65 Atak Gada

232 15 1
                                    

Podczas kiedy odbywał się mecz gryfonów ze ślizgonami, dziewczyny jak zazwyczaj nie było na nim. Postanowiła robić coś innego.

Wybrała się zdala od zamku, aby poćwiczyć swoją przemianę. Tym razem jednak była sama. Snape nie wybrał się z nią, ponieważ sama tak postanowiła. Nawet mu o tym nie powiedziała. Nikt nie byłby jej w stanie zauważyć, bo biały śnieg doskonale maskował jej smocze ciało. Obeszła się tym razem bez ognia, aby nie zostawić po sobie zbyt dużych zniszczeń. Postanowiła poćwiczyć tego dnia latanie i robienie uników.

Smok wzniósł się wysoko ponad chmury i gwałtwonie przestała machać skrzydłami dając zadziałać grawitacji i sile przyciągania ziemskiego. Bijące w oczy powietrze nie przeszkadzało potężnemu gadowi ponieważ chroniły go mocne powieki ochronne na oczach. Mimo to oczy zamknęły się całkowicie przez co czarodziejka nie widziała w jakiej odległości znajduje się od ziemi i drzew.

Dopiero po dłuższym momencie otworzyła ślepia i rozłożyła ponownie skrzydła zatrzymując się nad śnieżnymi zaspami i wlatując do lasu. Z zawrotną prędkością mijała każde kolejne drzewo nie powodując żadnego ubytka na swoim zdrowiu. 

Nagle nieopodal niej zauważyła jakiegoś nieproszonego gościa. Zanim się zorientowała niebieski ogień kierował się prosto na nią. Odepchnęła się od konara drzewa obalając je odrobinę. Udało jej się uniknąć spalenia przez płomienie szwedzkiego krótkopyskiego. Wyleciała ponad korony drzew, aby lepiej zobaczyć bestię. Była tuż za nią.

Ten gatunek był nadwyraz groźny dla innych przedstawicieli smoków. Zanurkowała ponownie w lesie z nadzieją zgubienia gada. Nie było to proste. Krótkopyski okazał się być tak samo dobrze obeznany w unikach jak ona.

W pewnym momencie postanowiła zaryzykować. Wleciała prosto w najgrubszy konar odbijając się od niego mocno do tyłu dzięki czemu zrobiła powietrzny przeskok nad goniącą ją bestią. Wskoczyła prosto na grzbiet smoka wbijając pazury w jego grube łuski. Ogromne potwory runęły na białą ziemię obijając się o gałęzie. Leżąc na śniegu kilkanaście metrów od siebie szybko wstały zataczjąc koło jakby szykowały się do rozpoczęcia śmiercionośnego baletu. Po głośnym warczeniu i syczeniu uderzyły na siebie jak młot w gong. 

Opalooki wbił kły w gruby kark krótkopyskiego a za to ten boleśnie przygwoździł ją do pnia drzewa i zaczął drapać jej ciało. Erika zaczęła starać się wzlecieć w górę i przy okazji zranić oraz odczepić od siebie wrogą bestię. Używając całej swojej siły pchnęła stworzenie w bok uderzając w drzewo ciałem jasnołuskiego gada. Obróciła się dookoła przed lotem przykładając się i niemal odrywając szczękę smoka machnięciem ogona. Uciekła oszołomionemu zwierzęciu, ale nie daleko. Już po chwili poczuła jak coś gryzie ją po ogonie i ciągnie ją do tyłu. Zadrapała smoka tylnymi łapami z pazurami odlatując nad las.

Ogromne potwory uczepiły się siebie owijając się i lecąc coraz wyżej. Drapały się i próbowały ziać ogniem na siebie. Nie zamierzała zginąć przez jakiegoś dzikiego gada. Znajdując się już daleko nad ziemią zaczęły opadać w dół złapane za pazury.

Kto pierwszy puści ten przegra. Nie obchodziła ją ta zasada natury, więc tuż przed drzewami wyrwała się smokowi łamiąc mu przy okazji kończyny. Odepchnęła się od niego mniej efektowniej, przez co dziki krótkopyski nabił się na drzewa a ona spadła niemrawo w dół.

Poczuła jak jej jedna z przednich łap łamie się po spotkaniu z drzewem a łuski doświadczają głębokich ran do krwi. Oblana swoją jak i smoczą krwią zmieniła się w człowieka na ziemi. 

            - Przeklęty gad! - syknęła ledwo co podnosząc się ze śniegu. Z jej świerzych ran lała się strumykami krew.

Powoli traciła przytomność, ale ostatnimi siłami przeniosła się do pierwszego lepszego miejsca jakie miała w głowie. Gabinet dyrektora. Chwiejnym i słabym krokiem chciała podejść do czegokolwiek, aby się oprzeć, ale nie dała rady i upadła na zimną kamienną podłogę.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz