciężko było mu mówić, ale chciał pozostać przytomny tak długo jak to możliwe, żeby zobaczyć kiedy obudzi się Ginny.

- Dwa dni - odpowiedział mu z powagą Dumbledore. - Co pamiętasz jako ostatnie?

- Ból - odrzekł równie poważnie Harry. - Okropny ból. To ta część mnie, którą stanowił Voldemort, prawda? Kiedy umarł... kiedy go zabiłem... ta jego część wewnątrz mnie też umarła, prawda?

- Tak mi się wydaje. Uważam, że to samo przydarzyło się Ginny. Połączenie, które mieliście z Tomem Riddle okazało się w większym stopniu symbiotyczne niż przypuszczaliśmy.

Dumbledore mocno chwycił Harry'ego za rękę.

- Dziękuję - kontynuował. - Dziękuję, że się go pozbyłeś. Świat ma wobec ciebie wielki dług.

- Chcę się tylko przespać - odrzekł bezpośrednio Harry. - I zostać samemu z Ginny. I może z Ronem i Hermioną - dodał po chwili namysłu.

Gdyby oczy Dumbledore'a miały zacząć migotać jeszcze mocniej, zapewne eksplodowałyby w lawinie fajerwerków.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz