2

1.3K 106 16
                                    

-Nie rozumiem po co mam brać następną partię leków... 

-Jeśli lekarz specjalista tak twierdzi to chyba musi mieć rację. 

-Peter, ale ja nie sadzę żebym mogła wpaść w depresję. 

-Wiem co ci poprawi humor. Pizza i gra na konsoli. 

-Nie jestem głodna. 

-Gra na konsoli? 

-Nie wiem, nie mam dziś humoru na takie rzeczy. 

-A masz humor na spacer? 

-Trudno mi się chodzi w tej ortezie. 

-To rzeczywiście zostaje nam rozmowa i lody. 

Peter i Crystal siedzieli na kanapie w salonie Petera, w małym mieszkaniu w Queens. Peter trzymał rękę na jej ramieniu, kiedy ona przyglądała się widokowi za oknem. Panorama Nowego Jorku mogłaby się wydawać ogromna i pełna różnych możliwości, ale dla Crystal było to tylko miejsce zamieszkania. Miami było dla mniej miejscem wspomnień i prawdziwym domem, ale NY już zupełnie czymś innym. Będąc na ulicach Queens, Manhattanu czy jakiejkolwiek innej dzielnicy czuła się jakby właśnie miała się przeprowadzać, a tutaj jest tylko przejazdem na krótki czas. Jednak prawda była całkiem inna. 

-Jak chcesz możemy kogoś tutaj zaprosić. -kontynuował dalej rozmowę chłopak. Szczerze mówiąc od kiedy Crystal obudziła się po śpiączce wiele razy miał takie sytuacje kiedy dziewczyna była przybita czy smutna. Zazwyczaj działała pizza, ale były przypadki gorsze przy których pizza ani lody nie działały. 

A najgorszy przypadek z najgorszych a za razem najszczęśliwszy w jego życiu był moment kiedy Crystal obudziła się ze śpiączki po wypadku w którym brała udział. Pamięta do tej pory jej łzy a potem otwierające się oczy. Były całe zaszklone i nieszczęśliwe. Widział w nich ulgę ale i strach który nie minął do tej pory. Wcześniej nigdy nie widział w niej strachu od tamtej pory. Kiedy się obudziła, Peter pierwszy pobiegł w jej stronę. Tony był zbyt zszokowany i szczęśliwy aby się w ogóle ruszyć. Chłopak rzucił się w ramiona płaczącej dziewczyny i zaczął szlochać razem z nią. Kiedy ona powoli się podniosła do pozycji siedzącej on złapał jej twarz w dłonie i zmniejszył odległość między nimi,. Ich nosy się dotknęły tak jak czoła. Spojrzał w jej oczy z bliska. Wydawały się być mniej brązowe jakby ktoś zabrał połowę czekoladowego barwnika z jej oczu. Pierwsze słowo jakie wydobyło się z jej ust to: "Peter..." Chłopak odpowiedział jej imieniem, po czym oboje się przytulili jakby jeszcze nigdy tego nie robili. Ich ciała złączyły się w jedno pokazując jak bardzo pragnęli siebie mimo że ciągle byli obok siebie. Dalej płakali ze szczęścia dopóki Peter nie złączył ich ust w krótkim lecz namiętnym pocałunku. Oboje wyczekiwali go długi czas i oboje nie zapomnieli go do tego dnia. 

-Wolałabym żebyśmy byli sami. Po prostu mam jakoś dziś zły dzień. -odparła. W jej oczach dalej było to samo uczucie od kiedy je otworzyła. Strach. A Peter nie wiedział przed czym. 

-Crystal jeżeli coś cię trapi to powiedz. Wiesz że możesz mi zaufać. 

"-Masz jakieś kłopoty? -zapytał Peter z zaniepokojony wzrokiem. Crystaj stojąca przed nim wyglądała na zaniepokojoną i śpieszącą się. 

-Po prostu mi zaufaj. -odparła. To były ostatnie słowa które Peter usłyszał przed tragiczną sytuacją."  

-Nic mi nie jest. Po prostu... Zresztą to głupie nie ważne. -Crystal uśmiechnęła się sztucznie i spojrzała w oczy Petera. Przez ostatnie miesiące przerósł ją o parę centymetrów, co powoli wprawiało ją w zdziwienie. 

-Nic nie może być głupie skoro tak się tym przejmujesz.- powiedział kładąc jedną dłoń na jej policzku. 

-Czy moglibyśmy zamówić tą pizzę? -zapytała kończąc temat. 

-Jasne. -odparł po czym sięgnął po swój telefon. Crystal położyła się na jego ramieniu razem z nim zaglądając w jego telefon. Na tapecie miał ich wspólne zdjęcie zrobione na ich pierwszej oficjalnej randce. Kiedy rozmawiał przez telefon ona złapała za pilot od telewizora i szybkim ruchem ręki włączyła urządzenie. Wybrała kanał z kreskówkami po czym odłożyła pilot z powrotem na stolik i wtuliła się bardziej w Petera. 

Prawda była taka że nie była niczym przejęta czy zmęczona. Po prostu się bała. Ale tego czego się obawiała nikt nie znał ani nikt nie wiedział czego tak naprawdę się boi. Wiele osób się domyślało, ale prawda była inna i bardziej skomplikowana. 

Chciała się wyłączyć i przejść w tryb spokoju i szczęścia ale niestety nie była maszyną. Przynajmniej w 50%. 

Kiedy Peter skończył rozmowę pocałował dziewczynę w czoło i przytulił. 

Prawda była taka że wiedział że coś się dzieje ale nie wiedział konkretnie co. 

I nie wiedział że to będzie takiego rodzaju ich ostatni wieczór. 

-Czasami sobie myślę że niektórzy mają gorzej ode mnie. Różne choroby typu rak czy amnezja są gorsze od mojego głupiego złamanego kolana, połamanych paru żeber  czy stresu pourazowego i paru innych drobniejszych rzeczy. Ale czasami kiedy leżę w nocy na łóżku i mam różne przemyślenia to sądzę że już za dużo przeżyłam i wolałabym mieć już spokój. 

-Przeżyłaś więcej cierpienia od osoby z rakiem czy kogoś kto ma amnezję. Czy chemioterapia tak boli jak twoje kolano czy żebra? Czy chemioterapia boli tak jak mnóstwo twoich operacji. Czy głupi rak boli jak twój stres po tym wypadku? 

-Boli, ale sądzę że amnezja jest gorsza. -odparła poprawiając włosy. 

-Czemu tak sądzisz? -zapytał chłopak. 

-Bo nie chciałabym zapomnieć ciebie.-odparła kładąc swoją dłoń na jego policzku.- Wyobraź sobie. Ja i ty. Tak jak teraz. Przeżyliśmy wiele i nie umiemy bez siebie żyć. Aż pewnego dnia przychodzisz do mnie a ja pytam kim jesteś. Jak byś się czuł? Potem się tłumaczysz że to ty. To ty Peter, twój jedyny. A ja wołam ochronę bo nie pamiętam twojej twarzy. Twoich oczu. Twojego głosu. -powiedziała patrząc w jego oczy. -Nie chciałabym żeby to się wydarzyło.  Miałam parę operacji i rehabilitacji, ale cieszę się że przynajmniej nie zapomniałam ciebie. 

-Wiesz że czasami zastanawiam się dlaczego wybrałaś mnie. -odparł przytulając ją do siebie.-Miałaś do dyspozycji wiele innych chłopaków. Bardziej znanych, bogatych i mądrzejszych. Ja nie jestem bogaty, znany czy mądry. Jestem zwykłym Peterem Parkerem z Queens. Jak ja się znalazłem przy tobie? 

-Nie jesteś tylko Peterem. Jesteś aż Peterem. -uśmiechnęła się lekko-Każdy ma gdzieś zapisany swój los. Może u Boga, albo Allaha, nie wiem, ale gdzieś jest taka ogromna księga i na każdej stronie jest nazwisko, z zapisanym całym życiem od narodzin do śmierci. A widocznie my byliśmy na jednej stronie. Żebyśmy mogli się szybciej znaleźć i zakochać. 

-A gdybyśmy się nie znaleźli? -zapytał Peter. 

-Ktoś inny by nas znalazł, ale nie bylibyśmy tak bardzo szczęśliwi jak teraz. -odpowiedziała Crystal. 

Powinieneś Tu ByćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz