Rozdział 83

511 36 1
                                    

Harry podskakiwał lekko, rozgrzewając się w oczekiwaniu na rozpoczęcie jego walki z Malfoyem. Ron uznał to za rękę opatrzności, jako że był pewien, że Harry „skopie fretce dupę". Hermiona uśmiechnęła się, dodając mu odwagi, ale Harry widział niepokój w jej oczach.

Nie wątpił, że zdoła załatwić Malfoya, ale Ślizgon po drugiej stronie ringu wyraźnie się cieszył, więc trzeba było uważać na jego podstępy. Wylosowali ogłuszacze i Harry ucieszył się, że nie coś bardziej śmiercionośnego. Chociaż dobrze wycelowany ogłuszacz i tak mógł nieźle zaboleć.

Zabrzmiał gong oznajmiający początek pojedynku, ale Harry pozostał na miejscu. Postanowił zobaczyć, czy Malfoy zaatakuje pierwszy. Obaj przyglądali się sobie z przeciwległych krańców ringu. Na twarz Malfoya wpłynął arogancki uśmieszek i Harry poczuł pokusę, by odpowiedzieć mu tym samym.

Malfoy nie uczęszczał na GD, więc nie miał pojęcia o poziomie, jaki Harry prezentował w pojedynkach. Na szczęście w turnieju mogli brać udział wszyscy uczniowie piątego roku i starsi, więc Malfoy miał dostać nauczkę.

Harry'emu znudziło się powstrzymywanie aroganckiego uśmiechu, który wdzierał się na jego twarz, więc po prostu pozwolił mu się objawić w pełnej okazałości. Od dawna miał ochotę na dobrą walkę i nie mógł sobie wyobrazić lepszego sposobu na pozbycie się złego nastroju niż spranie Malfoya na kwaśne jabłko.

Na szczęście lub nieszczęście, nie był do końca pewien, obaj postanowili zaatakować dokładnie w tej samej chwili. Uchylił się przed zmierzającym w jego stronę ogłuszaczem i walka zaczęła się na poważnie.

Po pięciu minutach wciąż walczyli. Harry wykonywał uniki po całym ringu, omijając nawałę zaklęć Malfoya. Nigdy by tego nie przyznał na głos, ale Ślizgon okazał się lepszy, niż się Harry spodziewał. Harry nie rzucał zaklęć tak często jak Malfoy. Chciał wyczerpać Ślizgona fizycznie, a potem się z nim rozprawić.

Po kolejnych kilku minutach obaj walczący wciąż rywalizowali w ringu. Napięcie w pomieszczeniu rosło, gdy kibice dopingowali coraz głośniej swoich zawodników. Harry nie zauważył, kiedy Ginny dołączyła do tłumu zgromadzonego przy linach, ale kiedy Malfoy cisnął ogłuszaczem, który zmusił Gryfona do przetoczenia się po macie, żeby go uniknąć, Harry spojrzał jej prosto w oczy. Czas zwolnił. Zaciskała dłonie na linach otaczających ring z pełną napięcia twarzą.

- Wstawaj! - wrzasnęła na niego, przekrzykując tłum. - WSTAWAJ! Przestań lecieć w chuja i DORWIJ GO!

Zauważył coś znajomego w jej oczach i nagle poczuł się silniejszy niż kiedykolwiek w ciągu minionych tygodni. Mimo wszystkiego co między nimi zaszło, ona wciąż w niego wierzyła. Widział to w jej twarzy. Przez ułamek sekundy czuł się, jakby nic między nimi się nie zmieniło: jakby nie przespali się ze sobą, jakby nie złamała jego serca i jakby nie spędzili ostatnich sześciu miesięcy raniąc się raz po raz.

Wypełniła go moc i Harry błyskawicznie zerwał się na równe nogi. Malfoy puszył się jak paw po drugiej stronie ringu i zbyt późno zauważył wstającego przeciwnika.

Harry wykrzyczał inkantację, wkładając w zaklęcie całą moc, którą gromadził w trakcie pojedynku. Czerwone światło popędziło w stronę Malfoya i trafiło go idealnie w środek piersi. Blondyn runął na plecy, otwierając ze zdziwienia usta i oczy.

Pokój eksplodował. Gryfoni, Krukoni i Puchoni wrzeszczeli triumfalnie. Harry odwrócił się do widowni. Dyszał ciężko, ale na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zauważył, że Ron i Hermiona wiwatują głośniej niż ktokolwiek inny. Ginny stała z boku z domyślnym uśmieszkiem na twarzy. Pozwolił sobie na krótką chwilę zatracić się w marzeniach. Gdyby ostatniego lata wszystko między nimi nie uległo zmianie, zapewne świętowałby teraz z nią.

Nie pomyślał nawet, by poszukać wzrokiem Parvati. W końcu jednak i tak ją dojrzał. Wodziła rej wśród grupy rozplotkowanych Gryfonek. Harry wywrócił oczami i zszedł z podestu. Podszedł do pudełka ze zgłoszeniami, do którego zwycięzca każdego pojedynku musiał włożyć różdżkę. Jedno z tajemniczych urządzeń Dumbledore'a rejestrowało zwycięstwo z punktu widzenia różdżki. Harry nie miał pojęcia do czego Dumbledore użyje tych informacji, ale dyrektor zapewnił, że to standardowa procedura w każdym turnieju pojedynkowym.

- Nie spieszyło ci się - skomentował oschły głos za jego plecami.

Harry zesztywniał, ale nie odwrócił się. Był jej wdzięczny za ten ostatni okrzyk, który zmobilizował go do zakończenia walki, ale nic się między nimi nie zmieniło. Poza tym obawiał się, że jeśli teraz zobaczy jego twarz, to zorientuje się jak bardzopotrzebował jej wsparcia, żeby wygrać.

- Chciałem go zmęczyć - odpowiedział. Urządzenie odczytujące różdżkę zawirowało po raz ostatni, więc zabrał swoją broń. Wciąż jednak się nie odwracał.

Ginny przesunęła się i stanęła obok niego.

- Wiesz, nie zgłosiłam się jeszcze do turnieju - powiedziała spokojnie.

- Naprawdę?

Udawał, że go to nie interesuje, ale szczerze mówiąc zastanawiał się wcześniej, czemu nie widział jej nazwiska na tablicy. Ale to był dopiero pierwszy dzień zawodów, więc uznał, że młoda kobieta czeka, żeby pojedynkować się ze zwycięzcami dzisiejszych potyczek.

- Czekałam na właściwego partnera - wyjaśniła w języku węży. Wstrząśnięty Harry uniósł głowę, kiedy powód jej zachowania dotarł wreszcie do jego ociężałej mózgownicy.

Wtedy już nie mógł się powstrzymać i obrócił się, żeby na nią spojrzeć. Ona wpatrywała się w niego, unosząc jedną brew.

- Nie mówisz poważnie - wyrzucił z siebie. - Nie ma mowy, żeby z tobą walczył.

Uniosła drugą brew.

- A co, boisz się, że przegrasz?

Przymrużył oczy.

- Nie. Boję się, że cię zabiję.

Ginny wzruszyła ramionami.

- Przecież mnie nienawidzisz. Wydawałoby się, że to kusząca perspektywa.

- Nie - rzekł, potrząsając głową. - Nie zrobimy tego.

- Nigdy nie słyszałam, żebyś uciekł przed wyzwaniem, Potter. A może fretka za bardzo cię wyczerpała?

To było poniżej pasa. Szlag, jak ona dobrze wiedziała gdzie użądlić, żeby zapiekło. Chociaż świetnie wiedział, że prowokuje go, żeby zgodził się na ten pojedynek, nie mógł się powstrzymać. Naprawdę dobrze się poczuje, zmazując ten pełen samozadowolenia uśmieszek z jej twarzy...

Ginny wyciągnęła różdżkę. Nie odrywając spojrzenia od jego oczu, dotknęła wieka pudełka ze zgłoszeniami, które leżało koło nich na stole. Na moment rozbłysło błękitne światło, oznajmiające, że właśnie dołączyła do turnieju.

Harry spojrzał na pudełko. Wiedział, że jest puste. Jeśli teraz doda do niego swoje zgłoszenie, zostaną dobrani automatycznie. Zanim zdołał się zastanowić dlaczego Ginny tak bardzo chce z nim walczyć, poczuł, że jego ręka unosi różdżkę i dotyka nią pudełka.

Rozbłysło błękitne światło i rozległ się gong. Na magicznej tablicy wyników, którą profesor McGonagall zawiesiła w pokoju pojawiło się „G. Weasley vs. H. Potter".

Zapadła cisza. Uczniowie to patrzyli na tablicę, to wyciągali szyję, by pogapić się na Harry'ego i Ginny, którzy obrzucali się pochmurnymi spojrzeniami przy stole zgłoszeniowym. Wszyscy wiedzieli o ich skłóceniu, szkoła gadała o tym od wielu miesięcy, więc wszyscy wiedzieli, że ich walka będzie czymś więcej niż przyjacielską rywalizacją.

Rozbrzmiał kolejny gong i obok imion zawodników pojawiła się nazwa zaklęcia, którego będą przeciwko sobie używać: zaklęcie tłukące. Kilka osób westchnęło, a większość Gryfonów jęknęła.

Harry Potter i Ginny Weasley mieli się zaraz sprać na kwaśne jabłko.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz