Rozdział 104

488 31 0
                                    

Molly Weasley obudziła się tego dnia wcześniej niż zwykle. Leżała w łóżku jeszcze parę minut, nim pogodziła się z faktem, że nie ma szans na więcej snu i ruszyła pod prysznic. Była sobota, więc postanowiła pozwolić pospać dłużej Arturowi i dzieciakom. Wszyscy wciąż mieszkali w Norze, mimo że ruszyli dalej ze swoim życiem. Większość z nich czekała na powrót Harry'ego i Ginny i przez ostatnich kilka dni w powietrzu wisiał nastrój wyczekiwania.

Dziś mijał trzy tygodnie, czyli okres, na który swoją nieobecność zapowiedzieli Harry i Ginny. Molly nie miała pojęcia czy znaczyło to, że wrócą właśnie tego dnia. Wysłali tylko jeden krótki list, w którym pisali, że wszystko z nimi w porządku, są szczęśliwi i żeby się nie martwić. Liścik nie został nawet podpisany, ale Artur przekonał ją, że to ze względu na ryzyko jego przechwycenia.

Ubrała się i ruszyła na dół, żeby zacząć przygotowywanie śniadania. Dwie godziny później zapach pieczonych babeczek i smażonego boczku wyciągnął z łóżka nawet Rona i rodzina Weasleyów mogła się cieszyć cichym i spokojnym śniadaniem w Norze.

Molly starała się nie nasłuchiwać cichego dźwięku podwójnej aportacji, ale każdy najdrobniejszy dźwięk był starannie analizowany. Cała rodzina zamarła, gdy rozległ się odgłos kroków na tylnej werandzie, a o deski uderzyły dwa ciężkie przedmioty, którymi mogły być walizki. Wszyscy spojrzeli po sobie, ale nikt się nie ruszał, obawiając się poddać nadziei, że to wróciła ich córka/siostra/przyjaciółka w towarzystwie ich nowego zięcia/szwagra/przyjaciela.

- Furio, spakowałaś... a, tu jest - usłyszeli głos Harry'ego na zewnątrz. Na twarzy Hermiony wykwitł promienny uśmiech.

Tylne drzwi się otworzyły i drobna dłoń z wyraźnie widocznym pierścionkiem ze szmaragdem oraz złotą obrączką na palcu wsunęła czubek Błyskawicy Harry'ego z dużą serwetką przywiązaną na końcu i zaczęła nią energicznie machać.

- Poddajemy się - rozległ się głos Ginny. - Nie atakujcie.

Włożyła głowę przez drzwi i uśmiechnęła się szeroko na widok całej swojej rodziny i Hermiony usadowionych wokół stołu przy śniadaniu.

- Coś zostało? Umieramy z głodu.

- Ginny! - westchnęła Molly i zerwała się z miejsca, żeby uściskać córkę. Rozpętało się pandemonium, gdy rodzina wciągnęła do środka speszonych młodych małżonków. Harry akceptował jednocześnie klepanie po plecach i pogróżki od braci Ginny. Z ulgą uściskał Rona.

- Chyba teraz jesteśmy braćmi, stary - powiedział mu najmłodszy z braci po cichu. - Ale nie mogłeś czegoś powiedzieć? Trochę nas zaskoczyłeś.

- Przepraszam - powtórzył chyba po raz setny Harry. - Chciałem ci powiedzieć, Ron. Naprawdę.

- W porządku - zapewnił go przyjaciel. - Chyba cię rozumiem.

Harry uśmiechnął się szeroko i jeszcze raz go uściskał, wdzięczny za wybaczenie. Spośród wszystkich Weasleyów Harry martwił się najbardziej o reakcję Rona. Jakaś jego część żałowała, że Ron nie będzie miał okazji, by być jego świadkiem, ale zdawał sobie sprawę, że wybrali najlepsze rozwiązanie.

- No już, już! - pan Weasley w końcu zagwizdał i rodzina uspokoiła się. Większość zajęła z powrotem swoje miejsca. Harry złapał Ginny za rękę, pewny, że teraz dopiero się zacznie. Na razie zostali powitani, bo inni się za nimi stęsknili, ale co będzie dalej?

- Harry, Ginny - pan Weasley spojrzał na nich surowo. - Nie jestem do końca pewien czy rozumiem dlaczego zachowaliście wasze zaręczyny w tajemnicy przed całą rodziną. Kochamy was oboje i bylibyśmy szczęśliwi, jesteśmy szczęśliwi z tego powodu. Ale rozumiemy waszą potrzebę prywatności. Merlin jeden wie co prasa by zrobiła, gdyby się dowiedziała. Ja - kontynuowała, zerkając na Molly - w pełni rozumiem, że woleliście wyjechać niż mieć wielkie wesele, ale zrozumcie proszę, że jesteśmy waszą rodziną i przykro nam, że nie mogliśmy być częścią waszego święta.

- Przepraszamy - odpowiedział szczerze Harry. - Ale to było coś, co musieliśmy zrobić tylko we dwójkę. Nie wiem jak to lepiej wyjaśnić.

- Potrzebowaliśmy przerwy - wsparła go Ginny. - I potrzebowaliśmy wziąć ślub. To było dla nas najważniejsze.

- Ale przepraszamy, jeśli was zraniliśmy - zakończył Harry.

Pan Weasley wziął głęboki oddech i uśmiechnął się do nich łagodnie.

- Harry, tak czy inaczej witamy w rodzinie, choć nieoficjalnie jesteś jej członkiem już od dawna.

- Dziękuję - Harry przełknął z trudem ślinę, czując jak coś go ściska w gardle.

Molly, która ani na moment nie puściła córki, teraz stanęła przed nią i położyła jej obie ręce na ramionach.

- Chociaż zostałam pozbawiona szansy na zaplanowanie wesela mojej jedynej córki - pociągnęła nosem - liczy się to, że jesteście szczęśliwi.

Popatrzyła badawczo w oczy córki.

- A widzę, że jesteście - kontynuowała cicho. - Praktycznie promieniejecie szczęściem - wyciągnęła rękę do Harry'ego, który ją ujął. - Ginny, nie widziałam w tobie tyle - urwała, szukając właściwego słowa - zadowolenia od dawna - przeniosła spojrzenie na Harry'ego. - A u ciebie jeszcze nigdy. Pasujecie do siebie, tak mi się wydaje.

- Jesteśmy obrzydliwie słodko szczęśliwi, mamuś - odpowiedziała Ginny. - Słowo.

- I tylko to się liczy - jej mama uśmiechnęła się i uściskała na raz ich oboje. - Witajcie w domu, kochani.

Potrzeba / Harry Potter [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz