76 Porwana

191 13 0
                                    

Znajdowała się na ów misji. Krążyła po ciemnym niebie ponad chmurami oglądając się za Zakonem. Wiedziała, że to beznadziejne, ale musiała udawać. Harry był bezpiecznie transportowany inną drogą. Ogromna smoczyca unosiła się, gdy zobaczyła znajomy obłok obok siebie. Był to zapewne Snape.

Nagle jej oczom ukazały się postacie wylatujący z gęstych chmur. Nie mogła uwierzyć. Był to Zakon. I siedmiu Potter'ów. Warknęła i przystąpiła do ataku zaraz za pozostałymi śmierciożercami. Musiała unikać ziania ogniem. Światło mogłoby zwrócić uwagę mugoli.

             - Rozdzielić się! - usłyszała rozkaz jednego z atakowanych członków potyczki. Zgrabnie unikała zaklęć i przeszkód na swojej drodze goniąc jednego z testrali. Nie wiedziała kto na nim jest, ale uparta goniła za nim. Poczuła ból w tylnej łapie, która została ogłuszona Drętwotą.

Już otwierała paszczę, aby zatrzymać testrala od ucieczki, kiedy ktoś z impetem wleciał w jej czaszkę miotłą. Wydała z siebie syk bólu tracąc na moment świadomość. Wreszcie postanowiła zmienić się w człowieka i wrócić z powrotem do walki. Nie wiedziała z kim się zderzyła, panował dookoła zbyt wielki chaos. Wypatrzyła Hagrida. Uciekał od walczących, więc zapewne to z nim leciał prawdziwy Harry. Musiała mieć ich na oku skoro Snape był zajęty walką.

Wymknęła się lecąc za gajowym. Potter wypatrzył ją. Zaczął celować w nią zaklęciami, które odbijała. Kilka z nich skrzyżowało się tworząc lecące iskry.

            - Zdrajca! - krzyczał okularnik w jej stronę z irytacją. W pewnym momencie poczuła pulsowanie na jednej z rąk. Wiedziała co to oznacza. Głos w jej głowie mówił, aby odsunęła się na bok. Zwolniła zostawiając Hagrida i Harry'ego samych. Znikąd pojawił się Voldemort dopadając Potter'a. Czekała z boku nie mogąc nic zrobić. Wtargnięcie do akcji byłoby zbyt ryzykowne. Musiała stać i patrzeć. Jednak nie za długo.

           - Drętwota! - zdążyła odbić zaklęcie, jednak straciła równowagę i upadła natrafiając na kamień o który uderzyła i straciła przytomność. Przed jej utratą poczuła jak ponownie unosi się w powietrze trzymana przez kogoś. Nie miała dobrych przeczuć.

«~~*~~»

Obudziła się w jakimś ciepłym miejscu otoczona rażącym światłem. Zamrugała kilka razy czując jak bolą ją oczy i głowa owinięta bandażem. Ktoś ją opatrzył. Dopiero po chwili zobaczyła dobrze jej znane twarze. Cieszyłaby się na widok Lupina, Syriusza i Arthura gdyby nie fakt w jakich okolicznościach są zmuszeni się zobaczyć.

             - Erika Racsess... Dziewczyna, którą nie podejrzewałem o współpracę z Czarnym Panem. Jak to możliwe, że po tym wszystkim jesteś po jego stronie? - spytał Black. Zauważyła, że jej różdżka leży na stole obok Remusa. Westchnęła przywiązana do krzesła magicznymi linami.

             - Chyba nie muszę się tłumaczyć. Stało się i tyle - odpowiedziała niechętnie. Mężczyźni spojrzeli na nią. Nie powinni jej ufać. Nie powinni jej tutaj nawet przynosić.

             - Nie. Dalej wątpię w to, co robisz. Nikt nie dołączyłby do Voldemorta po stracie rodziców przez niego. Wyjaśnij to... Proszę - powiedział jej dawny profesor. Widziała w jego oczach, że dalej w nią wierzy. Podziwiała to, ale nie mogła dać mu tej satysfakcji i wyjaśnić wszystko. Milczała wlepiając wzrok w podłogę. Do środka weszło więcej ludzi, w tym Hermiona i Harry. Gdyby nie gryfonka Potter zapewne rzuciłby się na bezbronną ślizgonkę i ją udusił. Rozumiała go doskonale. Czasami też to chciała ze sobą zrobić.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz