39 Powrót Voldemorta

332 15 5
                                    

W dniu ostatniego zadania Turnieju Trójmagicznego trzymała się na uboczu. Nie poszła z Draco i Edgarem na trybuny pod pretekstem złego samopoczucia. Powoli przestawali jej wierzyć w te wymówki.

Siedząc jeszcze chwilę w swoim pokoju przygotowywała się do spotkania z Czarnym Panem. Dostała również informację, że zjawi się po nią Lucjusz. Przyodziała swój czarny płaszcz, który miała podczas pierwszej misji wraz z maską. Przeteleportowała się na zewnątrz szkoły gdzie czekał na nią w ukryciu Malfoy.

                 - W samą porę. Zaraz powinno się zacząć wszystko - powiedział na wstępie. Położyła dłoń na jego ramieniu teleportując się do starego domu. To miejsce było rodzinnym domem Czarnego Pana a przynajmniej tak poinformował ją Lucjusz.

Założyła maskę rozgladając się i zauważając pozostałych śmierciożerców. Najbardziej zaskoczył ją widok Crabbe'a i Goyle'a pośród sług Voldemorta. Nie spodziewała się, że oni też są kimś takim jak ona.

Tylko że ona była szpiegiem dla Albusa. Oni nimi nie byli. Widać było po ich spojrzeniach, że lubią to, co zarzucają zasady ich Pana. Trzymała się blisko Lucjusza, ponieważ jedynie on znał jej prawdziwą twarz. Do czasu.

                 - Ktoś nowy? Znowu jakiś młodziak z Hogwartu? - spytał się jakiś smierciożerca podchodząc do niej i Lucjusza. Te słowa zainteresowały także resztę. W głowie powtarzały jej się słowa Snape'a, aby nie okazywała uczuć przy poplecznikach Voldemorta.

                 - Córka Racsess'ów. Jednak ona nie jest... Taka jak jej rodzice. Czarny Pan ją szanuje za... Nietypowe zdolności - odpowiedział ojciec Draco. Wyprostowała się dumnie stojąc przed nieznanym śmierciożercą. Ściągnął swoją maskę oczekując tego samego od niej. Nie uczyniła tego. Wystarczyło, że koledzy Draco słyszeli jej nazwisko, aby wiedzieć że o niej mowa.

                 - Ich córka powiadasz... Oby była lepsza od tych zdrajców - powiedział z wyraźną pogardą dla jej rodziny. Zaczęło się w niej gotować ze złości.

                 - Nie musi się pan o to martwić. Czarny Pan ceni mnie w swoich szeregach, więc proszę nie podejrzewać mnie o tą samą zbrodnię jaką popełnili moi rodzice - powiedziała oschłym głosem. Starszy śmierciożerca nie spodziewał się takich odważnych słów jakie do niego skierowała. Zerknął na Lucjusza i cofnął się od niej. Zachowała jednak czujność. Była pewna, że to słowa mogły rozzłościć czarodzieja.

Ten będąc w pewnej odległości od niej rzucił na nią zaklęcie. Nie zdążyła wyciagnąć swojej różdżki, więc musiała odbić zaklęcie dłonią i tak się właśnie stało. Stworzyła barierę dzięki której zatrzymała jasne światło niwelując zaklęcie. Następnie machnęła ręką odpychając czarodzieja do tyłu.

                 - Spokój! Już czas - powiedział inny podwijając rękaw ukazując Mroczny Znak. Pulsował co dało znak do działania smierciożercą.

Zerknęła na swojego przeciwnika chłodnym wzrokiem. Mężczyzna czuł jak emituje z niej zła aura. Czuł jej wyższość. Podniósł się po czym wszyscy razem przeteleportowali się na cmentarz.

Zjawiając się na miejscu pierwszy raz zobaczyła naocznie Lorda Voldemorta. Niemal nie wiedziała jak na moment oddychać z przerażenia. Jego aura była taka silna i złowroga. Śmierciożercy stanęli dookoła otaczając Harry'ego, Glizdogona i swojego Pana. Stała niespokojnie obok Lucjusza, kiedy rozzłoszczony Czarny Pan zaczął odsłaniać twarze swoich popleczników zmuszając ich do pokłonu. Nikt nie przyszedł go uratować, jedynie Glizdogon.

Kiedy doszedł do Eriki zatrzymał się przed pokazaniem jej twarzy spod maski. Jakby złość wyparowała z niego a na białą twarz wypłynął uśmiech.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz