Rogers ocknął się pod stertą gruzu. Z ogromną trudnością udało mu się wydostać, nadal trzymając w rękach swoją tarczę. Natasha pozbierała się chwilę później. Pomógł Romanoff wyjść z pułapki stwierdzając że większych obrażeń nie posiada.
-Wszystko w porządku? -zapytał podając jej rękę aby mogła wyjść z zatrzasku.
-Mamy dwie minuty na wydostanie się z tego miejsca. -odpowiedziała szybko. -Zaraz tu będą przeszukać teren.
Słysząc to, szybko wskoczył znów do dołu w ziemi w którym się skryli przed wybuchem, i wydostał z niego nieprzytomną Crystal. Ona miała więcej obrażeń niż ich dwójka. Miała poobijane całe ciało, a z niektórych miejsc nawet było widać wydostającą się krew. Na szczęście czerwonej cieczy nie było dużo, więc Steve odetchnął. Najgorsze było to że się nie budziła. Była zbyt mocno przygnieciona gruzem, o wiele bardziej niż oni schronieni bezpiecznie pod tarczą. Wziął ją szybko na ręce, podtrzymując tarczą jej plecy. Jej ramiona i nogi zwisały bezwładnie spod silnych ramion Steve'a. On widział ją tylko nieprzytomną, ale ona przeżywała kolejny koszmar...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Crystal obudziła się w kolejnym innym samochodzie na tylnym siedzeniu zaczynając głośno krzyczeć. Znów prowadzący pojazd Steve słysząc pisk z tyłu, nagle zjechał na pobocze i zatrzymał auto. Crystal byłą przerażona nie mogła złapać oddechu.
-Wszystko dobrze? -zapytała Natasha odwracając się w stronę przestraszonej dziewczyny.
-Nie... Nie... -wydukała już prawie płacząc. - On... On...
-W porządku, nic nie mów. Wiemy. -odparł Steve przerywając męczącej się dziewczynie. Ta tylko kiwnęła głową, teraz zauważając że jest cała brudna od pyłu z gruzu i lekko ranna. Tak jak zresztą oni.
-Za dwie minuty będziemy na miejscu. Uspokój się i dojdź do siebie. Będzie dobrze.- dodała Natasha miłym ale zmęczonym głosem.
Tak jak i powiedziała chwilę później znaleźli się na miejscu. Jak Kapitan wytłumaczył po krótkiej drodze to wierny przyjaciel i można mu ufać. Samochód porzucili jakieś trzy minuty drogi pieszo od domu tego nowego "przyjaciela". Wysiadając z samochodu Stark spostrzegła że na ramieniu nadal zwisa jej własna torebka. Odetchnęła z ulgą i z pomocą jak zwykle Steve'a wysiadła z auta. Pomógł jej przejść dany odcinek drogi, często pytając czy "wszystko w porządku?". Tony zawsze pytał czy "wszytko ok?", a nie "w porządku". Ale to tylko mała drobnostka za którą tęskniła. Dotarli na miejsce, i nie pukając do drzwi, obeszli mały budynek, i zapukali do drzwi tyle że tarasowych. Co chwili otworzył mężczyzna, dość wysoki o czarnej skórze. Jego wyraz twarzy okazywał zdziwienie widząc całą trójkę poobijaną i brudną.
-Cześć.- odezwał się pierwszy.
-Przepraszam za to, ale musimy się gdzieś podziać. -odparł Rogers, mówiąc w stronę przyjaciela.
-Wszyscy chcą nas zabić. -dodała Nat.
-Nie. Nie wszyscy.- odpowiedział facet wpuszczając ich do środka.
Po dwóch godzinach, wszyscy już byli po prysznicu i opatrzeni przez Sama, ponieważ tak miał na imię przyjaciel który przyjął ich do domu. Oczywiście opatrywanie krwawiących ran najdłużej zajęło na Crystal. Miała najwięcej ran i obrażeń, za co Steve brał za siebie winę. Myślał że to była jego wina. Teraz tylko ich trójka przebywała w łazience. Nat i Crystal suszyły włosy, a Rogers przemywał jeszcze raz twarz. Widząc zmartwioną minę Nat, podszedł do niej i zapytał jak zwykle.
-Wszystko w porządku?
-Tak...- odparła pewnie kłamiąc.
-Co się dzieje? -zapytał znów siadając obok niej na wannie.
CZYTASZ
Powinieneś Tu Być
FanfictionZAKOŃCZONE Nie każdy posiada to czego pragnie. Ona pragnęła spokoju, a jedyne co dostała to chaos.