Rozdział 67

462 37 0
                                    

- Hermiono, mogę z tobą porozmawiać?

- Jasne, Harry - zamknęła książkę i uśmiechnęła się. - O czym chcesz po rozmawiać?

- O miłości - rzucił prosto z mostu. - Co możesz mi o niej powiedzieć?

- Eee, noooo... to zależy. O jakiej miłości mówimy?

Wzruszył ramionami i usiadł koło niej.

- Właściwie o każdej. Powiedz mi, skąd wiedziałaś, że kochasz Rona?

Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie, ale postanowiła odpowiedzieć na jego pytanie. Jej oczy przybrały wyraz rozmarzenia.

- To było tego dnia, kiedy próbował rzucić na Malfoya klątwę za nazwanie mnie szlamą. Nie zastanawiał się nad tym, po prostu wyciągnął tą swoją głupią, połamaną różdżkę i wypalił. Kiedy chłopak rzyga ślimakami przez kilka godzin, bo próbował cię obronić, to albo to miłość, albo dziwne gusta kulinarne. Wiedziałam, że go kocham, kiedy uznałam, że, jeśli nie liczyć ślimaków, to najbardziej atrakcyjny chłopak jakiego kiedykolwiek poznałam.

- Nie spodziewałbym się, że polecisz na Tarzana jak Jane - skomentował Harry.

Wzruszyła ramionami.

- Od dziecka otaczały mnie książki, wzory i nauka. Przez większość czasu Ron odrzuca logikę i wybiera spontaniczne rozwiązania - zerknęła na Harry'ego z niepokojącym błyskiem w oku. - Nie zawsze to aprobuję, ale właściwie to bardzo odświeżające. A nawet piekielnie seksowne.

Harry wzruszył ramionami.

- Przepraszam, że pytałem.

Roześmiała się i zwichrzyła mu włosy.

- Powiesz mi, o co ci chodzi?

Harry zaczerwienił się po czubki uszu i zastanawiał się jak to powiedzieć, żeby nie zdradzić, którą czarodziejkę ma na myśli.

- Nooo, to znaczy, chyba myślę, że byłem ślepym palantem przez długi czas. Ostatnio olśniło mnie, jak bardzo tępym - spojrzał na nią błagalnie, jakby prosił, żeby zrozumiała co ma na myśli bez konieczności formułowania słów.

Jeszcze raz cudowna inteligencja Hermiony nie zawiodła. Widział, że świetnie go pojęła i spojrzała na niego ze zrozumieniem.

- Doszedłeś wreszcie do tego, co? - spytała, klepiąc go z sympatią po ramieniu.

- Może - przyznał. - Ciągle jeszcze rozpracowuję parę rzeczy.

Przekręciła się, by usiąść twarzą do niego.

- Mogę dać ci radę?

- Dlaczego wszyscy tak do mnie mówią? - jęknął. - Dobra, dawaj.

- Miłość nie ma sensu - powiedziała łagodnie. - Więc nie próbuj tego rozgryzać. Po prostu przyjmij ją, przygarnij do siebie i ciesz się nią. A jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałował przez resztę życia.

- I dokładnie tego się obawiam - odrzekł ponuro.

Rozmowa z Hermioną nieco pomogła, ale Harry niespecjalnie miał czas, żeby się nad tym zastanawiać. A już na pewno nie planował robienia czegokolwiek z tymi uczuciami, bo co by Ginny zrobiła w takiej sytuacji? Pewnie zwiała gdzie pieprz rośnie. To był jego problem, z którym musiał sobie poradzić. W końcu uda mu się to dzięki zachowaniu zimnej krwi.

Niewątpliwie na jego decyzję wpłynęło również, że cała ta sytuacja kompletnie go przerażała.

Kolejne dwa tygodnie zleciały jak z bicza strzelił, bo piąty rok szykował się na nadchodzące SUM-y. Harry bardzo rzadko widywał Ginny, jeśli nie liczyć nocy, kiedy przychodziła do jego łóżka po koszmarnym śnie. Zawsze jednak znikała, nim się obudził. Pewnego wieczoru przyszła do niego, gdy jego współlokatorzy poszli już spać. Rozmawiali wtedy o jej zerwaniu z Deanem. Powiedziała mu wówczas, że nie tyle chodziło o jego brak zaufania, a bardziej o to, że zmusił ją do wyznania czegoś, na co nie była gotowa.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz