Zbliżały się święta. Uczniowie wyjeżdżali do rodziny a kto nie chciał zostawał w zamku świętować z przyjaciółmi. Erika nie musiała się pakować. Zniknie stąd na jeden dzień, a raczej noc. Nie było żadnych pożegnań z tego powodu. Po prostu zniknęła i tyle. Przed atakiem znajdowała się na dworze Malfoy'ów skąd miała iść razem z Bellą.
- Jak z Draco? Radzi sobie? - pytali jego rodzice otaczając dziewczynę.
- .... Jeszcze trochę może to potrwać, ale jest coraz bliżej - odpowiedziała po chwili, aby nie martwić rodziny zbyt bardzo. Wtedy do pomieszczenia weszli także inni śmierciożercy z którymi miała wypełnić powierzoną misję. Między nimi była także Bellatriks.
- No proszę. Jednak dotarł do ciebie list Lucjusza. A szkoda - skomentowała kobieta. Erika wywróciła oczami chcąc zignorować jej uwagi. Nie miała humoru, aby teraz się z nią przegadywać.
- Nie wybrzydzam, jeśli chodzi o polecenia naszego pana - bąknęła sięgając po jabłko położone na stole w kosztyku. Zanim się obejrzała czarownica była przy niej i przejeżdżała końcem różdżki po jej bliźnie na kości policzkowej.
- Nie miałaś tego ostatnio, prawda? Ale nadal nie rozumiem jak udało ci się pokonać mojego smoczka. Ledwo uszłaś z życiem - mruknęła ciemnowłosa kobieta uśmiechając się szeroko. No tak, tamten smok nie mógł się tak znikąd pojawić na terenie zamku. Domyśliła się, że ktoś zmusił gada do walki.
Bez słowa odeszła od czarownicy ignorując kompletnie jej zaczepki. Kiedy Bella nie dawała jej spokoju i coś mamrotała pod jej uchem ślizgonka zirytowana odwróciła się do niej przodem i uderzyła w nią polem siłowym z końca różdżki.
- Zginął bo był tak samo słaby jak ty. Więc ostrzegam, bądź uważana i oceniaj lepiej swoich przeciwników - warknęła jasnowłosa nie drgając z miejsca. Wszyscy patrzyli na nią z podziwem. Nie każdy miał odwagę mierzyć w niebezpieczną kobietę swoją bronią.
- Ty gnido! Jak śmiesz rzucać na mnie zaklęcia?! - krzyknęła z furią Bella wystrzelając w stronę Racsess sztylet. Perfekcyjnie odbity skierował się w kosz z jabłkami wbijając się w jedno z nich. Chwyciła broń ciemnowłosej.
- Jeśli jesteś głodna, zjedz jabłko. Nikt ci tego nie zabronił - skomentowała Erika rzucając do niej jej bronią z nabitym owocem. Wyrzuciła jabłko niszcząc je w drobny mak i wymierzyła w ślizgonke różdżką. Ta zrobiła to samo gotowa do potyczki.
- Każde wasze spotkanie kończy się tak samo. Skupcie się choć raz na zadaniu! - skomentował Lucjusz przerywając ich pokaz sił. Erika schowała broń po Ballatriks. Znak zaczął pulsować. To już czas.
Racsess wiedziała jak ma zrobić to zadanie. Wszyscy wspólnie zaczęli wędrówkę do domu Waesley'ów wysoko ponad chmurami. Zostali jedynie Malfoy'owie wycofani z misji. Pod postacią wielkiego, latającego gada leciała w szyku śmierciożerców trzymając się w centrum.
W tym czasie święta trwały w najlepsze. Członkowie Zakonu również tam byli. Oczywiście nie w całym składzie, bo Severus i Erika z wiadomych orzyczyn nie mogli się pojawić. Harry dzielił się właśnie swoimi przemyśleniami o tej dwójce.
- Oni mają coś wspólnego z nim. Jestem tego pewien - zapewniał gryfon. Lupin wykrzywił się na te słowa.
- Są w Zakonie, nie mogliby należeć do śmierciożerców. Skoro Dumbledore im ufa to my też powinniśmy, a poza tym znasz Racsess. Nie chcę mi się wierzyć w jej złą tożsamość - odparł wilkołak wzruszając ramionami. Syriusz spojrzał na niego.

CZYTASZ
Opal w ogniu / Księga 1
FanfictionErika Racsess. Nic to nikomu nie mówi. Nie w świecie mugoli. Ta dziewczyna jest córką bogatej rodziny Racsess, zaprzyjaźnioną z Malfoy'ami i wieloma wpływowymi czarodziejami. Wraz ze swoim przyjacielem trafiają do domu węża w Hogwarcie, gdzie zaczyn...