2023

2K 118 62
                                    

Powrót był szybki, i bezbolesny. Już po minucie wszyscy zjawili się z powrotem w teraźniejszości trzymając wszystkie kamienie nieskończoności. Lądując z powrotem w budynku Avengers wszyscy zaczęli się oglądać dookoła siebie jakby sprawdzając czy są w odpowiednim miejscu. Tony w dłoniach dalej trzymał połówkę tesseractu którą odebrał Crystal. Przyglądając się niebieskiemu świecącemu kamieniowi usłyszał głos Bannera pytającego czy zebrali wszystkie kamienie.

-Nie mówcie mi że to się udało. -Rhodey uśmiechnął się trzymając w dłoniach jeden z kamieni.

Tony po chwili wpatrywania się w tesseract, spojrzał momentalnie w Rogersa. On w dłoniach trzymał drugą połowę niebieskiego kamienia. Jego mina nie była zbyt zadowolona, i nie wiedząc czemu nie był zadowolony z trzymania w dłoniach kamienia nieskończoności.

-Crystal! Crys! -krzyknął Tony szybko oczekując że dziewczyna odezwie się z powrotem. W takim wypadku, kiedy Tony przejął kamień, Crystal powinna być cała i zdrowa. Powinna być z nimi, w końcu gdzie indziej mogłaby się znajdować? Przecież Thanos nie zabijałby jej gdy ona nie miała w swoim posiadaniu tesseractu. -Crystal! Słońce!? -krzyczał dalej oglądając się to w jedną to w drugą stronę dalej oczekując że dziewczyna zaraz wyjdzie gdzieś zza korytarza i zjawi się przy nim mówiąc że już wszystko w porządku.

-Clint, gdzie Nat? -zapytał po chwili również Banner widząc że nie ma z nimi jeszcze jeden osoby, która mimo tego powinna tam być.

Clint nie odpowiedział. Między nimi wszystkimi zapadła głucha, długa i przerażająca cisza. Takim sposobem Barton dał znać że Natasha się już z nimi nie zjawi. Z jego oczu również polało się sporo łez, jeszcze bardziej uświadamiając innym odpowiedź.

Banner po chwili przyglądania się Clintowi upadł na ziemię i ściśniętą pięścią uderzył o posadzkę. Brak Natashy, musiał być dla niego ogromną stratą, tak samo jak dla całej reszty.

-Rogers. -zaczął Tony po kolejnych minutach ciszy między Avengers. Stark podszedł bliżej Steve'a i patrząc mu w oczy kontynuował stanowczo. -Zabrałem jej kamień. Dlaczego więc jej teraz nie ma tutaj? Plan był inny, ona tutaj powinna być.

-Coś musiało pójść nie tak. -odparł spokojnie zwieszając głowę jak smutny pies.

-Podaj sprawozdanie z tamtego dnia. -oznajmił dalej stanowczo Stark. Jego twarz nie posiadała żadnych emocji, był po prostu stanowczy i nie okazywał żadnych uczuć.

-Tony... -zaczął ciszej niż zwykle jakby chcąc uniknąć tematu.

-Sprawozdanie, teraz. -przerwał mu Stark coraz bardziej zdenerwowany i za razem załamany. Wiedział co się święci.

-Nie miała tesseractu, tak. -zaczął spokojnie Steve.- Ale zdarzyło się to samo co wcześniej. Historia się powtórzyła mimo tego jednego kamienia.

-Muszę więc tam wrócić i powstrzymać ją przed tym żeby nie ruszała do walki w Wakandzie. Muszę ją mieć tutaj z powrotem. Muszę. -nalegał.

-Mieliśmy tylko jeden skok do przeszłości. -oznajmił Bruce Banner przerywając rozmowę.

-A nawet jeżeli ci się uda po raz drugi wrócić do przeszłości, nie jestem pewien czy ona będzie chciała wrócić. -dokończył Steve spokojnym głosem wpatrując się niepewnie w Starka.

-Co masz na myśli? -zapytał nie rozumiejąc o co mu dokładnie chodzi. -Dlaczego nie chciałaby...

-Miała dwie szanse Tony. -przerwał mu Steve już pewniej, chcąc aby Tony wszystko zrozumiał.- Niemożliwe żeby nie wykorzystała tej drugiej szansy. Wiem że możesz się na mnie teraz wściekać, ale spójrz na to z innej strony. Ona doskonale wiedziała że zginie, i my też o tym się dowiedzieliśmy ale trochę za późno by móc to naprawić za pierwszym razem. Ale ty to naprawiłeś, i dałeś jej drugą szansę, ale ona jej nie wykorzystała wiedząc co się wydarzy.

-Ona nigdy by mnie nie okłamała. Kiedy zabrałem jej kamień mówiła że teraz już spokojnie wróci do domu.

-Ona wcale nie kłamała. -Steve uśmiechnął się lekko, mimo tego że w jego oczach zaświeciły się szkliste łzy.-Wróciła spokojnie do domu.

-Nie...

-Tony ona się już z tym pogodziła dużo wcześniej, wiedziała że tak musi być. -kontynuował Steve znów przypominając sobie twarz uśmiechniętej Crystal. Trudno mu było sobie z tym poradzić, i pogodzić z jej stratą, ale przez te 5 lat od jej straty już zrozumiał dlaczego to zrobiła.

-Dlaczego tak twierdzisz? -Tony dalej nie rozumiał jego słów, a jego głos stawał się nerwowy. -Rogers myślałem że ci na niej zależy chociaż trochę, ale jak widzę to chyba niezbyt.

-Zależy mi na Crystal Tony, po prostu nie patrzysz na tą sytuację z innej strony. Zależy ci tylko na tobie. Chcesz odzyskać Crys tylko dlatego że za nią tęsknisz. Ona wiedziała o swojej śmierci i nie sprzeciwiała się temu. Wiedziała że tak musi być, i przyjęła to ze spokojem. Bo widzisz ona przeżyła więcej niż my. Ona płakała i cierpiała więcej niż my, i teraz może nie zdajesz sobie z tego sprawy bo widzisz same dobre wspomnienia, ale wierz mi, tak było. I gdybym ja tyle wycierpiał co Crystal, też wolałbym teraz trochę odpocząć.

Tony nie odpowiedział. Zamiast tego w swojej głowie usłyszał cichy głos mówiący: "Kocham Cię tato". Słyszał te słowa z ust Crys miliony razy, jednak teraz nabierały one o wiele więcej sensu, i słysząc je, pojawiały się najpiękniejsze wspomnienia z momentów ich życia.

-Przeżyła też wiele szczęśliwych i dobrych chwil więc jest spełniona, i nie chciała walczyć na razie o więcej. -dodał Clint Barton. Clint jako kolejny z nich również dobrze wspominał dziewczynę gdyż spędził z nią sporo czasu. Przygarnął ją pod swój dach kiedy potrzebowała trochę odpoczynku od świata. Przygarnął ją do swojego życia kiedy potrzebowała przyjaciela. -Crystal była zupełnie inną dziewczyną niż wszystkie. Muszę to przyznać. Była szczęśliwa, wręcz pełna dumy i odwagi. Cieszyła się życiem na tyle ile mogła.

-Jak na Crys przystało dawała z siebie wszystko. -dodał Rogers pewnie przyglądając się zbitemu z tropu Starkowi. Miał on swoją pewną tezę, którą teraz Steve i Clint rozbili na milion kawałeczków.

-Wiesz co Rogers? -odezwał się Tony po długiej ciszy. -Wszechświat chce mi ją odebrać, ale ja się nie poddam. Nigdy.

-Tony może teraz powalcz trochę dla dobra Morgan. Dla Crystal już wywalczyłeś wszystko co mogłeś. Teraz czas żebyś naprawił świat aby Morgan miała gdzie dorastać. Czy to nie jest teraz najważniejsze? -zapytał Steve kończąc już swoją wypowiedź. Wiedział że Tony nie podda się tak od razu, ale warto było spróbować. W końcu jego poczynania nie miały sensu, jeżeli Crystal chciała naprawdę już odpocząć od świata, nie było sensu jej ratowania.

Tony nie spodziewał się że Rogers może mieć choć trochę racji w tej konwersacji. Wszystko co mówił miało sens, mimo tego że Tony nie chciał aby jego słowa miały ten sens.

Tony nie chciał aby słowa Steve'a były prawdziwe, mimo tego że wiedział że były. Wszystko co mówił było prawdziwe, a Clint tylko dołożył wisienkę na torcie jeszcze bardziej upewniając po której stronie jest dobro Crys.

Crystal nie żyła.

I nic już nie mógł na to poradzić, gdyż wiedział że Crystal naprawdę chce już odpocząć.

Jej twarz dalej uśmiechała się w jego wspomnieniach. Jej twarz uśmiechała się we wspomnieniach Petera. Crystal nawet po śmierci pozostawała uśmiechnięta i wesoła. Bo mimo całego bólu w jej życiu, taka właśnie była -szczęśliwa.

KONIEC









Powinieneś Tu ByćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz