Rozdział 85

965 37 2
                                    

Profesor Dumbledore stał ze stoickim spokojem w Skrzydle Szpitalnym i czekał, aż Madam Pomfrey skończy załamywać ręce nad dwójką najnowszych pacjentów.

- ... uczniowie, którzy się tłuką - mamrotała pod nosem. Wstała, żeby zwilżyć wilgotną ścierkę, której używała, żeby zetrzeć krew z rozcięcia na czole Ginny. - A nauczyciele w tym czasie siedzą i się gapią!

- Za moich czasów nie do pomyślenia - kontynuowała ponuro. Przeciągnęła różdżką nad rozcięciem, przywołując magiczne szwy, które ściągnęły brzegi rany. - Za moich czasów szanowało się innych uczniów!

Mówiła patrząc karcąco na Ginny z różdżką w jednej dłoni, podczas gdy palcami drugiej delikatnie badała jej żebra. Kiedy Ginny pisnęła z bólu, pielęgniarka pokiwała z satysfakcją głową.

- Masz trzy stłuczone żebra, młoda damo - powiedziała Pomfrey. - Dam ci eliksir wzmacniający mięśnie, ale przez następnych kilka dni będziesz obolała.

Wyszła na zaplecze szpitala, zostawiając Harry'ego i Ginny tylko z dyrektorem. Dumbledore podszedł do nich, a jego fioletowa peleryna wirowała wokół niego. Stanął między ich łóżkami i spojrzał oczami, w których tańczyły ogniki, najpierw na jedno, potem na drugie.

- Wierzę, że oboje jesteście usatysfakcjonowani rezultatem waszego pojedynku? - spytał łagodnie.

Harry pokiwał głową, a Ginny odpowiedziała cicho:

- Tak, panie profesorze.

- To dobrze - rzekł, gładząc się po długiej brodzie. - Wiecie, nakłonienie dwójki ludzi tak upartych jak wy do udziału w tak skomplikowanej intrydze nie było prostą sprawą - zignorował zdumienie na ich twarzach i kontynuował: - Z reguły w takich sytuacjach uważam, że co za dużo to niezdrowo, ale w tym wypadku - uśmiechnął się - niezbędna okazała się pomysłowość.

Ginny otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale odkryła, że nie ma nic do powiedzenia. Czy cała ta sprawa, cały turniej, został zorganizowany tylko dla nich dwojga? Tylko po to, żeby ze sobą walczyli? Skąd Dumbledore mógł wiedzieć, że to zadziała? A co jeśli nie zgodziliby się walczyć ze sobą?

- Złożone plany wymagają dobrego zgrania czasowego, a nad większością czynników nie ma kontroli, ale w tym wypadku dość łatwo było przewidzieć wasze zachowanie - powiedział Dumbledore, odgadując o czym myśli Ginny. Zrobił krok w tył i poprawił kapelusz. - Spodziewam się, że chcecie zostać sami, więc was zostawię, ale oczekuję was o jakiejś dogodnej dla was porze jutro w moim biurze. Mamy dużo kwestii do omówienia.

Skinął głową Ginny, mrugnął do Harry'ego i odszedł, a jego szaty powiewały za nim. Harry obserwował go, aż trzasnęły drzwi od Skrzydła Szpitalnego, a potem odwrócił się do Ginny i zapytał unosząc brwi:

- Czemu czuję się jak pionek z zestawu szachowego Rona?

Ginny parsknęła i odpowiedziała:

- Wydaje mi się, że oboje byliśmy pionkami. Ciekawe czemu tak bardzo zależy mu na tym, żebyśmy się dogadywali?

Harry wzruszył ramionami.

- Chyba sprawialiśmy, że wszyscy wokół byli nieszczęśliwi.

- To moja wina - wymamrotała Ginny.

- Co?

Ginny wzięła głęboki oddech i powiedziała głośniej:

- Chyba miałeś rację co do mnie.

Harry spojrzał na nią pytająco ze swojego łóżka.

- Odnośnie czego?

Ginny przez moment milczała, zaciskając dłonie na pościeli.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz