Epilog - ... a skończyło się rodziną, część pierwsza

1K 36 7
                                    

Trzy lata po pokonaniu Voldemorta

Harry Potter nasłuchiwał, jak jego żona krztusi się i wymiotuje w łazience połączonej z ich sypialnią. Było koszmarnie wcześnie, w każdym razie zdecydowanie za wcześnie, żeby wyrzygiwać sobie wnętrzności, więc było mu jej tak żal, że prawie zapomniał udawać, że dalej śpi. Usłyszał, jak Ginny spuszcza wodę w toalecie, po czym jego żona na palcach wróciła do łóżka i wśliznęła się pod koc.

Harry odczekał, by upewnić się, ze na pewno zasnęła, po czym obrócił się i popatrzył na nią. Nie żeby nie chciał jej pomóc, kiedy robiło jej się niedobrze. Po prostu próbował jej pomagać przez ostatni tydzień, aż wreszcie wrzasnęła, żeby przestał nad nią wisieć. Ostatnie dwa razy został w łóżku, kiedy ona pędziła do toalety. Nie wspominał, że ją słyszał, a kiedy ona nie odzywała się na ten temat podczas śniadania, on również milczał.

Właściwie to brał ją na przeczekanie. Ginny nalegała, że to tylko grypa jelitowa, a Harry wiedział czym grozi sprzeciwianie się jej. Jego dłoń przesunęła się po pościeli, aż wreszcie spoczęła na jej płaskim brzuchu.

Zastanawiał się ile potrwa nim jego żona przyjmie do wiadomości to, co on na razie tylko podejrzewał.

________________________________

Ron Weasley gwizdał wesoło pod nosem, idąc z kuchni do salonu wygodnego domku na skraju Ottery St. Catchpole, w którym mieszkał z Hermioną. Znaleźli to miejsce tuż przed ślubem, a choć był to mugolski dom, od razu zaczęli go zmieniać w prawdziwie czarodziejską siedzibę. Domek został podłączony do sieci Fiuu i znajdował się wystarczająco daleko od domu jego rodziców.

Właśnie usiadł sobie wygodnie z torebką chipsów w jednej ręce i jednym z mugolskich napojów Hermiony w drugiej, kiedy kominek rozbłysnął jaskrawą zielenią i jego najlepszy przyjaciel wytoczył się na wypolerowaną drewnianą podłogę.

- Ron! Szybko! - Harry w panice zerwał się na nogi. Ron podniósł się gwałtownie z miejsca, wywracając gazowany napój i wyciągnął różdżkę.

- Co jest? Śmierciożercy?

Rozglądał się, jakby postacie odziane w czarne szaty miały pojawić się lada moment.

- Gorzej - spocona twarz Harry'ego nabrała trupiej bladości. Rozglądał się szaleńczo dookoła. - To Ginny.

Ron zamarł w połowie zamykania połączenia przez Fiuu.

- Ginny? Co się stało?

Harry głośno przełknął ślinę.

- Jest wściekła. Totalnie wkurzona na mnie! Musisz mnie schować! Nawet nie masz pojęcia jakiego świra dostała! Dawaj... - doskoczył do kanapy i złapał za jeden koniec. - Pomóż mi to obrócić, użyjemy jej jako tarczy, kiedy tu przyjdzie przez Fiuu.

Mimo że Ginny była jego jedyną siostrą i był jej winien odrobinę lojalności, Ron podbiegł do przyjaciela i pomógł mu przewrócić kanapę. Właściwie przez to, że była jego siostrą, rozumiał, że Harry naprawdę potrzebuje jego pomocy.

- Chwila - zatrzymał się, a jego oczy niebezpiecznie się zwęziły. - Coś ty jej zrobił?

Jeśli Harry skrzywdził Ginny, Ron zamierzał wepchnąć go z powrotem do kominka, żeby pozwolić swojej siostrze na rozerwanie go na strzępy.

Harry przerwał podnoszenie kanapy. Na jego twarzy pojawił się szeroki, głupi uśmieszek.

- Zrobiłem jej dziecko.

Ron puścił swój koniec kanapy, który upadł z hukiem na podłogę.

- Serio? - uśmiechnął się do kumpla. - Jesteś pewien?

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz