Rozdział 56

528 38 2
                                    

Po upadku Syriusza Ginny poczuła takie ukłucie w sercu, że zachwiała się i opadła na kolana. Patrzyła wstrząśnięta na miejsce, w którym wpadł za zasłonę, mając nadzieję, że w każdej chwili wróci. Ledwo zarejestrowała żal Harry'ego, tak bardzo pochłonęły ją własne uczucia.

Luna ogłuszyła ostatniego Śmierciożercę przed nimi i odwróciła się do Ginny. Rudowłosa czarodziejka patrzyła na nią oszołomiona, nie rejestrując jej współczującego spojrzenia i gapiąc się tępo na wyciągniętą w jej stronę dłoń.

- On wróci - powiedziała tępo. - On... on był tam...

- On już nigdy nie wróci - odpowiedziała łagodnie Luna. - Przeleciał przez Zasłonę. Bellatrix go zabiła.

- Ona... ona... - Ginny usłyszała ryk wściekłości. Wiedziała, że wydał go Harry i zobaczyła, jak wybiega za Bellatrix z pomieszczenia. - Mam nadzieję, że ją zabije - powiedziała bez emocji.

Luna patrzyła na nią z namysłem.

- Nie, nie masz takiej nadziei - odpowiedziała. - Chyba lepiej będzie, jeśli za nim pójdziesz.

- Za... za nim?

Ginny czuła się jak w tunelu, w którym nie widziała niczego po bokach. Widziała tylko moment upadku Syriusza. Powtarzał się raz za razem w jej głowie. Wreszcie musiała zamrugać, żeby pozbyć się go sprzed oczu.

- Ginny! - powiedziała ostro Luna. - Otrząśnij się!

Ginny uznała, że nic nie ma sensu.

- Syriusz nie może być martwy - powiedziała stanowczo. - On... on jest...

Popatrzyła z desperacją na Lunę.

- On tam jest, prawda? Tuż za Zasłoną? Możemy pójść po niego?

Luna opadła na kolana przed przyjaciółką i złapała ją za ramiona.

- Ginny - powiedziała ostro. - Jesteś w szoku. Nie możemy iść za Syriuszem. On nie żyje. Bellatrix go zabiła. Wpadł za Zasłonę i nigdy nie odzyskamy jego ciała. Musisz myśleć o Harrym - potrząsnęła nią. - Harry poszedł za Bellatrix zupełnie sam! Stanie mu się krzywda, jeśli nie pójdziesz za nim.

Przed oczami Ginny stanął obraz Harry'ego upadającego za Zasłonę i to przywróciło ją do rzeczywistości.

- Luna! - westchnęła, wstając pospiesznie na nogi. - Harry poszedł sam za Bellatrix. Muszę iść za nim!

Luna westchnęła z ulgą i usiadła na piętach.

- Tak - odpowiedziała po prostu. - Musisz iść.

- Dzięki! - zawołała Ginny przez ramię, pędząc przez pokój. Przeskakiwała nad powalonymi Śmierciożercami i przebiegła obok swojego brata Billa, ignorując jego krzyki. Nie miała pojęcia gdzie Bellatrix mogła pójść, ale jej nogi wiodły ją ku atrium Ministerstwa.

W miarę jak się zbliżała dostrzegła ślady świadczące, że walczą tam potężni czarodzieje. Kamień i szkło zaściełały podłogę, a atrium rozświetlały błyski zaklęć. Ginny słyszała spokojne okrzyki Dumbledore'a i wściekłe wycie Voldemorta. Jej serce przyspieszyło. Nie widziała Toma Riddle... Voldemorta... od spotkania w Komnacie Tajemnic trzy lata wcześniej. Harry powiedział, że wygląda teraz zupełnie inaczej, ale ona pamiętała go tylko jako ciemnowłosego, przystojnego chłopaka z paskudną złośliwą miną.

Nagle zapadła cisza, a potem Harry wrzasnął z bólu. Obawiając się najgorszego wbiegła do atrium i ujrzała Harry'ego wijącego się po podłodze i zachęcającego Dumbledore'a, a ten kiedy tu się dostał?, żeby go zabił. Voldemorta nie było nigdzie widać. Oczy Harry'ego uciekły w głąb czaszki. Od razu wiedziała co się dzieje.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz