Rozdział 65

481 37 1
                                    

Ginny sprawdziła karty na ręce i starannie ukryła złośliwy uśmiech. Naprawdę, czasami to było zbyt łatwe. Zupełnie jak zabieranie dziecku czekoladowej żaby.

- Podbijam do dwóch - Ron wrzucił do puli na środku stołu dwa sykle i spojrzał pytająco na Seamusa.

- Widzę twoje dwa i podnoszę do - policzył coś szybko po cichu - pięciu.

Dean jęknął i rzucił karty na stół.

- Pas.

Lavender postukała w blat swoim idealnie polakierowanym paznokciem. Była niezłą pokerzystką, ale szybko się nudziła i z reguły kończyła bardzo wcześnie. Nuda sprawiała, że ryzykowała i albo wygrywała wielkie pule, albo widowiskowo odpadała.

Lavender również spasowała delikatnym westchnieniem i przyszła kolej Colina.

- Nie podoba mi się jej mina - powiedział, wskazując na Ginny.

- Moja? - spytała niewinnie Ginny. - Jaka znowu mina?

- Właśnie żadna - odparł. - I na tym polega problem. Wyglądasz zdecydowanie zbyt niewinnie. Pas.

Rzucił karty na stół i rozparł się na krześle.

Ginny wzruszyła ramionami i wszyscy spojrzeli na Harry'ego. Zorientował się, że to jego tura, więc przestał bawić się swoimi kartami i uniósł wzrok. Ginny poczuła znajome motyle w brzuchu, widząc błysk współzawodnictwa w jego oczach.

- To ja może powiem siedem? - rzucił łagodnie. Jego oczy na moment uciekły w stronę Ginny i luzacko rzucił siedem sykli. - I dorzucę jeszcze dziesięć - dodał, przesuwając kolejne monety na środek stołu.

Ron sapnął, spojrzał na swoje karty i z cierpiętniczym westchnieniem spasował. Seamus podążył w jego ślady, więc w grze pozostali tylko Harry i Ginny.

Wszyscy gracze jęknęli.

- Znowu? - poskarżyła się Lavender. - Dlaczego wszystko zawsze sprowadza się do tej dwójki? - spytała, wskazując na Harry'ego i Ginny.

- Tak już działa ten świat - wyjaśnił jej Seamus. - Wszystko kończy się na Harrym i Ginny... zwłaszcza poker.

- Będziemy tu siedzieli całą noc - burknął Ron. - Będą tak walczyli przez kilka godzin, a Ginny znowu skończy stawiając dom moich rodziców i wszystkie ciuchy na moim grzbiecie.

- Oj, proszę cię, Ron - żachnęła się Ginny. - Miałam wtedy sześć lat. A poza tym chyba pamiętasz, ze wygrałam tamtą rękę?

Harry przekręcił się na siedzeniu, by siąść z nią twarzą w twarz.

- Twoja kolej, Furio.

Starannie utrzymując na twarzy wyraz obojętności, Ginny odliczyła ze swojego stosika dziesięć sykli i wyrównała zakład Harry'ego. Przyjrzała mu się uważnie. Był już prawie tak dobry jak ona, ale wciąż mogła go rozgryźć po kilku zachowaniach. Jeśli blefował, z reguł co chwilę brał łyk Piwa Kremowego. Jeśli miał naprawdę mocną rękę, patrzył beznamiętnie na osobę po prawej.

Czekała, aż wreszcie weźmie łyk, albo zerknie na Colina. Jednak nie robił ani jednego ani drugiego. Nie miała pojęcia, co on może mieć na ręce. W myślach wzruszyła ramionami i wrzuciła do puli dwa galeony.

- Usiłujesz mi tu blefować, Furio? - Harry wyrównał jej zakład i dorzucił kolejne pięć galeonów. Uniosła brew, widząc ostre podbicie stawki, ale poza tym nie dała po sobie poznać emocji.

- Może - odparła.

- To może zacznijmy coś ciekawego?

Ginny dorzuciła do puli kolejne osiem galeonów.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz