Rozdział 28

567 46 0
                                    

Okazało się, że Ginny nie dała Harry'emu zbyt wiele szans na przeprosiny. Unikali się, a Harry obserwował kątem oka, jak jego przyjaciółka spędza coraz więcej czasu z Michaelem Cornerem. Wydawała się szczęśliwa i pewnie powinien się cieszyć jej szczęściem. Jeśli ktoś zasługiwał na odrobinę radości w życiu, była to Ginny. Ale nie mógł zignorować tępego bólu w piersi, który czuł za każdym razem, gdy widział ich idących ramię w ramię. W końcu uznał, że wystarczy mu powrót do roli jej przyjaciela. Cokolwiek by do niej nie czuł, byli wcześniej przyjaciółmi, a on to zrujnował.

Jego koszmary przybierały na intensywności, a ból w jego bliźnie nasilał się. Coś wisiało w powietrzu, a jeśli chodzi o kolejne zadanie Turnieju, w Harrym narastało przerażenie. Hermiona i Ron mu pomagali, ale to nie to samo co pomoc Ginny. Nawet wspólnie Ron i Hermiona nie potrafili zmobilizować go tak jak Ginny.

Ron był wściekły, kiedy dowiedział się, że Harry uderzył jego siostrę, nawet jeśli tylko przypadkiem. Mało brakowało, a sam by go uderzył, a Hary wbrew wszystkiemu czuł, że w zupełności na to zasłużył. Przysiągł Ronowi, że to nie było umyślne, po prostu jego ręka uniosła się, nim zdołał o tym pomyśleć. Zanim Ron zdołał zrealizować swoją groźbę, w pokoju wspólnym pojawiła się Ginny, jego szkarłatnowłosa obrończyni i zaciągnęła Rona do kąta, gdzie odbyli przepełnioną złością, szeptaną konwersację. Harry nie wiedział, co Ginny powiedziała bratu, ale Ron się wycofał. Pocieszyło go jednak, że Ginny, choć obrażona na niego, wciąż go broniła.

Pewnej nocy Harry nie mógł spać. Nienawidził tego cholernego Turnieju i wszystkiego co się z nim wiązało. Co więcej był kompletnie przerażony. I tęsknił za Ginny. Kilka dni wcześniej Hermiona usiadła z nim i wyjaśniła mu dosadnie, że to on powinien ją przeprosić i że powinien przestać zachowywać się jak kompletny kretyn. Od tego czasu usiłował dopaść Ginny, ale nigdy nie mógł zastać jej samej.

W końcu o trzeciej nad ranem Harry uznał, że nie zaśnie już tej nocy. Odrzucił przykrycie i zszedł do pokoju wspólnego. Ku jego zaskoczeniu była tam Ginny. Zauważył, że przez ostatnie kilka dni pojawiała się na śniadaniu coraz później, z czarnymi workami pod oczami i pasującym temperamentem. Jego koszmary robiły się coraz gorsze, powinien się domyślić, że to co wisi w powietrzu będzie też miało wpływ na nią.

- Ginny? - odezwał się niepewnie. Usiadła i popatrzyła na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Znał to spojrzenie. Czekała.

Wziął głęboki oddech i zaatakował:

- Chciałem z tobą porozmawiać od wielu dni - powiedział, podchodząc, by usiąść przy niej. - Ginny, strasznie cię przepraszam. Jestem kretynem, palantem i kawałem skurwiela. Nigdy nie powinienem by ci tego powiedzieć, nie powinienem był cię uderzyć i nie powinienem tak się czepiać tej sprawy z tym całym kretynem Cornerem...

- Ciii - Ginny uciszyła go, przyciskając mu dłoń do ust. Zamilkł, a ona odsunęła rękę. Patrzyła uważnie na jego twarz, studiowała badawczo jego oczy. Wiedział, że szuka w nich poczucia winy. Miał nadzieję, że to właśnie wyrażają.

- Dlaczego nie powiedziałeś nic wcześniej? - spytała cicho. - Minęło kilka tygodni.

- Mówiłem ci - odpowiedział cierpliwie - jestem palantem - spojrzał na dłonie złożone na kolanach. - Szczerze mówiąc, wstydziłem się. Potraktowałem cię jak gówno, uderzyłem cię, na miłość boską, cisnąłem ci w twarz Toma Riddle - uniósł wzrok. - Jestem okropnym przyjacielem. Miałaś rację. Nie mam prawa mówić ci z kim tańczyć ani z kim się umawiać.. poszliśmy na bal jako przyjaciele i pewnie powinienem okazać więcej zrozumienia.

- Ale dlaczego cię to tak wkurzyło? - spytała z ciekawością Ginny.

- Nie mam pojęcia - skłamał. - To chyba wyszła moja nadopiekuńczość.

- Harry - Ginny usiadła na sofie po turecku przodem do niego. - Chcę, żebyś wiedział, że nie byłam zła, że mnie uderzyłeś. Kiedy kogoś biją, ten ktoś reaguje. To zrozumiałe. A to, że jestem dziewczyną, nie powinno robić różnicy.

Harry otworzył usta, by zaprotestować, ale powstrzymała go.

- Jeśli byłabym facetem, nie zastanawiałbyś się, tylko mi oddał.

Harry niechętnie pokiwał głową.

- Ale byłam bardzo zła, że wciągnąłeś do tego Toma Riddle - kontynuowała. - Michael to nie Tom, a ty powinieneś mieć do mnie więcej zaufania. Nie jestem już tą głupiutką małą dziewczynką, a ze wszystkich ludzi ty powinieneś wiedzieć to najlepiej.

- Wiem - przyznał ochryple. - Przepraszam.

- A ja przyjmuję przeprosiny - wyciągnęła ręce i splotła swoje palce z jego. - Bardziej niż cokolwiek innego zraniło mnie to, że nie ufasz mi na tyle, by pozwolić mi podejmować własne decyzje. Wiesz jaka jestem ostrożna. To że całuję gościa, nie znaczy, że pozwolę mu zabrać swoją duszę.

Harry przełknął ciężko ślinę i niepewnie pokiwał głową.

- Więc mi wybaczasz? Tak po prostu?

- Tak po prostu - potwierdziła. - Gdybyś palancie mnie przeprosił, to wybaczyłabym ci już dawno.

- Hermiona musiała wbić mi trochę rozumu do głowy - przyznał.

- Chyba sam byś to w końcu rozgryzł - powiedziała z przekonaniem. Uniosła brew. - Zauważyłam, że ostatnio mnie obserwujesz.

- Tak - przyznał speszony. - Starałem się wymyślić, jak się do tego zabrać.

Uśmiechnęła się do niego, a on dostrzegł ciemne kręgi pod jej oczami.

- Hej, masz kłopoty ze spaniem? - spytał.

Ginny potrząsnęła z niepokojem głową.

- Nie. Nie mam pojęcia co się dzieje. Mam dziwne sny, ale kiedy się obudzę, nic z nich nie pamiętam.

- Ja też - przyznał z namysłem Harry. - Czuję, że coś się niedługo wydarzy.

Jego kciuk gładził wierzch jej dłoni bez udziału świadomości.

- Denerwujesz się następnym zadaniem? - spytała.

- Tak - odparł szczerze. - Wiem, że mówiłem inaczej, ale trochę się boję. Nie mogę wykombinować co to pieprzone jajo usiłuje mi powiedzieć.

- Czasami nie ma nic złego w odrobinie strachu - zauważyła cicho. - O ile nie powstrzymuje cię to od działania.

Harry przekręcił się na kanapie i puścił jej dłoń, by objąć jej ramiona. Normalnie nie zastanawiałby się nad tym gestem, ale pokłócili się tak mocno, że nie był do końca pewien gdzie leżą granice. Na szczęście wyglądało na to, że nie miała nic przeciwko. Podwinęła nogi pod siebie i wtuliła się w niego.

Westchnął zadowolony i wysłał w myślach dziękczynną modlitwę do tego, kto rządzi na górze, kimkolwiek był, że mu wybaczyła.

- Dziękuję, że mi wybaczyłaś - powiedział cicho na głos.

Uderzyła go lekko w pierś.

- Nie musisz mi dziękować - zganiła go. - Po prostu następnym razem nie czekaj tak długo z przeprosinami. Tęskniłam za tobą.

- Bez ciebie było fatalnie - wyznał. - Ron i Hermiona próbowali mi pomóc, ale nie są tobą.

- Oczywiście - odparła żartobliwie. - Ale kto może się ze mną równać?

Harry oparł policzek na czubku jej głowy i otarł się twarzą o jej miękkie włosy.

- Kretynka - rzucił ciepło.

- Palant - nie pozostała mu dłużna.

Harry ziewnął, a ona uniosła głowę z jego piersi.

- Chcesz wracać do łózka? - spytała.

- Nie - odparł, opierając potylicę na oparciu kanapy i zamykając oczy. - Chcę cię przytulić jeszcze na chwilę. Nie masz nic przeciwko?

Ginny uśmiechnęła się delikatnie i ponownie się w niego wtuliła.

- Nie - odpowiedziała cicho. - Nie mam.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz