Rozdział 15 - Hardodziób

668 44 0
                                    

Po szybkiej kolacji czwórka Gryfonów ruszyła do chatki Hagrida. Żadne z nich nie powinno być na błoniach, zwłaszcza Harry po ataku Syriusza Blacka kilka miesięcy wcześniej, więc starali się iść szybko i cicho.

- Minister Magii przyjdzie dzisiaj, żeby wziąć udział w egzekucji Hardzodzioba - powiedziała im Hermiona, gdy opuścili Wielką Salę. - Czytałam w Proroku Codziennym.

Harry szedł blisko Ginny, która ku swojemu zaskoczeniu zorientowała się, że otacza ją czymś w rodzaju konwoju. Stawał między nią i otwartymi drzwiami i szedł tuż za nią, zamiast z przodu. Zaczęło ją to irytować, więc obróciła się, żeby powiedzieć mu, ze potrafi się skradać bez jego pomocy, ale zauważyła napięcie w jego twarzy i czujność, z jaką omiatał wzrokiem teren.

Z rosnącą fascynacją obserwowała, jak Ron i Harry koordynują swoje działania w jakimś pradawnym samczym rytuale. Chociaż Ginny nie była Harry'ego, a Hermiona nie (jeszcze) nie była Rona, chłopcy podzielili się w ten sposób odpowiedzialnością za chronienie ich. Ginny uznała za dziwne, że Harry odruchowo wybrał ją, skoro jej własny brat znajdował się tuż obok, nie żeby on sam to zauważył. Był zbyt zajęty chronieniem Hermiony.

Nie miała za dużo czasu na zastanawianie się nad tą zagadką, bo nadziali się na Draco Malfoya, Vincenta Crabbe'a i Gregory'ego Goyla, którzy obserwowali chatkę Hagrida i naśmiewali się z egzekucji Hardodzioba. Ku radości Ginny Hermiona przyłożyła Malfoyowi solidnie w twarz, udowadniając, że potrafi sama o siebie zadbać. Ron odpuścił ochronę z szacunkiem, choć Ginny uznała, że zrobił to nieświadomie.

Rzuciła Harry'emu poirytowane spojrzenie. Nie zasługiwał na to, ale od razu zrobiło jej się lepiej.

Kiedy zobaczyła skutego Hardodzioba za chatką Hagrida poczuła, jakby pękało jej serce. Ukłoniła mu się lekko, a kiedy Hardodziób zareagował na jej pragnienie podejścia bliżej, przysunęła się i pogłaskała delikatnie miękkie pióra na jego łbie.

- Stworzenia zrodzone do lotu nie powinny być przykute do ziemi - mruknęła do siebie, ale Harry ją usłyszał.

- To okropne - zgodził się.

Spojrzała na niego i zauważyła na jego twarzy ból i zrozumienie. Nagle przypomniała sobie historię, którą Ron i bliźniacy opowiedzieli ich mamie, gdy porwali Harry'ego z domu jego wujostwa. Na oknach miał kraty, w drzwiach klapkę, przez którą podawano mu jedzenie, a Hedwiga całe lato spędziła zamknięta w klatce, podczas gdy ona, Ginny, przez całe lato zakradała się do komórki na miotły i latała w środku nocy.

Z powrotem spojrzała na Hardodzioba, myśląc, że hipogryf i Harry byli bardzo podobni, obaj zrodzeni do latania, ale żaden nie miał tyle wolności, ile pragnął.

- Idziesz? - spytał Harry, pokazując w stronę chaty Hagrida.

Ginny zawahała się, przeciągając palcami po piórach Hardodzioba.

- Chyba z nim zostanę - odparła. - Nie mogę znieść myśli, że zostawimy go samego.

Harry pokiwał głową, jakby ją zrozumiał.

- W porządku, ale jeśli kogoś usłyszysz, musisz się ukryć. To pewnie będą Minister i Dumbledore, a nie chcę, żebyś wpadła w tarapaty.

Ginny wywróciła oczami.

- Umiem się sobą zaopiekować. Nie zachowuj się jak moja matka.

- Jak twoja matka? Wcale się tak nie zachowuję! Chciałem się tylko upewnić...

- To co robiłeś wcześniej? - spytała oburzona. - Zachowywałeś się, jakbym nigdy wcześniej nie skradała się po Błoniach, a nawet jakbym nie mogła sama dojść do chatki Hagrida.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz