Drużyna która podpisała protokół znalazła się już na lotnisku. Wszyscy wiedzieli że Kapitan i reszta już również się znajdują w tym samym miejscu. Tony wydał nakaz rozpoczęcia ewakuacji, a już po chwili wszyscy zauważyli Kapitana Amerykę wychodzącego z cienia. Iron Man i War machine od razu polecieli zagrodzić mu drogę. Crystal, Peter, Natasha doskonale słyszeli ich rozmowę, a Peter czekał na znak kiedy ma ruszyć do pracy jako Spider Man. Oczywiście cały plan był już doskonale opracowany, ale nie wiadomo co w zanadrzu miała drużyna Steve'a.
-No patrz, na lotnisku to zawsze spotka się kogoś znajomego. -zaczął pierwszy Tony. -Ty też tak masz? -zwróciła się do Rhodey'a.
-Mam i to jak.- odparł od razu.
-Posłuchaj Tony. Ten lekarz i psychiatra z ONZ to wszystko jego wina. -odezwał się Rogers w odpowiedzi chcąc aby Stark zrozumiał sytuację.
-Wszystko jedno. Ross dał mi półtorej doby żeby cię złapać, jakąś dobę temu. Poddaj się, po starej znajomości. -kontynuował Tony miłym jeszcze głosem.
-Pomyliły Ci się cele. -oznajmił Rogers. Widać było że jest bardzo poważny i prawdopodobnie nie ma na celu poddanie się. To nie było w jego stylu. Crystal zauważyła również że na stroju Kapitana na lewym ramieniu nie ma naszywki ze znakiem Avengers. Odpiął ją, co zraniło trochę Crys i pewnie Tonego.
-To tobie się coś pomyliło. -odparł Stark bardziej poważnie. -Twój kumpel pozabijał wczoraj niewinnych ludzi. -dodał po czym Crystal została sama z Peterem gdyż Natasha też już wkroczyła do akcji.
-Takich super żołnierzy niestety jest więcej. Nie wolno dopuścić by lekarz do nich dotarł. Nie mogę. -powiedział Kapitan chcąc aby Tony w końcu zrozumiał powagę sytuacji.
Crystal zauważyła kątem oka że Peter jej się przygląda, ale kiedy ona odwróciła głowę on udał że nic nie miało miejsca. Zignorowała to, ale przez chwilę jeden kącik ust miała do góry.
-Steve. -przerwała mu Natasha dochodząc na miejsce obok Iron Mana. -Dobrze wiesz do czego to doprowadzi. Naprawdę nie chcesz pokojowego rozwiązania? -spytała spokojnie w stronę Rogersa.
-Starczy tego. -odezwał się Iron Man już nie czekając na odpowiedz Kapitana. -Jak tam sobie chcesz. Siusiumajtek! -krzyknął szybko Tony co było znakiem aby Peter wkroczył do akcji. Chłopak uśmiechnął się szybko do Crys po czym założył swoją nową maskę na głowę i trzymając się swojej nici wystartował po drodze zabierając Rogersowi tarczę i związując ręce. Peter wylądował na ziemi z tarczą w bardzo imponującej pozycji. Nie wydawał się być amatorem w tym co robił. Naprawdę bardzo dobrze umiał balansować na swojej nici. -Ładnie młody! -krzyknął Tony widząc całe przedstawienie.
-Dzięki. Tylko lądowanie było trochę nie teges ale to przez ten kostium. Nie ale panie Stark jest super, świetny dziękuję. -zaczął Peter szybko mówiąc. Dalej trzymał Tarczę w rękach.
-Ekstra ale w takiej sytuacji najlepiej dużo nie gadać. -oznajmił Tony w stronę nowego dzieciaka w drużynie.
-Jasne. -odezwał się chłopak po czym zwrócił się do Steve'a.- Panie Kapitanie. Jestem fanem, Spider Man. -przedstawił się.
-No dobrze autograf kiedy indziej.
-Cześć wszystkim. -przywitał się jeszcze raz.
-No dobrze było. -pochwalił go Tony.
-Nie próżnowałeś. -odezwał się Kapitan w końcu dalej mając związane ręce.
-A ty chyba przestałeś myśleć. -powiedziała tym razem Crystal wyłaniając się jako ostatnia z bezpiecznego miejsca. Podeszła niedaleko Ojca stając pomiędzy nim a Natashą.-Wciągnąłeś w to Clinta który wyciągnął Wandę z bezpiecznej kryjówki chociaż tego nie chciała.
-Skąd wiesz że nie chciała? -zapytał Kapitan w jej stronę.
-Nie wiesz co mówisz Steve. Wydaje Ci się że masz rację ale prawda jest taka że robisz źle, i nie powinieneś stać przeciwko nam. -odparła dziewczyna spokojnym głosem.
-Stoję po właściwej stronie. A ty nie powinnaś była podpisywać czegoś co wiedziałaś że nas podzieli. -powiedział dalej spokojny. Stark jednak wiedziała że pod spokojem ukrywa się złość i smutek z powodu podzielenia przyjaciół.
-Ja się tu przynajmniej staram! -krzyknęła.-Staram się nie dopuścić do tego abyś podzielił Avengers.
-Dzieli nas twój podpis. -przerwał Crystal Kapitan.
-Dobra koniec. -zdenerwował się jeszcze bardziej Stark przerywając rozmowę córce i Kapitanowi.- Oddasz teraz Barnesa i natychmiast się poddasz! Słyszysz? Póki gramy razem. Bo zaraz będzie tutaj tabun komandosów i oni już nie będą tacy mili. -oznajmił ale przeciwnik nie wydawał się być przekonany.- Daj spokój. -dodał cicho tak że słyszał go tylko Rogers.
Steve jednak już nie odpowiedział bo zamiast tego nagle podniósł ręce do góry po czym znikąd pojawiła się strzała rozrywając sieć na związanych rękach Kapitana dzięki czemu teraz był wolny.
-Dawaj Lang. -powiedział.
-Słuchajcie coś tu... -zaczął Peter ale nagle coś wyskoczyło z tarczy powiększając się i pozbawiając Spider Mana tarczy i przy okazji uderzając go prosto w twarz przez co chłopak wywinął kozła do tyłu. Tym czymś okazał się być jakiś mężczyzna który szybko się powiększył zabierając tarczę. Po chwili oddał ją Kapitanowi mówiąc.
-Pańska Tarcza Kapitanie Ameryko.
-Chwila nie rozumiem co się dzieje. -oznajmił Rhodey patrząc na nowego członka zespołu Kapitana.
-No ładnie. Dwie osoby na parkingu jedna z nich to Maximoff. Ja się nią zajmę. -oznajmił Tony już wylatując Iron Manem w stronę danego miejsca. -Rhodey zajmij się Rogersem.
-Widzę dwóch w terminalu. Wilson i Barnes. -oznajmił War Machine na co Crystal krzyknęła trochę szczęśliwa że będzie mogła się z nim policzyć a trochę zła że to wszystko się dzieje.
-Barnes jest mój!
Kapitan rzucił swoją Tarczą w War Machine a Peter już kontaktował się do Tonego.
-Panie stark a co ja mam robić?
-Ile razy mam ci powtarzać? nie plącz się i oplącz ich. -odparł Stark od razu już zmierzając do Wandy i Clinta.
Crystal już biegła w stronę miejsca gdzie miał znajdować się Barnes. Jednak nagle ktoś ją zatrzymał łapiąc ją mocno za nadgarstek.
-Nie chcę z tobą walczyć. -powiedział jej Steve prosto z mostu dalej mocno trzymając jej rękę. Widocznie po prostu nie chciał aby zrobiła cokolwiek Bucky'emu lub on jej.
-Ja też nie chcę. Spójrz jak to się potoczyło. -zaśmiała się krótko i cicho.- Przyjaciele walczą między sobą. A kiedyś walczyliśmy razem.
-Mogłaś nie podpisywać. -powiedział lekko zły.
-Zrobiłam to dla wszystkich ofiar i rodzin mających teraz żałobę przez nas! -krzyknęła mu prosto w twarz.
-Martwi pozostaną martwi! -odkrzyknął co mimo prawdy mocno zraniło dziewczynę.
-Z drogi Kapitanie. -odezwała się prawie sycząc.- Drugi raz nie chcę powtarzać. -Jednak kiedy Steve dalej nie puścił jej nadgarstka zadała pierwszy cios.
Pierwszy cios na przyjacielu którego już straciła.
CZYTASZ
Powinieneś Tu Być
FanfictionZAKOŃCZONE Nie każdy posiada to czego pragnie. Ona pragnęła spokoju, a jedyne co dostała to chaos.