64 Spotkanie u Slughorn'a

226 14 4
                                    

Po jakimś czasie została wezwana z jakiegoś powodu do profesor McGonnagal. Zdążyła za ten czas ochłonąć po spotkaniu z Severusem i jego przeszłością. Szła korytarzem i już zbliżała się do gabinetu, kiedy zobaczyła właśnie tego nauczyciela kierującego się również do tego samego miejsca. Bez słowa i cienia podejrzeń weszli do środka napotykając w środku trójkę znajomych gryfonów i ich wychowawczynię.

            - Panna Racsess. Profesorze. Dobrze, że już jesteście - przywitała ich nauczycielka i kazała podejść bliżej. Zdążyła już usłyszeć o tym, co się stało. Dziewczyna została zaklęta przez naszyjnik. Widziała kto jej to dał. Był to Draco, ale przecież nie wyda go.

            - Zaraz... Profesor, ale po co ja tutaj jestem? - spytała po chwili nie rozumiejąc tego faktu. Nie jest przecież prefektem, aby zajmować się takimi rzeczami.

             - Podobno była tam pani, więc może dowiemy się czegoś nowego - odpowiedziała nauczycielka.

             - Faktycznie byłam tam, ale widziałam jedynie jak one wychodziły z knajpy razem z paczką, więc dużo nie jestem w stanie pomóc - odparła ślizgonka czując na plecach morderczy wzrok. Zapewne był to Harry.

             - Czyli miała go już w knajpie... - zaczęła mamrotać pod nosem układając wszystkie zdobyte informację w jedną całość podczas kiedy Snape przyglądał się naszyjnikowi. Domyślał się kto to zrobił.

             - Może ktoś jej to dał nie wiedząc o klątwie? - zaproponowała Erika. Nauczyciele spojrzeli na nią.

             - Nie należy tego wykluczać, jednak...

             - To był Malfoy. Malfoy dał jej naszyjnik - przerwał Minerwie Potter. Wszyscy spojrzeli na niego z szokiem wymalowanym na twarzach.

             - To bardzo poważne oskarżenia - skomentowała jego wychowawczyni. Erika zaczęła myśleć nad czymś.

             - Dokładnie. Masz dowód? - spytał Snape mierząc gryfona ostrym spojrzeniem. Nie widać było po nim tego, co w gabinecie. Z resztą po Racsess również nie. Zdążyli opanować tą sztukę do perfekcji.

             - Ja to wiem - odpowiedział Wybraniec. Erika prychnęła pod nosem bez uśmiechu.

              - Drac... Znaczy Malfoy nie mógł tego zrobić. Widziałam go wtedy, nawet nie miał styczności z tą osobą, więc jakby miał jej dać paczkę z przeklętym naszyjnikiem? - powiedziała odważnie i ze spokojem. Musiała bronić blondyna nawet gdyby była na niego bardzo zła. Oficjalnie robiła to ze względu na Przysięgę Wieczystą Severusa, a nieoficjalnie dlatego, że nie mogła go tak po prostu wystawić na odstrzał.

             - Ale pan Potter... Wie - mruknął Snape wpatrując się w gryfona.

             - Zawsze go bronisz, więc w tej sprawie też. Jesteście przyjaciółmi i w ogóle - Harry zwrócił się do Eriki.

             - A widziałeś, abym przesiadywała z nim na przerwach? - spytała przebiegle. Zapanowała cisza. Nie mógł tego faktu podważyć, bo zawsze znajdowali się w innych miejscach. Po całym zajściu wszyscy wyszli oprócz nauczycieli, którzy muszą jeszcze porozmawiać na temat wisiorka.

Czas mijał szybko. Nadeszło po jakimś czasie spotkanie ze Slughornem. Wiedziała, że wpadła mu w oko, ale zapewne Potter i Granger także. Ostatnio gryfon krzywo na nią patrzy, jakby prześwietlał ją i wiedział kim jest. Obawiała się, że jego przypuszczenia wyjdą na świat jako ciche ploteczki. Jednak nie miała czasu na takie zamyślenia.

Śpieszyła się na spotkanie w swojej srebrnej sukni bez ramion. Na korytarzu spotkała Ginny. Razem weszły do pomieszczenia, gdzie już wszyscy byli gotowi. Nauczyciel powitał je i pokazał wolne miejsca. Erike zatkało kiedy zobaczyła jedyne wolne miejsce obok ślizgona Zabiniego. Wywróciła zrezygnowana oczami siadając obok niego bez witania się czy czegokolwiek. Wiedziała, że na nią patrzy i czeka na jakieś słowa, ale nie doczeka się tego od niej. Jest w nowej paczce Dracona.

             - Masz świetnych rodziców, panno Granger! A może o rodzinie opowie nam panna Racsess - zaproponował uśmiany nauczyciel zapominając na moment o jednej, ważnej rzeczy. Ślozgonka uśmiechnęła się lekko.

             - Byli dobrymi ludźmi, profesorze. Prowadzili własną firmę i wychowali mnie w taki a nie inny sposób. Jednak umarli - dodała ostatnie słowa nie patrząc na profesora a na swój deser lodowy. Unikała wzroku, aby nie dać przyłapać się na byciu zbyt emocjonalną osobą.

Radość na moment wyparowała z towarzystwa. Ci, którzy nie wiedzieli o śmierci jej rodziców patrzyli na nią ze smutkiem i współczuciem. Jakby się nad nią pastwili. Hermiona była między tymi osobami. Harry także nie wiedział, ale na jego twarzy widniało jedynie zaskoczenie. Po chwili ciszy towarzystwo kontynuowało rozmowę zaczętą przez jakieś losowe pytanie Eriki. Zauważyła na szafce klepsydre. Pisek w niej przelewał się powoli.

             - Jestem Baise Zabini - mruknął nagle do niej czarnoskóry ślozgon podając jej dyskretnie dłoń. Spojrzała na nią i na jego ciemne oczy.

             - Pewnie mnie znasz już - wydukała od niechcenia odwracając się w inną stronę, aby nie patrzeć na niego.

             - Malfoy dużo o tobie mówi. Robi to dla twojego dobra - dodał po cichu pochylając się do niej. Zdenerwowana odwróciła się do niego z irytującym uśmiechem.

             - Przespał się z Parkinson też dla mojego dobra? - spytała wstając od stołu, przepraszając po czym wyszła kierując się na zewnątrz. Zimne powietrze owiało ją przyjemnie dobrowadzając ją do lekkiego odprężenia i orzeźwienia.

             - Kazał mi tylko przekazać, że odciął się od ciebie, bo masz już i tak za dużo na głowie - jak okazało się Zabini szedł za nią. Stanął obok niej obserwując jej reakcję. Prychnęła pod nosem cicho.

             - Za dużo na głowie? Śmieszne. Jeśli myśli, że teraz przez niego mam mniej na głowie to się grubo myli - mruknęła z irytacją w głosie. Czarnoskóry wywrócił oczami podchodząc do niej i obejmując ją ramieniem wzdychając ciężko.

               - Dlaczego jesteś dla niego taka surowa? Myślisz, że on nie żałuje tej wpadki z Parkinson? Cały czas o tym rozmawia kiedy jej nie ma w pobliżu. I o tobie. Że żałuje i chciałby, aby wróciło wszystko do normy - wyjaśnił jej. Zerknęła na niego nieufnie zdejmując jego ramię z siebie. 

                  - ... Tylko jeszcze większy debil niż on nie żałowałby tego czegoś - wymruczała od niechcenia. Nie mogła zaprzeczyć słowom Zabiniego, bo domyślała się, że jest to prawda. 

                  - To co? Wracamy do środka? To nudne spotkanie się jeszcze nie skończyło - zaproponował ustępując jej przy wejściu. Kiwnęła dziękując i znikając za drzwiami. Usiadła na swoim miejscu a obok niej ślizgon.

Nie był taki zły jak go na początku oceniła. Może był w nowej grupce Dracona, ale nie wydawał się być jakimś okropnym nicponiem czy kimś takim. Może jeszcze kiedyś uda im się spotkać i porozmawiać w bardziej luźniejszy sposób.

Co jakiś czas uśmiechała się kiedy towarzystwo śmiało się zagubiona w swoich myślach. Od ostatniego spotkania z pofesorem Snape'em nie widuje się z nim zbyt często. Najczęściej ją zbywa lub nie może go znaleźć. W takich przypadkach stara się zwrócić do dyrektora. Wedle obietnicy nikomu nie powiedziała o tajemnicy Severusa. Nie chciała mieć kłopotów jednak sama nie chciałaby, aby ktoś plotkował o tym gdyby była w jego skórze.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz