62 Snape i Dumbledore

211 14 1
                                    

Kolejne dni spędzała na opiece nad przyjacielem w skrzydle szpitalnym. Okazało się, że oprócz urazów zewnętrznych występują także wewnętrzne, które leczą się dłużej. Zdążył już spaść śnieg na który z zamyśleniem patrzyła Erika przez okno. Ocknęła się kiedy poczuła jak obok niej zgrzyta stare łóżko szpitalne. Spojrzała w dół na nie. Edgar obudził się i zaczął się wiercić niespokojnie.

             - Część, przystojniaku. Jak się czujesz? - spytała siadając na krześle tuż przy przyjacielu. Zerknął na nią i na swoje ciało pokryte siniakami i bandażami. Westchnął ciężko chcąc się podnieść i oprzeć.

             - Teraz to chyba nie taki przystojniak, ale miło to słyszeć - mruknął z lekkim rozbawieniem. Pomogła mu się podnieść po czym ze smutkiem patrzyła na jego zabandażowaną głowę. Christian siłą chciał go zaciągnąć na stronę Voldemorta. To musiało być dla niego straszne.

              - Christian został wyrzucony ze szkoły za pobicie... Będzie spokój bez niego - powiedziała po chwili.

             - Nie jestem pewien... Sam mówił, że takich jak on jest tutaj więcej - wydukał smętnie Edgar. Patrzyła na jego rękę na której nie było śladu Mrocznego Znaku. Odetchnęła z ulgą. Zdążyła wtedy na czas wkroczyć do akcji.

             - Dlaczego mu tak zależało na tym? - spytała nie mając zamiaru pytać o co głośno. Powiedziała to, co pomyślała. Brown zerknął na jej jasne oczy. Od jakiegoś czasu lśniły coraz mniej. Jakby te szafiry wewnątrz jej oczu zaczęły znikać lub pokrywać je jakaś czarna pleśń.

              - Ludzie szeptają. Coraz częściej i głośniej o wojnie i zbierającej się armii naszego przeciwnika. Christian był pewnie zdeterminowany do znalezienia jak najwięcej ochotników. Ale przeliczył się co do mnie. Nienawidzę czarodziejów takich jak on. Tacy czarodzieje są szaleni! - powiedział okularnik cichym głosem szukając swoich okularów. Erika podała mu je świeżo naprawione po walce z wydalonym ślizgonem.

             - Rozumiem cię. Tacy ludzie są najgorsi a jego zwolennicy jeszcze gorsi - mruknęła smętnie wzdychając. Była takim zwolennikiem. Znienawidzona przez świat białej magii. Nie miała już odwrotu. Każdy będzie ją wytykał z powodu znaku na ręce. Taki już jej los. Spokojne i beztroskie życie miała tylko w dzieciństwie.

Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł i zbliżył się do ślizgonów. Erika zauważyła, że tą osobą jest profesor Snape. Niósł ze sobą fiolke z jakiś eliksirem, zapewne dla rannego Edgara.

             - Wypij to po posiłku. Racsess, idziesz ze mną - powiedział krótko kładąc eliksir na szafce nocnej. Ruszył do wyjścia a za nim Erika oglądając się za siebie na przyjaciela. Idąc przez korytarz nie rozmawiali. Czekali aż będą w bardziej ustronnym miejscu.

W pewnym momencie zauważyła na dziedzińcu znajomego blondyna. Patrzył na nią i Severusa po czym ruszył do pobliskiej wioski. Kiedy wreszcie znajdowali się nie w gabinecie nauczyciela, lecz na Wierzy Astronomicznej Erika postanowiła spytać o cel przybycia tutaj.

             - Profesorze, coś się stało? - Snape odwrócił się przodem do niej z groźnym wyrazem twarzy. Z jakiegoś powodu aż kipiał złością przez nią.

             - Coraz bardziej zbliżacie się z Brown'em do siebie. Nie zauważyłaś, że on nie jest jego zwolennikiem? Zdajesz sobie sprawę jak utrudniasz tym swoje zadanie?! - warknął jej opiekun.

              - Wiem o tym od kilku minut. Poza tym ja i Brown jesteśmy przyjaciółmi, nie mogę go teraz zostawić kiedy leży w szpitalu - wyjaśniła broniąc się przed zarzutami.

             - Nie jest jednym z nas ale Catherberk już tak! Myślisz, że zaatakował Brown'a w taki sposób tylko dlatego? Skoro on nie chce zostać śmierciożercą a trzyma z tobą jest niebezpieczny i zmniejsza twoje zaufanie u Czarnego Pana - wyjaśnił jej nauczyciel. Nie wiedziała jak może teraz zakwestionować te słowa. Nie zdawała sobie z tego sprawy aż do teraz. Skoro Christian jest taki jak ona, na pewno mógł donieść Voldemortowi o jej stosunkach z Edgarem. Jej przyjaciel może być przez to w wielkim niebezpieczeństwie. Zerknęła na profesora nerwowo.

             - Więc co mam zrobić? Przestać z nim rozmawiać tak jak to zrobił Draco z nami? To zbyt okropne! - syknęła czując napływające zmieszanie i niewiedzę. Cokolwiek nie zrobi będzie złe dla niej i dla przyjaciela.

             - ... Prawda wyjdzie na jaw prędzej czy później. Do końca tego roku szkolnego nie będziesz musiała ukrywać swojej tożsamości - odparł ciemnowłosy nauczyciel mierząc uczennice bystrym wzrokiem. Przygryzła warge zakłopotana. Będzie dla niej trudno odejść od Edgara po tym ile ze sobą przeszli.

              - Jeśli przyjaźń jest mocna przetrwa najcięższą próbę zniszczenia jej. Zapewniam cię Eriko, że o przyjaźń pana Brown'a nie należy się martwić - tuż obok niej pojawił się Albus. Spojrzała na silną posture dyrektora. Biła od niego potężna aura, ale nie była ona wroga. Nigdy nie była taka. Rzuciła okiem na jego zczerniałą dłoń.

             - ... Czy... Jest na prawdę aż tak źle, dyrektorze? - spytała zmartwiona spalonymi palcami Dumbledore'a. Nie wyglądało to dobrze a od Snape'a wie, że nawet eliskir i czary nie zdołały całkowicie uratować go od bliskiej śmierci. Widząc jej wzrok starzec poklepał ją po ramieniu z lekkim, pocieszającym uśmiechem.

             - Na każdego kiedyś przyjdzie pora. Tylko śmierć jest sprawiedliwa na świecie - odpowiedział po czym spojrzała mu głęboko w niebieskie oczy. Zawsze takie pogodne i przyjazne. Mądre i zaradne. Zdawała sobie sprawę, że nie na długo takie już będą. Nadchodzi ten czas. Czas pożegnania się z dobrem i beztroską.

             - Myślę, że Racsess może już wracać do swoich zajęć - powiedział Severus przerywając jej zamyślenie. Posłusznie, lecz niechętnie, pożegnała się z nauczycielami schodząc po schodach w dół.

Nagle zmieniła kierunek i schowała się pod podłogą piętro niżej, gdzie mieściły się stare przyrządy. Miała zamiar posłuchać ich rozmowę.

              - Powiedziałeś jej, Severusie? Wiesz, że dziewczyna ma mało czasu - spytał Albus podchodząc do balkonu i co jakiś czas zerkając na Snape'a.

             - ... Jeszcze nie wie - odpowiedział niechętnie. Dumbledore spojrzał na niego nerwowo. To źle, że Erika o niczym nie wie.

             - Obiecałeś jej rodzicom to zrobić. Wywiąż się z objetnicy, Severusie... Ona zasługuje, aby poznać całą prawdę. O tobie i o sobie - odpowiedział dobitnie. Dziewczyna wsłuchiwała się w rozmowę coraz bardziej. Mało z tego wszystkiego rozumiała.

             - Chyba nie po to tutaj przybyłeś, aby prawić mi pouczenia - mruknął nauczyciel eliksirów. Albus westchnął bawiąc się dłońmi.

              - Różdżka w Ilvermorny jest fałszywa. Prawdziwa różdżka Salazara Slytherina znajduje się gdzie indziej... Wiesz co mam na myśli, Severusie - powiedział dyrektor zastanawiając się nad czymś. Snape wydawał się doznać olśnienia.

              - Erika?

             - Nie jestem pewien jeszcze... Nie mam pojęcia jakby różdżka została przez nią obudzona, ale wszystko na to wskazuję - odparł starzec. Myślą, że posiada jedną z potężniejszych różdżek na świecie? Wiedziała by o tym przecież. W sumie jak teraz zaczęła o tym myśleć, to jej ojciec zawsze jej powtarzał, aby uważała na nią i nigdy nikomu jej nie dawała. To wszystko wydawało jej się dziwne i niezrozumiałe. Czuła się jeszcze bardziej niepewnie poznając kolejna tajemnicę, ponieważ nie znała na nie żadnego sensownego wyjaśnienia.

Była jak ślepiec prowadzony przez moczary za rękę. Tylko kto ją prowadził? Kto trzyma ją za rękę w tym niestabilnym i mrocznym świecie?

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz