Crystal dotarła do swojego pokoju już po chwili. Jednak długo w nim nie posiedziała gdyż do jej pokoju wparował bez pukania Tony. Był w garniturze co nie zdarzało się w dniach kiedy nigdzie nie wychodził. Stanął przed Crystal i powiedział jedno zdanie żeby ruszyć ją z łóżka na którym leżała.
-Przyjechał sekretarz stanu.
Crystal szybko wstała z łóżka i ruszyła z ojcem krok w krok idąc w stronę sali konferencyjnej której zbyt często nie używali.
-Coś się stało? -spytała po drodze na salę.
-Dowiesz się na miejscu. Długo by opowiadać.-odparła idąc krok w krok z córką.- Na początku sekretarz nie chciał abyś uczestniczyła w spotkaniu ale tłumaczyłem że brałaś udział w największych misjach i pomagałaś drużynie więc się zgodził.
-Mam się bać? -spytała stojąc już przed drzwiami uśmiechając się głupio. Nie czekając na odpowiedź weszła do środka.
W sali przy dużym stole siedzieli wszyscy Avengers. Przed nimi stał sekretarz stanu. Widocznie wszyscy czekali na Crys i Tonego.
-Panienka Crystal. Wszyscy byli za tym żeby Cię tutaj sprowadzić. -oznajmił mężczyzna w bardzo drogim garniturze. Crystal zajęła miejsce na końcu stołu obok Visiona. Przez chwilę zauważyła że na przeciwko Steve przygląda się jej więc nawiązała kontakt wzrokowy, ale on po chwili zmieszania przerwał go. Wszyscy wiedzieli że ta rozmowa nie będzie miła i przyjemna.
-Och, no więc pięć lat temu przeszedłem atak serca. -zaczął sekretarz. Crystal patrzyła teraz na niego, ciekawiąc się co ma im do powiedzenia. -Ścięło mnie z nóg gdy chciałem trafić do 12 dołka. okazało się że był to strzał w dziesiątkę, ponieważ po 13 godzinnej operacji wszczepienia bajpasów odkryłem coś czego nie zdobyłem przez 40 lat w armii. Pewien dystans.-uśmiechnął się lekko, a Stark spojrzała przelotnie na ojca. Siedział na końcu sali zamiast przy stole, ale odwzajemnił wzrok a po chwili sekretarz dalej zaczął mówić.- Ludzkość ma u avengers wielki dług. Przez tyle lat broniliście nas i nadstawialiście za nas karku niezliczoną ilość razy. Dla wielu ludzi wasza działalność to bohaterstwo, jednak innym bardziej pasuje słowo samowolka.
-A dla pana czym jest panie sekretarzu? -spytała Natasha Romanoff siedząca teraz obok Rogersa. Uśmiechała się delikatnie żeby rozluźnić spiętą atmosferę, ale to nie pomogło.
-Wielką beczką prochu. Bo jak inaczej nazwać grupę agentów, odmieńców i innych dziwnych istot, które regularnie naruszają granice państwowe, rzucają swoją wolę demokratyczną innym rządom a w dodatku nie przejmują się bardzo skutkami ubocznymi tych akcji. -oznajmił mężczyzna odsuwając się na bok sali. Po chwili na ekranie przed którym wcześniej stał pojawiła się mapa a następnie filmy z poszczególnych miast w których Avengers mieli największe misje.
-Nowy Jork. -oznajmił sekretarz a na ekranie pojawił się film z chitauri i ogromnym portalem z którego potwory wyciekały. krzyczący i uciekający w popłochu ludzie. Hulk rozwalający budynki z potworami. -Dalej Waszyngton. -dodał mężczyzna a na ekranie pojawiła się stolica. Płonące budynki, spadające na ziemię latające lotniskowce Tarczy. Krzyki i huki. Sam zwiesił głowę przypominając sobie wspomnienia z Waszyngtonu. -Sokovia. -Uciekający ludzie. Kurz, krzyk i strach. Miasto lecące w górę, burzące się budynki z mieszkańcami w środku. Crystal odwróciła wzrok szybko aby nie widzieć dalszego filmu z Sokovii. Tony i Steve to zauważyli ale nie odezwali się. Wiedzieli że Stark ma problemy z wspomnieniami z Tamtego miejsca. Steve wiedział więcej od Tonego więc współczuł jej tym bardziej. -Lagos. -Płonący budynek. Ewakuacja rannych ze szpitala. Dym z pożaru i ciała na ulicy. Wanda widząc to również zwiesiła głowę wzdychając. Dla niej misja z Lagos była tak ciężka jak dla Crystal Sokovia.
CZYTASZ
Powinieneś Tu Być
FanfictionZAKOŃCZONE Nie każdy posiada to czego pragnie. Ona pragnęła spokoju, a jedyne co dostała to chaos.