1

20.8K 636 81
                                    

Jeszcze bardziej zanurzyłam się w ciepłej pierzynie za nic nie chcąc wstawać. Panicznie boję się tego dnia. Poprzedniego wieczoru wymyślałam różne scenariusze ale każdy kończył się źle. Nakryłam pierzynę na głowę chcąc zatopić się w materacu. Zniknąć. Wyparować na wieki. Niestety nie mam takich nadprzyrodzonych mocy. W momencie, gdy już prawie zaczęłam wierzyć w to, że przestanę istnieć poczułam, jak gwałtownie ugina się obok mnie materac. Ktoś zaczął skakać po moim łóżku. I to ktoś na pewno cięższy ode mnie. Mam wrażenie że łóżko zaraz pęknie w pół. I właśnie w tej chwili przypominam sobie najgorszą rzecz jaka mnie spotkała. Mam brata. Starszego. Przyrodniego. Z całego serca i szczerze go nienawidzę. Zresztą z wzajemnością. Skopuję z siebie pierzynę, tak że jestem teraz przykryta do pasa. Wyciągam z pod głowy jedną z dwóch poduszek, na których leżę i z całej siły rzucam nią w mojego kochanego braciszka wrzeszcząc
-Złaź z mojego łóżka, grubasie!
Ten tylko szyderczo się uśmiecha i pyta
-Gotowa na swój przepiękny pierwszy dzień w nowej szkole?
Mamroczę pod nosem
-Daj mi spać.
Odwracam się na bok, kompletnie go ignorując. Ten kładzie się na mnie odwracając mnie na plecy i przygniatając mnie do materaca. Jestem tak zaskoczona, że nie daję rady w porę zareagować. Łapie mnie za nadgastki, i przygważdża je lewą ręką do materaca nad moją głową. Kochany syneczek naszych rodziców chyba uznał za stosowne, żeby właśnie w tej sytuacji przypomnieć mi wierszyk, który wymyślił. Czasami mam nawet wrażenie, że jest z niego strasznie dumny.
-Matka puszczalska, ojciec nieznany; zaraz na twych rękach będą kajdany.
Zaczynam się śmiać. Zawsze zastanawia mnie, jak mógł wymyślić coś tak durnego. Gdy mówi to przy rodzicach, udaje, że to tylko bratersko-siostrzane dokuczanie. Jednak jak go zmuszą, to tłumaczy, że według niego po prostu zejdę na złą drogę i trafię do poprawczaka albo więzienia. To niby stąd te kajdany. Jednak ja i tak wiem o co mu chodzi. Przyciska mnie jeszcze mocniej do łóżka, po czym zbliża swoją twarz do mojej. Czuję na policzku jego oddech.
-Dobrze wiesz, że jakbym chciał, to mógłbym cię ostro zerżnąć. Tu i teraz. I wcale nie będą mi do tego potrzebne kajdanki.
Wychrypiał mi prosto do ucha z naciskiem na słowo "teraz".
-Ale tego nie zrobisz.
Mówię dalej się śmiejąc. Jego słowa nie robią na mnie wrażenia. Mieszkamy tu z mamą od tygodnia. Na moje nieszczęście dzielę pokój z synem jej nowego męża. Przez ten czas zdążyłam już zorientować się jakim jest dupkiem. Właśnie dzisiaj wypada ten dzień, kiedy przenoszę się do szkoły bliżej tego domu. Do szkoły, gdzie chodzi mój współlokator idiota. Jest rok starszy ode mnie ale i tak często myślę, że umysłowo nie dorównuje przedszkolakowi.
-Nie. Nie zrobię. Ale tylko dlatego, że spóźnilibyśmy się do szkoły, a oberwałoby się mnie. Szybko się ubieraj, bo nie będę czekać.
Mówi, powoli i niechętnie ze mnie wstając.
-Co?
Pytam zaskoczona. Nie wiedziałam, że potrzebuję kogoś kto będzie mnie tego dnia pilnować.
-No, jedziemy razem. Moim samochodem. Nie wiedziałaś, księżniczko?
Mówi złośliwie.
-Nie, mój wierny paziu. Nie wiedziałam, że mam szofera na własność.
Odpowiadam z anielskim uśmiechem na twarzy.
-Ubierz moją ulubioną bluzkę, kochanie.
Rzuca uwodzicielsko przez ramię i puszcza do mnie oczko.
-Chyba śnisz.
Mówię już lekko poirytowana jego zachowaniem.
-"CHYBA" to ty nie masz wyboru.
Wychodzi z pokoju, a ja zastanawiam się, co miał na myśli. Jednak, gdy otwieram szafę, wszystko staje się jasne. Zniknęły prawie wszystkie moje ciuchy. Co do dołu garderoby pozostawił mi swobodny wybór, jednak ze wszystkich bluz, sweterków i bluzek sam wybrał. Na wieszaku wisiała samotnie czarna koszulka na ramiączkach, jak dla mnie odsłaniająca trochę za dużo. Przecież będzie mi w niej zimno. Zdenerwowana podeszłam do szafy, którą użytkuje mój męski odpowiednik w tym pokoju i wyciągnęłam z niej pierwszą lepszą zapinaną bluzę. Z pod sterty moich ubrań wygrzebałam jeszcze jasne dżinsy i wszystko to ubrałam. Gdy podniosłam ręce, by związać włosy w niedbały kok, moja koszulka się uniosła odsłaniając znaczną część mojego brzucha. Jak na nieszczęście, właśnie w tym momencie do pokoju wszedł mój szofer i przechodząc obok mnie, bezceremonialnie klepnął mnie w tyłek.
-Wyglądasz dzisiaj bardzo seksownie.
Powiedział z dziwnym uśmiechem na ustach.
-Wal się.
Odparłam niewiele myśląc i wyszłam z pokoju. Tak bardzo, jak w jego towarzystwie chciałam zachować kamienną twarz, tak bardzo miałam ochotę wybuchnąć i na niego nakrzyczeć. Wiedziałam jednak, czym to grozi i wolałam nie ryzykować i zbytnio go nie denerwować. Zbiegłam szybko ze schodów. Weszłam do kuchni i zobaczyłam moją mamę, która właśnie zbierała się do wyjścia.
-Cześć, mamo.
-Hej, kochanie. Obiad macie w lodówce. Będziemy późno.
Powiedziała, po czym dała mi buziaka w policzek i w pośpiechu wyszła z domu. Wyciągnęłam z szafki dwie miseczki i nasypałam do nich tych samych płatków. Mimo, że się różnimy, uwielbiamy dokładnie te same rzeczy. Zaczyna mnie to przerażać. Wyjęłam z lodówki mleko i postawiłam na stole koło już prawie gotowego śniadania. Nienawidzimy rozmokniętych płatków, a ze swoimi także postanowiłam zaczekać na niego.

***********************************
No, więc zachęcam do dalszego czytania. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na gwiazdki i komentarze. Jeżeli macie jakiś pomysł na imiona to chętnie skorzystam, bo to chyba mój największy problem w pisaniu.

Buziaki,
Asia.

Mój przyrodni brat dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz