52 Pierścień

259 15 6
                                    

Czekając na wieści od Albusa opowiedziała Snape'owi wszystko na spokojnie i powoli. Nie przegapiła ani jednego szczegółu jaki zauważyła w Departamencie i podczas walki. Liczył się każdy fakt jaki zdołała zobaczyć.

             - Voldemort może teraz zagrozić rodzinie Malfoy'ów, prawda? - spytała po chwili kiedy skończyła opowiadać. Severus stał oparty o swoje biurko. Nie wątpił w to, że nie tylko Lucjusz a cała jego rodzina będzie musiała cierpieć za niewypełnioną misję.

              - Zapewne tak będzie - odpowiedział krótko. Westchnęła czując kłopoty. Draco nie jest gotowy, aby stać się taki jak ona. Nigdy nie wyobraża go sobie jako śmierciożerce. Zdjęła z siebie płaszcz i położyła go obok maski.

Nagle do gabinetu ktoś wszedł. Wzdrygnęła się, lecz ulżyło jej kiedy zobaczyła Dumbledore'a. Wstała z krzesła podchodząc bliżej przybysza.

             - I jak? Niech pan powie, że Ministerstwo widziało go - spytała licząc na pozytywną odpowiedź.

             - Tak. Widziało go całe Ministerstwo. Jesteś cała, prawda? Mam do ciebie kilka pytań, panno Racsess - ostatnie zdanie na prawdę ją zdziwiło. Dyrektor wyglądał śmiertelnie poważnie. Usiadła na jednym z krzeseł tak samo jak Albus i Severus.

             - Mogę wszystko panu opowiedzieć o walce w Departamencie, ale wydaję mi się, że wszystko już profesor usłyszał - powiedziała patrząc na starca zdziwiona w dalszym ciągu.

             - Chodzi mi o twoją różdżke. Z czego jest wykonana, jaki rdzeń, ile cali... Wszystko mi o niej opowiedz - powiedział. Kompletnie nie wiedziała o co chodzi nauczycielowi, jednak bez wahania podała mu wszystkie informacje o swojej podstawowej broni.

             - Grab, trzynaście cali, włos z ogona testrala, odpowiednio giętka. Mam ją od... Siódmego roku życia? Tak mi się jedynie wydaję. Miałam ją przed przyjazdem do Hogwartu - odpowiedziała zerkając na swoją różdżke kątem oka. Miała ją w dłoni. Trzymała ją tak od pojawienia się tutaj.

             - Twoja różdżka jest bardzo potężna... Zdumiewająca jest jej moc, wiesz o tym? - spytał dyrektor patrząc na jej broń.

             - Ojciec mi powtarzał, że ta różdżka jest wyjątkowa i nie mogę jej zgubić ani oddać nikomu. Będzie mi wiecznie posłuszna... - mówiła zapatrzona w swoją własność. Kiedy tak na nią patrzyła usłyszała w głowie znajome szepty. Gady szeptały do niej jakieś słowa, ale z natłoku nie potrafiła ich zrozumieć.

             - ... Mam jeszcze coś dla ciebie - powiedział Albus chcąc coś wyjąć z kieszeni szaty. Dopiero teraz zauważyła jaką okropną dłoń miał profesor. Jakby spaloną aż do czarnego osadu. Kiedy już miała spytać co mu się stało Albus położył na biurku pierścień.

             - ... To... Ten pierścień tak pana urządził? Wygląda to poważnie - powiedziała chcąc obejrzeć dłoń dyrektora z bliska, lecz ten schował ją pod długim rękawem i wskazał na zdobytą błyskotkę.

             - To jest pierścień Marvolo Gaunta. Voldemort bronił go jak oka w głowie. Zapewne to o niego chodzi w Kołysance - powiedział do dziewczyny. Spojrzała na ciemny pierścień. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Dyrektor zdobył go całkiem sam poświęcając swoją dłoń.

             - To było zbyt ryzykowne, dyrektorze - powiedziała chcąc dotknąć pamiątki po Marvolo, lecz powstrzymał ją jej opiekun.

             - To niebezpieczny przedmiot, Racsess - mruknął zajmując się następnie dłonią dyrektora. Schowała ciekawskie dłonie i patrzyła na czubki swoich butów. Nie lubiła tego co robi, ale jeszcze bardziej nienawidziła tego gdy wiedział to Albus. Czuła się okropnie. Starszy czarodziej zauważył jak zmizerniała.

             - Dobrze się spisałaś dzisiaj. Nie bądź taka smutna teraz po wykonaniu takiej roboty - położył na jej ramieniu swoją zdrową dłoń.

Kiedy podniosła na niego wzrok aż miała ochotę płakać. Ten człowiek jest dla niej zbyt dobry. Chciałaby kiedyś stać się taka jak on. Taka dobra i mądra... A nie zła i mordująca życie.

            - ... Postaram się, dyrektorze - wyszeptała cicho zerkając w bok.

            - Możesz wyjść teraz. Powinno być teraz mało osób na korytarzu, więc nikt nie zauważy cię z tym strojem - oznajmił jej Dumbledore. Wstała z miejsca i ruszyła do wyjścia trzymając w rękach swoje rzeczy. Ostatni raz spojrzała na nauczycieli po czym pożegnała się i wyszła na zewnątrz.

Było już późno, uczniowie byli już w swoich pokojach. Szybkim krokiem szła do swojego, lecz nagle poczuła jak ktoś wciąga ją do Łazienki Prefektów. Tą osobą okazał się być Dracon.

             - Byłaś na misji, prawda? - spytał szeptem przyciskając ją do ściany. Zaskoczona przez moment nie kontaktowała ze światem zewnętrznym.

              - ... Skąd? - bąknęła zastanawiając się skąd wie o takich rzeczach. Blondyn wywrócił oczami.

             - Dostałem wiadomość od rodziców. Coś nie wyszło, prawda? Misja się nie powiodła? - pytał coraz bardziej na nią napierając. Wreszcie pchnęła go zdenerwowana na przyjaciela.
 
             - Tak, nie udało się! Kompletna klapa, nic się nie udało! Mieliśmy zdobyć przepowiednie a twój ojciec ją zniszczył! Teraz przez to... Cała twoja rodzina łącznie z tobą może mieć kłopoty - powiedziała na skraju kompletnego załamania. Czuła się tak okropnie. Rządziła nią złość lecz także poczucie winy, bo mogła zapobiec nieudanej misji. Ale czy na pewno mogła? Gdyby to zrobiła oznaczałoby to sprzeciwienie się woli Albusa.

             - ... Erika... Chyba nie myślisz, że to cała twoja wina. Prędzej czy później stałbym się taki jak ty. To pewnie nastąpi już niedługo... - wymawiał te słowa z taką łatwością, że dziewczynie chciało się śmiać. Prychnęła pod nosem podnosząc wzrok na jego stalowe oczy.

             - Ty nie wiesz jak to jest. Nie rozumiesz tego uczucia... Nic nie wiesz! - z furią wyszła z łazienki uciekając do dormitorium. A przynajmniej taki miała zamiar. Draco był jednak szybki i nie pozwolił jej tak po prostu odejść. Złapał ją za rękę na co ona od razu zaczęła się szarpać.

             - To mi wyjaśnij! Wyjaśnij mi co ci leży na sercu - chciał przyciągnąć ją do siebie, lecz ta pchnęła go do tyłu.

             - Nie mogę, Draco. Nie mogę narazie ci nic powiedzieć... Ja sama nic nie wiem z tego wszystkiego... Poczekaj jeszcze trochę. Zapewne wszystko wyjdzie na jaw kiedy nadejdzie pora - powiedziała zważając na swój ton głosu. Malfoy wpatrywał się w nią jak w obrazek. Cały czas mu to powtarzała a nic nie mówiła. Miał tego dość. Ponownie złapał ją i tym razem przybliżył do siebie. Nie zdołała nawet się sprzeciwić. Odgarnął jej włosy za ucho.

             - Ile razy ja to już słyszałem? Cały czas to mówisz i nic poza tym... Mam tego dość. Jesteś dla mnie... Bardzo ważna i chcę wiedzieć co jest na rzeczy - spojrzał jej głęboko w oczy. Nie widział w nich nic co nakierowało by go na jej problemy. Nauczyła się zbyt dobrze maskować uczucia od Snape'a. Otarła jego ramię dłonią na pocieszenie.

            - Wiem. Wiem, że to musi cię boleć... Ale obiecuje, niedługo wszystko ci powiem, bo też jesteś dla mnie ważny, rozumiesz? - spytała po czym powoli odkleiła się od niego i bez oficjalnego pożegnania odeszła w swoją stronę.

Już jej nie gonił. Musiał sobie powiedzieć, że dziewczyna wszystko mu wyjaśni w swoim czasie. Schował dłonie do kieszeni i odszedł do pokoju prefektów, gdzie zapewne czekała Pansy.

Nie mówił o czymś Erice. Ostatniej nocy nie spał samotnie w swoim łóżku. Czuł się taki przygnębiony, że nawet nie zauważył kiedy Pansy wykorzystała okazję i wskoczyła do jego łóżka co skończyło się nocnym baraszkowaniem. Nawet fakt, że opił się nie może go teraz usprawiedliwić. Nie potrafił już spojrzeć przyjaciółce prosto w oczy tak jak kiedyś.

Jeszcze rano zastanawiał się dlaczego, ale teraz zna odpowiedź. Dlaczego jest mu taka bliska i cenna. Po tylu latach znajomości stała się dla niego chyba kimś więcej. Ale czy dla przyszłego śmierciożercy dana jest miłość? Czuł jak wszystko wokół niego spowiła głęboka czerń, która powoli pochłania i jego.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz