Rozdział 53

539 41 0
                                    

Harry uznał, że słowa Ginny, że „Madam Puddifoot jest gorsza niż Oklumencja ze Snapem" bardzo dobrze o niej świadczą. Cho spodobał się lokal, ale Harry go znienawidził. Randka zaczęła się niezręcznie, potem potoczyła się lepiej, a skończyła katastrofalnie. Cho oskarżyła Harry'ego, że rzuca ją dla Hermiony, a potem powiedziała coś paskudnego o Ginny, za co Harry niemal cisnął w nią klątwą. Nie obchodziło go, że może powinien jaśniej przedstawić powody, dla których chciał się spotkać z Hermioną o 14.00 i nie podobało mu się, jak Cho usiłowała wzbudzić w nim zazdrość opowiadając o innych chłopakach, którzy chcieliby ją zaprosić na randkę.

Na następnym spotkaniu GD Cho się nie pojawiła i Harry poczuł ulgę. Zaangażował się w ten związek tylko dlatego, że czuł, że musi zaakceptować fakt, że on i Ginny pozostaną jedynie przyjaciółmi. Musiał się nauczyć z tym żyć, a umawianie się z innymi dziewczynami było najprawdopodobniej najlepszym sposobem na osiągnięcie tego. Jego pierwszy epicki romans okazał się klęską, ale Harry postanowił wyciągnąć z tego wnioski i nie pozwolić, by wpłynęło to na resztę jego życia. Szczerze mówiąc miał na głowie ważniejsze sprawy.

On i Ginny kontynuowali spotkania GD z dużymi sukcesami. Harry był zdumiony jak dobrze idzie im współpraca. Nabrali w zwyczaju, by pojawiać się wcześniej i ćwiczyć zaklęcia przeciwko sobie. Kilkoro członków GD zorientowało się co robią i wkrótce prowadzący otwierali każde spotkanie pojedynkiem między sobą. Harry niemal żałował, że nie może stać z boku i po prostu podziwiać Ginny w walce. Była niezłomna i nie zatrzymywała się, póki nie dała z siebie absolutnie wszystkiego. Zauważył, że Dean Thomas patrzy na nią z podziwem i ucieszył się. Jeśli Ginny miała już z kimś chodzić, chciał, żeby był to ktoś, kto doceni jej siłę.

Poza GD sprawy nie układały się tak korzystnie. Jego koszmary stawały się coraz dłuższe i coraz gorsze. Snape zakończył ich lekcje Oklumencji po tym, jak Harry wpadł do jego myśloodsiewni i stał się świadkiem wspomnienia, które usprawiedliwiało opinię Snape'a o Jamesie Potterze bardziej, niż Harry mógł sobie wyobrazić. James Potter w myśloodsiewni był chamski i arogancki, co mocno nim wstrząsnęło.

Z całego serca pragnął porozmawiać o tym z Syriuszem, ale Umbridge kontrolowała wszystkie kominki i przechwytywała wszystkie sowy. Nie ośmielił się próbować kontaktu. Kiedy powiedział o tym Ginny, ta uznała, że to idealna szansa do dywersji, która umożliwi mu prześliźnięcie się do kominka Umbridge, zapewne jedynego niemonitorowanego w całym zamku.

- Uwierz mi, pracowaliśmy nad tym z Fredem i Georgem od bardzo dawna - zapewniła go z figlarnym uśmiechem.

Pomysł Freda i George'a na dywersję okazał się najlepszą rozrywką, jaką Hogwart widział od wielu lat. Fajerwerki przetrwały wiele dni (nauczyciele mieli zadziwiające opory przed zniknięciem ich), a moc zaklęcia, którym Fred i George odzyskali swoje miotły od Umbridge została publicznie pochwalona przez profesora Flitwicka.

Ginny wydawała się trochę osamotniona, gdy jej bracia opuścili szkołę, żeby założyć własny sklep ze śmiesznymi rzeczami na Ulicy Pokątnej.

- Nic mi nie będzie - zapewniła Harry'ego. - Kiedy mama dowie się, że rzucili szkołę przed owutemami, awantura będzie warta tego, żeby trochę za nimi potęsknić.

Harry, któremu rozmowa z Syriuszem przez kominek poprawiła humor jedynie odrobinę, zauważył, że utrzymanie GD w tajemnicy staje się coraz trudniejsze. Brygada Inkwizytorska Umbridge śledziła wielu spośród nich i coraz trudniej było dostać się do Pokoju Życzeń niezauważonym. Razem z Ginny opracowywali skomplikowane plany zajmowania czymś Brygady po drugiej stronie zamku, ale z reguły oznaczało to, że jedno z nich nie mogło być obecne na spotkaniu.

Harry prawie zakończył ostatnie spotkanie GD przed SUM-ami, kiedy do środka wpadła Ginny. Wyglądała jakby właśnie przebiegła przez cały zamek, w oczach miała szaleństwo, a jej włosy wymknęły się z kucyka i powiewały wokół jej głowy.

- Umbridge! - wydyszała. - Marietta, przyjaciółka Cho, nakapowała! Dowiedziała się o Pokoju! Idą po nas! Musimy wszyscy uciekać!

Zgromadzeni przez chwilę stali w milczeniu wstrząśnięci, a potem rzucili się szaleńczo do drzwi.

- Czekajcie! - krzyknęła Hermiona. - Musimy być ostrożni. Rozdzielcie się!

Wypuszczała ludzi z Pokoju w parach lub trójkach. Większości udało się wymknąć, ale gdy Harry i Ginny wychodzili z Pokoju znaleźli się twarzą w twarz z Dolores Umbridge.

Po godzinie wracali do Wieży Gryffindora z ciężkimi sercami i chwilowo stłumioną wściekłością.

- Suka - burknęła Ginny.

- Ale widziałaś, jak Dumbledore im uciekł? To było super.

- Pewnie tak - odpowiedziała Ginny. - Ale nie mogę uwierzyć, że Ministerstwo zapędziło się tak daleko, żeby aresztować profesora Dumbledore! Co oni sobie myślą? Bez Dumbledore'a możemy równie dobrze wysłać uroczyste zaproszenie na herbatkę do Voldemorta.

Harry parsknął śmiechem, mimo sytuacji w jakiej się znaleźli.

- Ciekawe co by tam było napisane? „Uczniowie Hogwartu serdecznie zapraszają Czarnego Pana na popołudniową herbatę. Obowiązują szaty Śmierciożerców".

Ginny uśmiechnęła się szeroko.

- Ja przyniosę pluszaki, a ty herbatniki.

- Ale upewnij się, że to będą tylko pluszowe węże.

Wyszczerzyli się do siebie. Ginny objęła go w pasie i wtuliła się w niego. Ruszyli dalej korytarzem.

- Wiesz, to nie twoja wina.

Harry skinął głową i objął jej ramiona.

- Wiem.

- Nieprawda - odparła. - Winisz siebie, a to wcale nie twoja wina. To wina Umbridge, bo jest taką suką i Ministerstwa, bo jest takie podejrzliwe. Możesz też winić mnie za wymyślenie nazwy „Gwardia Dumbledore'a" albo Mariettę, która uznała, że musi na nas nakapować, żeby chronić pracę mamusi w Ministerstwie.

- Ciągle nie mogę uwierzyć, że wziął na siebie naszą winę - powiedział Harry. - Ciekawe po co to zrobił.

Wzruszyła ramionami.

- Wiedział, że nie będzie mógł zostać, ale my musimy. Może próbował nas oszczędzić.

Harry przełknął gulę w gardle. Profesor Dumbledore powiedział Umbridge, że to wszystko było jego pomysłem, a potem wraz z Fawkesem zniknął w kuli ognia. Harry nigdy w życiu nie widział czegoś tak spektakularnego. Umbridge była wściekła.

Wrócili do pokoju wspólnego, gdzie inni Gryfoni zdołali już wymyślić setki scenariuszy tego, co wydarzyło się od ich pojmania, a jeden bardziej fantastyczny od następnego. Kiedy dowiedzieli się, co się stało, byli niemal zawiedzeni.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz