12 Skrzydło Szpitalne

383 17 5
                                    

Czuła się jakby we śnie. Zamiast zimnej trawy czuła ciepło ukryte pod kołdrą i miękkie łóżko. Znajomy materiał i zapach unoszący się dookoła. Nie widziała gdzie jest, bo miała zamknięte oczy, ale była pewna, że nie pod sowiarnią.

Leżała sztywno a kiedy chciała ruszyć ręką uświadomiła sobie, że jest czymś usztywniona tak samo jak noga. Marszcząc czoło czuła, że coś na nim ma, może coś w rodzaju bandaża. Otworzyła ciężkie oczy napotykając zmartwiony wzrok pielęgniarki ze skrzydła szpitalnego, w którym się właśnie znajdowała.

           - Jak się czujesz, kochanie? - spytała z przesadną czułością w głosie. Nieco zamroczona powoli rozjerzała się dookoła.

             - Co się... Stało? - spytała niczym szeptem.

             - Spadłaś z sowiarni. Na szczęście profesor Snape wracał tamtą drogą i cię zobaczył. Co tam robiłaś, kochana? - spytała zmartwiona lekarka głaskając jej zdrową dłoń. Przełknęła gule w gardle słysząc znajome nazwisko.

             - Profesor. Gdzie on jest? A... Draco Malfoy? - pytała zaciskając palce na prześcieradle. Jeśli blondyn słyszał o tym wypadku pewnie przeżył katastrofę jak nikt inny.

              - Było dość głośno w twoim wypadku. Zapewne pan Malfoy też o nim wie - odpowiedziała jej pani. Westchnęła zmartwiona odwracając głowę w bok. Będzie miała piękne kazanie od przyjaciela.

             - Proszę nas zostawić samych - w sali rozbrzmiał znajomy, zimny głos. Dziewczyna odwróciła wzrok w drugą stronę, aby zobaczyć nauczyciela eliksirów idącego w jej stronę. Lekarka kiwnęła głową i wyszła po chwili.

              - Ja nie chciałam...

              - Zrzucanie się ze schodów nie jest sposobem, aby zatrzymać przemianę, rozumiesz? Czy twój mózg działa na tyle słabo, że nie rozumiesz co się do ciebie mówi? - skarcił ją z jadem w głosie którym pluł na nią.

              - Nie zrobiłam tego specjalnie. To był prawdziwy wypadek, profesorze - odpowiedziała chcąc zachować spokój w tej sytuacji.

             - Jesteś nieodpowiedzialna. Nie rozumiesz jak się do ciebie mówiło, aby panować nad emocjami? - profesor uniósł nieco głos, co coraz bardziej wytrącało ją ze spokoju.

              - Nie wie pan jak to jest! Nie wie pan jak to jest zmieniać się w to kiedy tylko zbytnio się pan cieszy, lub jest pan smutny. Jakie to jest bolesne - bąknęła z zaszklanymi oczami. Zapanowała cisza. Severus wydał się nareszcie zrozumieć jej położenie w tej sytuacji. Było jej bardzo ciężko, w końcu była jeszcze dzieckiem. Dzieckiem, któremu w prawdzie skradziono lata przyjemności.

Nagle do skrzydła szpitalnego weszli pozostali nauczyciele wyraźnie poruszenie wypadkiem Eriki. Otoczyli ją wypytując o jej stan i okoliczności tego zdarzenia. Snape odszedł nieco do tyłu patrząc na ślizgonkę z dystansu. Kiedy już chciał odejść napotkał na swojej drodze Albusa. Patrzył na niego z tym zagadkowym spojrzeniem. Dyrektor po chwili jednak zszedł mu z drogi zmierzając do uczennicy. Severus wyszedł z sali idąc do swojego gabinetu.

Draco czekał przy wejściu w ukryciu, aby odwiedzić swoją przyjaciółkę kiedy wszyscy wyjdą. Martwił się jak nigdy wcześniej a kiedy dowiedział się przypadkowo o jej wypadku niemal od razu przyszedł tutaj, ale za każdym razem ktoś wchodził i wychodził, aby ją zobaczyć.

Przyszedł nawet Potter i jego przyjaciele z Neville'm niosąc dla niej jakieś prezenty. Blondyn wreszcie doczekał się momentu w którym nauczyciele opuścili sale i mógł wreszcie odwiedzić Erikę. Kiedy go zobaczyła westchnęła ciężko wiedząc, że czeka ją wielki ochrzan od przyjaciela.

                  - Co ty sobie wyobrażałaś? Mam za tobą chodzić jak jakaś niania bo inaczej się przewrócisz łamiąc sobie kości? Powinnaś bardziej o siebie dbać! - warknął wściekle. Patrzyła na niego z wypisaną winą na czole. 

                - Nie powinieneś się tyle o mnie martwić. Przecież jestem tutaj tak? - odpowiedziała ostrożnie. Chłopak jeszcze bardziej gotował się w sobie, kiedy zobaczył te wszystkie czekoladki i kwiaty od bandy Potter'a.

                 - Dlaczego w ogóle to przyjęłaś, co? Po co ci kwiaty od bliznowatego? - pytał wskazując na wazon w którym znajdowały się kwiaty.

                 - Jak miała mu odmówić jak byłam nieprzytomna, Draco? Zaraz... Jesteś zazdrosny czy co? - spytała podnosząc jedną brew do góry z niedowierzaniem. Ślizgon zaśmiał się z kpiną pod nosem.

                 - Ja? Zazdrosny o gryfonów? Chyba za mocno się uderzyłaś - bąknął spoglądając w bok. Przyjrzała mu się bardziej i zauważyła małe zaczerwienienia na jego policzkach. Zaśmiała się rozczulona szturchając chłopaka łokciem.

                - Czyżby nasz Malfoy się zarumienił? Ale słodko! - nie mogła powstrzymać śmiechu z całej sytuacji. Jasnowłosy nie mógł już wytrzymać i uderzył ją w gips czego obydwoje pożałowali. Obaj zwijali się z bólu sycząc pod nosem żeby nie krzyknąć. Po chwili znowu na siebie spojrzeli prychając obrażeni na siebie. Nie trwało to jednak zbyt długo po zaraz potem pogodzili się uściskiem dłoni po czym zapadła cisza. 

                 - ... Podobno Snape jednak nie przychodzi do nas na święta - bąknął bez powodu. Spojrzała na niego zaskoczona. 

                - Cóż... Dlaczego? - spytała marszcząc brwi. Draco wzruszył ramionami także nie wiedząc tego. 

               - Ale dobrze, że nie przychodzi. Pewnie samym swoim byciem zepsułby całą atmosferę - odpowiedział nieco uradowany z tej wiadomości.

Nagle Erikę zaczął zastanawiać fakt, czy profesor w ogóle obchodzi święta. Jeśli tak to musi być wtedy sam, co pewnie musi być nieprzyjemne. Gdyby tak miała obchodzić święta to pewnie w ogóle by ich nie obchodziła. Zaczęła czuć pewną sympatię do nauczyciela eliksirów. On też pewnie musi czuć się czasami samotnie, kiedy wszyscy trzymają się z dala od niego. Ona też czuję się osamotniona, ponieważ nie może powiedzieć nikomu o swojej prawdziwej twarzy i zdolnościach. Westchnęła przeciągle zamyślona, lecz po chwili z tego stanu wyrwał ją Draco. 

                  - Znowu zamyśliłam się... - mruknęła cicho. Wyglądała na wyraźnie zmęczoną co nie umknęło uwadze Malfoy'owi. Odchrząknął wstając z jej łóżka chowając dłonie do kieszeni.

                 - Odpocznij w takim razie. Widać, że jesteś zmęczona i zaspana - powiedział i powoli wyszedł z sali zostawiając ją pod opieką pielęgniarki szkolnej. Odprowadziła go wzrokiem po czym zamknęła oczy chcąc faktycznie trochę odpocząć.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz